Noc we własnym łóżku oraz rozpaczliwe oczekiwanie na spokój i dobre wieści

piątek, września 22, 2023

trzęsienie ziemi Włochy

Pamiętam jak Mario opowiadał mi o trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Emilię Romanię kilkanaście lat temu. Podobno wstrząsy wtórne trwały 28 dni... Ludzi zaczynali fiksować. Dosłownie, to nie przenośnia. 
Zrozumiałam co czuli ci ludzie dopiero teraz, a przecież od "naszego" trzęsienia minęło tylko pięć dni... 
Dzisiejszą noc po raz pierwszy od poniedziałku przespaliśmy bez niespodzianek. Wstrząsów jest nadal bardzo dużo, ale większość dla nas niewyczuwalnych. Ostatni raz poczułam silniejsze majtnięcie wczoraj około 10.30. Tak bardzo bym chciała, żeby już wszystko ucichło... 
Jestem wykończona stresem. 

trzęsienie ziemi Włochy

Trochę retrospekcji korzystając z przespanej nocy. 
Poniedziałek godzina 4.38. Silny wstrząs stawia mnie na równe nogi. Ja wyskakuję z łóżka, a z moich ust wyskakuje soczyste caz**! W takich chwilach człowiek ma w głowie milion myśli: gdzie walnęło? I czy to był ten najsilniejszy, czy najsilniejszy dopiero przyjdzie? 

Łapię telefon i sprawdzam, a Fb już huczy od wpisów marradyjczyków: czuliście? che botta! cazz... che paura! 

Wstrząs jest na tyle silny, że wyrywa ze snu nawet chłopców. 
Nie wiem co robić. Wychodzić? Czekać? Ogarniam rzeczy, żeby w razie czego wiedzieć co łapać. Przed barem robi się większy niż zwykle ruch. Zapalają się światła, słychać otwierane okiennice. Nikt już nie śpi. 
Szykuję chłopcom śniadanie. Tomek zostaje w łóżku, by jeszcze przez chwilę - nim po raz pierwszy ruszy na uniwersytet - cieszyć się ciepłem nocnego snu. Mikołaj dojada chleb z jeżynową marmoladą i dopija herbatę. Jest .5.10.

Nagle rozlega się potężny huk, a dom zaczyna cały trząść się w posadach. Mikołaj instynktownie wskakuje pod stół. Spadają jakieś przedmioty. Wstrząs nie ustaje, więc wzywam do ucieczki: szybko! uciekamy!
Tomek zerwany z łóżka nie wie nawet w którym biec kierunku. Mikołaj łapie go za rękę i ciągnie na schody. 
- Moje okulary! - woła Tomek - nic nie widzę! 
 
Kur**!!! - klnę na głos i wracam po okulary, bo przecież jak się wszystko zawali, to on zostanie bez oczu! 
Gaśnie światło.
Wybiegamy przed dom boso, w piżamach, a pod stopami czuć dalej trzęsącą się ziemię. 
To wszystko trwa pewnie 30 sekund, ale dla nas to jak wieczność! 

Wstrząs się uspokaja. Wracamy szybko do domu, żeby się ubrać i zgarnąć to, co niezbędne. 
I teraz co jest niezbędne? Co brać? Wrzucam do plecaka tylko dokumenty, komputer i aparat - czyli to, czym zarabiam na chleb. Łapię też zyrtec, bo myślę sobie, że jak zaraz zrobi się dużo kurzu, to umrę. Absurdalne są czasem pewne działania... 

Słyszę, że gdzieś leci woda. Czyżbym zostawiła kran odkręcony? Niemożliwe! Okazuje się, że wstrząs rozszczelnił kaloryfer. Wrzucam szybko miskę pod spód, żeby nie zalało sąsiadów. W przelocie widzę, że na podłodze tu i tam leży trochę okruchów farby. Są jakieś pęknięcia, ale tym będę martwić się potem. Przychodzi wstrząs wtórny... Wychodzimy z domu.   

trzęsienie ziemi Włochy

Wszyscy idą do baru Biforco. Potrzeba stada, potrzeba bycia razem i dodania sobie otuchy. Siedzą niektórzy w piżamach z kocami na ramionach, piją cappuccio, dzielą się lękiem. Ktoś próbuje żartować: dziś caffe' shakerato per tutti! Starsza pani racjonalnie stwierdza: dobrze, że choć nie pada! 

Około 9.00 wracamy do domu, choć ziemia drga non stop. Tomek zamiast siedzieć na pierwszym w swoim życiu wykładzie, zasypia na moim łóżku jak mały, przestraszony chłopiec. 
- Śpij spokojnie, będę czuwać. 
Nie tak miało być...

Od poniedziałku do dziś było chyba blisko 300 wstrząsów. Oby już ucichły, obyśmy jak najszybciej mogli znów oddychać spokojnie. Teraz już doskonale rozumiem, co czują ludzie po trzęsieniach. Trzasną drzwi, ktoś trąci stół, głośniej zaszczeka pies, a człowiek zaraz stoi na baczność i serce wali mu w gardle... I tak od poniedziałku.

Nigdy w czasie prawie 20 lat bycia mamą nie znalazłam się z moim potomstwem w tak oczywistym i poważnym niebezpieczeństwie, w bezpośrednim zagrożeniu życia. To jest uczucie które "ryje" psychikę na długo. Podobnymi refleksjami dzieliły się w tych dniach inne marradyjskie mamy. To jest strach jakiego żadnymi słowami opisać nie potrafię. 
Mieszkając w Italii, mamy świadomość tego, co może się wydarzyć, niejeden wstrząs już poczuliśmy przez te lata, ale takie trzęsienie było pierwszym tego typu doświadczeniem nawet dla najstarszych mieszkańców miasteczka. Ostatnie silne trzęsienie, które nawiedziło Mugello miało miejsce ponad 100 lat temu. 

Szczęśliwie jak na tak silny i długi wstrząs, nic się nie zawaliło, choć niektóre budynki są wykluczone z użytkowania. Nadal trwają oględziny domów. Dużo bardziej ucierpiało Tredozio, które znajduje się tylko kilkanaście kilometrów od Marradi. Epicentrum wstrząsów przesuwało się pomiędzy naszymi gminami i to u sąsiadów narobiło więcej szkód. 

Przy tej okazji muszę też kolejny raz przyznać, że organizacja w krytycznych sytuacjach, poczucie jedności, troska - to jest coś, co znów budzi mój podziw u Włochów. 

Stresujący tydzień okazał się milion razy bardziej stresujący niż sobie wyobrażałam. Nic nie dzieje się tak, jak byśmy chcieli. Bardzo potrzebuję dobrych wieści - potrzebuję stabilnej ziemi i akceptacji z Bolonii. Chciałabym znów oddychać spokojnie i głęboko.

Niech piątek przyniesie odrobinę nadziei. Początek jest niezły - wreszcie noc przespana we własnym łóżku. 

Dobrego dnia! 

CHE BOTTA, CAZ** CHE PAURA - to znaczy mniej więcej "ALE WALNĘŁO, KUR** CO ZA STRACH!

Na koniec kilka doniesień z prasy, czyli raz człowiek ląduje na pierwszych stronach gazet i wygląda jak wygląda, czyli tak, jak się aktualnie czuje. 

trzęsienie ziemi Włochy

Dla przypomnienia jeszcze tylko mój ulubiony spam. Poprosimy bardzo o podawanie w świat, bo przy tym filmie, którego część drugą będzie można oglądać już za kilka dni napracowaliśmy się szczególnie dużo.




Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Kasiu, nawet nie potrafie sobie wyobrazic tego co opisujesz. Trzymam kciuki, oby to juz byl koniec drgań. Pozdrawiam, Kasia praska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to trudno sobie wyobrazić. Ja sama mając już na koncie kilka wstrząsów nie miałam pojęcia jak potworne jest trzęsienie:( miejmy nadzieję, że już będzie spokój.

      Usuń
  2. Moi Kochani, dopiero teraz odczytałam poprzednie wpisy (nie byłam na bieżąco, bo byłam w szpitalu). To straszne, i to nie tylko ze względu na te wstrząsy, ale przede wszystkim z powodu życia wywróconego do góry nogami! Trzymam kciuki żeby już wszystko wróciło do normalności, niech te tegoroczne "dziwności" przyrody odejdą w niebyt. Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby jak najszybciej był spokój! Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko dobrze! 🙏

      Usuń