codzienność

O przedświątecznej niedzieli pełnej wrażeń nie tylko tych dobrych

poniedziałek, grudnia 11, 2023

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Niedziela to taki dziwny dzień w naszym tygodniu, kiedy człowiek sam nie wie, co by chciał. To znaczy wiedzieć, to może i wie, ale niedziela nie trwa w nieskończoność i choćby się stawało na rzęsach, to jednak coś trzeba wybrać, a z czegoś innego zrezygnować. I kiedy w taką niedzielę dochodzą szczególne atrakcje, to już w ogóle dostaje się pomieszania zmysłów. 

10 grudnia w Marradi odbyły się świąteczne mercatini. Nie mają one oczywiście rozmachu tyrolskich jarmarków, ale zawsze jest to okazja, aby posłuchać muzyki, napić się grzanego wina, spotkać znajomych czy zjeść pieczonych kasztanów, tortilli di marroni albo znów słynnych ciambellini przygotowanych przez Alpini. 

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi
mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Po leniwym (dla mnie też trochę zapracowanym) poranku i obiedzie we własnej kuchni poszliśmy na plac. Tam jednak po dwóch rundkach każdy poszedł w swoją stronę - Mikołaj dołączył do swojego towarzystwa, Tomek, który nie do końca był w formie, wrócił do domu pod koc, a ja zaległam w barze z Ellen i Lexem i było nam tak miło, że straciłam poczucie czasu i gdyby nie czujność Mario przegapiłabym nawet ulubione ciambellini. 

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Wpadłam do domu pół godziny przed odjazdem Tomka. Próbowałam go przekonać, żeby przełożył wyjazd na poniedziałkowy poranek, ale uparł się przy swoim, więc już nie nalegałam. 
Jak się wkrótce okazało, lepiej by zrobił, gdyby tym razem Matki posłuchał...

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Dzięki uprzejmości Mario odstawiłam go do Marradi na 19.00, więc tym razem nie musieliśmy stać na peronie i czekać. Przykazałam, jak zawsze, żeby napisał, jak już dojedzie do domu. Kiedy na dworze panuje czarna noc, nie jest mi miła świadomość, że moje "dziecko" gdzieś tam jeszcze wędruje. O 20.07 miał wsiąść do pociągu do Bolonii i dotrzeć na miejsce około 21.30. 

Ja zjadłam kolację z Mikołajem - dojedliśmy zupę cebulową, którą przygotował Tomek z jakiegoś prastarego przepisu, bo Tomka studiowanie historii rozciąga się na różne dziedziny zainteresowań - i zaraz poszliśmy do łóżek. Żeby funkcjonować z rannym wstawaniem bez bólu głowy, chodzę spać z kurami. 

Około 20.30 kiedy już miałam zamykać oczy przyszła wiadomość od Tomka, że pociąg jest spóźniony. Pocieszyłam szybko, że lada moment powinien być następny, nawet jeśli ten opóźniałby się w nieskończoność. Kilka minut potem przyszła kolejna wiadomość od Tomka opatrzona zdjęciem, z którego wynikało, że i ten pociąg jest spóźniony, jak i w ogóle wszystkie inne w obydwu kierunkach. "Coś się musiało stać na trasie" - napisał. 

Zrobiła się 21.00 a moje przeziębione dziecko stało na peronie od godziny i czekało na rozwój wypadków. Ja natomiast o spokojnym śnie mogłam już tylko pomarzyć. 
"Może ty jednak weź taryfę i wróć" - napisałam w końcu, choć taryfa z Faenzy to spore naruszenie budżetu zwłaszcza w przedświątecznym czasie.

Po 21.00 dalej nic nie było wiadomo, ale żadne pociągi nie kursowały, a informacje o minutach opóźnień zaczęły zamieniać się szybko w trzycyfrowe liczby. Porozmawialiśmy chwilę, bo choć tak mogłam mu dotrzymać towarzystwa i kątem ucha wyczekiwaliśmy nowych komunikatów. 

W końcu sama zaczęłam szukać w sieci info i to szukanie długo nie trwało, bo natychmiast zaczęły pojawiać się i na social mediach i na lokalnych portalach i nawet na Ansie informacje o zderzeniu dwóch pociągów właśnie pod Faenzą. 

W międzyczasie Tomek napisał, że pada mu bateria w telefonie i usłyszymy się dopiero jak dotrze do domu. 
Szlag!

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Zderzenie FrecciaRossa i treno regionale nie było na szczęście poważne i obeszło się bez ofiar - to najważniejsze, ale skutecznie zablokowało ruch do świtu. Nawet nie wiem, czy już jest przywrócony...
"Bierz taryfę i wracaj do domu" - napisałam w nadziei, że jeszcze ta jedna wiadomość do niego dojdzie. 
"Taryf nie ma" - odpowiedział chwilę później. 
"Idź do baru obok i poproś, żeby ktoś zadzwonił albo niech pozwolą ci choć podładować telefon". 
"Dobrze" napisał, ale zaraz potem przyszła kolejna wiadomość: "Jest pociąg!"

Dotarł do domu około 01.00, a ja miałam noc z głowy. Kiedy dziś rano przed piątą zadźwięczał budzik, czułam się tak, jakbym dostała obuchem w dyńkę. Nie wiem jak ja dziś te lekcje poprowadzę. Nabranie rozpędu będzie w ten poniedziałek prawdziwym wyzwaniem. Nie potrafię na niczym skupić myśli i jestem bardzo nie w humorze... 

Napisałabym - jak dobrze, że zaraz święta, choć z drugiej strony boję się pisać o odpoczynkowych planach, bo chichot losu potrafi być okrutny.

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

Mam nadzieję, że Tomek posłuchał wszystkich rad przejętej matki: "gorący prysznic, ciepła herbata, mleko z kurkumą i imbirem, podkręcić ogrzewanie w pokoju" i jego przeziębienie nie zwali go z nóg po dwóch godzinach na zimnym peronie.

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi
mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

I taki to mamy początek nowego tygodnia... 
Dzień dobry w poniedziałek. Niech to mimo wszystko będzie dobry tydzień. 

Ps. Na koniec jedna prośba, może trochę nietypowa, ale skorzystam z tego, że do Domu z Kamienia zaglądają różne osoby. Kochani czy ktoś w pl ma możliwość kupić pewien lek, który jest na receptę? To jedyny specyfik, który ratuje mnie przy migrenach, a moje pudełeczko zaczyna świecić pustkami. Jeśli jest tu ktoś taki, proszę odezwijcie się na maila, messengera czy gdziekolwiek na priv. Będę bardzo wdzięczna.

mercatini di Natale, Dom z Kamienia, Marradi

 

pierniczki

Pierniczenie w Domu z Kamienia 2023

niedziela, grudnia 10, 2023

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych

- To jest Kennedy. 
- Dlaczego akurat Kennedy?
- Bo ten ludek mi nie wyszedł i wygląda, jakby miał rozwaloną głowę. 

***
- Pilnujesz pierników? Nie trzeba już wyciągać? 
- To niech mama sprawdzi, ja wycinam. 
- Żeby ci się nie spalił ten Kennedy.
- Właśnie! Ma być Kennedy, a nie Niki Lauda. 

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych


***
- Co to jest? - zapytał Tomek, pokazując na mój półkwiatek.
- Kwiatek. 
- Kwiatek?
- Krzywo mi się wyciął...
Złapał w palce drobinki ciasta i zaczął dorabiać to i owo. 
- Ej! Teraz wygląda jak Buka!
- Buka? Przecież to żabka.
- Rzeczywiście. Żabka. Nawet podobna.

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych

*** 
- Z tych resztek ulepcie to, co wam fantazja podpowiada - zarządziłam.
 Powoli zaczęłam ogarniać piernikowe pobojowisko.
- Co ty robisz? - podeszłam bliżej - Mikoooołaaaaj! 
- A co sobie Mama zaraz pomyślała? Ja mu dorabiam konia. To jest kowboj, musi mieć konia - z kluchy ciasta Mikołaj zaczął formować kowbojowi coś - powiedzmy, że konia. Do końca nie wiem, czy mówił prawdę. Tak czy inaczej Tomek stwierdził, że to coś wyglądało bardziej jak szczurek z Ratatuja.

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych

- Podoba się Mamie ta kolęda?
- Może być.
- Przecież to jest jakiś kawałek country! - Tomek wtrącił się w dyskusję, zanim się całkiem skompromitowałam. Włączył to, bo lepi kowboja!
- Mikołaj! Miały być kolędy. Włącz coś z Tomka ulubionych!
- Jego już były dwie. Wystarczy.  

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych

- Popatrz jaką ładną rybkę zrobił Tomek! - zagrałam bardzo niepedagogicznie chwaląc jedno dziecko. 
- Taaa... ładną. Dla Mamy Maria Maddalena Donatella też jest piękna. 
 
Kilko mąki, pół kilo miodu, dużo cynamonu, kardamonu i imbiru - oto przepis na słodką tradycję, na wspólny czas, na aromatyczne, ciepłe popołudnie, którego efektami będziemy cieszyć się do świąt - o ile oczywiście część tych efektów zamknę pod kluczem. 

Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych
Dom z Kamienia - pieczenie pierniczków świątecznych

Kiedy rok temu lepiliśmy pierniczki roztkliwiałam się w duszy, że to już ostatnie takie pierniczenie, kiedy mam obydwu chłopców w domu. Tomek jednak już wtedy zapewniał, że nawet jeśli się wyprowadzi, to na pierniczenie i na ubieranie choinki będzie zawsze wracał. 
Co będzie kiedyś, tego dziś nie wiadomo, mimo szczerych chęci pewnie nie zawsze będzie to możliwe, ale ten pierwszy raz po jego wyprowadzce, udał nam się tak, jak chcieliśmy. 
To też znaczy, że pewne nasze rodzinne rytuały są dla niego ważne. 
Na pamiątkę poza wspomnieniami w sercu, mam oczywiście rolkę

To było też ostatnie pierniczenie Mikołaja jeszcze w roli "dziecka". Mam jednak nadzieję, że przejście w stan dorosłości, nie zniszczy w nim dziecięcego uroku, tego bezczelnego czasem szaleństwa, które niezmiennie bawi nas do łez.  

https://www.instagram.com/p/C0pDG4lIjcK/

Przepis na nasze pierniczki od lat niezmiennie ten sam - znajdziecie tutaj. Ciasto robi się szybko, a pierniczki dobre są od razu. Oczywiście jeszcze lepsze, jeśli trochę poleżakują, ale z tym może być problem. My - tak jak zawsze podkreślam - nie dekorujemy ich, bo nie lubimy naciapanego lukru i zbędnego cukru. To już jest kwestia osobistych preferencji. Jeśli zamienicie mąkę zwykłą na bezglutenową - wyjdą tak samo pyszne. 

Przed nami dziś niedziela z marradyjskimi mercatini pod tytułem Marron d'inverno. Mam nadzieję, że uda nam się miły spacer zakrapiany vin brule', zagryzany ulubionymi ciambellini i pieczonymi kasztanami. 
Jutro już kolejny poniedziałek. Za dwa tygodnie wigilia. Jeszcze tylko około dziesięć dni na pełnych obrotach, a potem nadzieja na krztynkę odpoczynku. 

Pięknego dnia! 

Ps. Dla sentymentalnych, poprzednie "edycje": 2021, 2018, 2020, 2019, 2017, 2016, 2015, 2013, 2012... Trochę się zmieniliśmy, ale jak widać powracają czasem podobne dialogi;)

https://www.instagram.com/p/C0pDG4lIjcK/

choinka

Choinka... choinka...

sobota, grudnia 09, 2023

Choinka w domu z kamienia, święta w Toskanii, blog Kasi Nowackiej

Świt znów odmalował się takimi kolorami, że nic tylko tworzyć poezje - oczywiście jeśli ma się wystarczająco rozwinięty warsztat słowa. Zawołałam Mikołaja do okna, bo on, tak jak ja, na pewne obrazki jest wyczulony i obydwoje nie mogliśmy nadziwić się urodą poranka. 

Piątek był dobrym dniem, choć niestety w ostatniej chwili plan na popołudnie uległ zmianie. Ostatecznie nie dotarliśmy na inaugurację szopek w Portico di Romagna. Zamiast tego na pocieszenie poszliśmy do baru i urządziliśmy sobie prawdziwy turniej karciany.

Najważniejszym elementem dnia było - zgodnie z włoską tradycją - ubieranie choinki. Wyszła znów taka "nasza", a śmiechu i głupot przy jej ubieraniu oczywiście nie brakowało. Pomyślałam też sobie, że chyba w każdym domu ubieranie choinki rządzi się utartymi zasadami. 

Na przykład, kiedy byłam mała, choinkę przywiezioną ze szkółki obsadzał Tata, potem on też montował lampki, zakładał gwiazdę na czubku i kiedy byliśmy jeszcze bardzo mali to również on wieszał najcenniejsze bombki - wieszał je na górnych gałązkach, po pierwsze, żeby nikt ich nie trącił, a po drugie, żeby dobrze je było widać. Te wyjątkowe bombki mieliśmy dzięki cioci, która pracowała przy ich dekorowaniu. W szarych peerelowskich czasach, gdy wszystkie choinki wyglądały tak samo, nasza była "luksusowa", bo wisiały na niej takie okazy, które generalnie wędrowały na eksport. Były bardzo cenne i myślę, że moja Mama ma je do tej pory i niezmiennie przetrzymuje w starym przedwojennym pudle na kapelusze. 

Obok luksusowych bombek na eksport były też cuda zrobione jeszcze przez moją babcię. Do tej pory pamiętam pięknego anioła, który nie wiadomo gdzie potem przepadł i dwie baletnice w bibułkowych spódnicach - różową i błękitną, były też folkowe pająki, pawie oczka i łańcuchy z bibuły i słomek. Piękna była zawsze ta nasza choinka. 
 
Choinka w domu z kamienia, święta w Toskanii, blog Kasi Nowackiej

W Domu z Kamienia też zawsze jest żywa choinka. Zawsze z korzeniami, bo ciętych w Italii się nie sprzedaje. Taką choinkę można potem posadzić i dać jej drugie życie. Nasza najładniejsza choinka do tej pory rośnie w ogrodzie świętej Barbary. Miejmy nadzieję, że tegoroczna przetrwa i nie podzieli losu poprzedniczki, która nie przetrwała ekstremalnych upałów. 

Do tej pory ja byłam szefem montującym lampki, ale w tym roku zadanie to przejął Mikołaj. Widząc moje fantazyjne plątanie - ostro je skrytykował powołując się na Brunelleschiego, że gdyby architekt widział to moje "falowanie" to by się za głowę złapał.

- To ma być stile pierścieni! Widzi? O tak... A nie kombinować bez sensu.
- Widzi, widzi...
Tak oto Mikołaj został nie tylko "obsadzaczem" choinki, ale też głównym architektem "lampkowym". Gwiazdka na czubek, którą lata temu podarowała mi Ellen, została natomiast zamontowana rękami Tomka. 

- Tylko ja nie sięgam. Możesz mnie podsadzić - zapytał Tomek brata - będziemy jak Duda ze swoim synem. 
- To nie był Duda, to był ten drugi... 
Korciło mnie żeby zrobić zdjęcie, ale nie chciałam psuć zabawy. 

Nie mamy luksusowych bombek w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, jak kiedyś te na peerelowskiej choince, ale mamy ozdoby niezwykle cenne. Naszą ulubioną ze wszystkich jest niezmiennie bałwanek, o którym pisałam w zeszłym roku. W tym roku zaszczyt powieszenia go przypadł również Tomkowi. 

Dziś przede mną jeszcze praca, długim weekendem cieszą się tylko chłopcy, ale już za kilka godzin zabierzemy się za nasze coroczne pierniczenie i mam nadzieję, że ich aromatem wypełni się cała sobota. 

Pięknego dnia. 

STILE to znaczy STYL 

Bocconi

Choinka, wodospad i maskotka reklamowa

piątek, grudnia 08, 2023

Dom z Kamienia, Kasia Nowacka, wodospad Bocconi, Gdzie Dante mówi dobranoc

W poniedziałek, kiedy byłam jeszcze na początku mojego florenckiego bajania, działo się wiele dobrego i tylko notowałam w głowie, żeby o niczym potem nie zapomnieć, bo bardzo nie lubię luk w toskańskich notesach. 

Znów zdarzył się cud i udało mi się wygospodarować wolne popołudnie, które natychmiast spożytkowaliśmy z Mario na wojażowanie. Niestety pogoda nie chciała z nami współpracować i deszcz, który miał nadejść dopiero pod wieczór, postanowił nie mieć taktu i zjawił się już po obiedzie. Na szczęście nim przybrał na sile udało nam się dotrzeć nad wodospad w Bocconi, tuż u stóp opuszczonej wioski Bastia. Tym, którzy takie tajemnicze miejsca lubią, do znudzenia będę przypominać o książce Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc. Może jeszcze jakimś cudem ktoś o niej nie słyszał? 

Poza tym, w przedświątecznym czasie, muszę trochę książkami pospamować i mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone. Do tego celu używam też bezczelnie mojej żywej maskotki, która w tej roli sprawdza się doskonale i robi to z rozbrajającym urokiem. Mowa oczywiście o Mario. 

A ile zabawy przy kręceniu zwykłej rolki
- Teraz! Vai, vai! Nie... jeszcze raz. Zasłoniłaś tą swoją czapą cały wodospad. 

***
- Wejdziesz tu? - Mario, żeby przetestować pieniek najpierw sam wtarabanił się na mokre zwalone drzewo, bo już mu się w głowie jakiś kadr uroił.   
- Hm... Finirà male...* - skomentowałam pod nosem, pokonując kamień po kamieniu. (*to się źle skończy)

Wtarabanić się wtarabaniłam, ale wszystkie zdjęcia wyszły ruszone, za co Mario pewnie by się dostało, gdyby honoru nie uratował innymi kadrami. Ja natomiast przy schodzeniu zawisłam nad wodą jak te śmieszne pandy na instagramowych filmikach, którymi codziennie męczy mnie Mikołaj i niewiele brakowało, a skończyłoby się rzeczywiście male.  
 
Dom z Kamienia, Kasia Nowacka, wodospad Bocconi, Gdzie Dante mówi dobranoc
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka

Dla przypomnienia pozwolę sobie podkleić dawne wpisy, w których już o tym miejscu bajałam. Warto zawitać w te strony zwłaszcza teraz, bowiem pobliskie Portico di Romagna każdego roku od 8 grudnia do 6 stycznia zamienia się w miasteczko szopek. Chyba nie trzeba dodawać jaki mamy plan na dziś? 

8 grudnia to - jak już też wielokrotnie wspominałam - początek okresu świątecznego, który zakończy się 6 stycznia. Dziś zatem w Domu z Kamienia rozświetliła się choinka i stanęły świąteczne gadżety. Grincha wysłałam chwilowo na urlop i staram się świątecznymi drobiazgami cieszyć. 

Z choinką to w ogóle był taki cyrk, że niemal do reszty osiwiałam. Przez majowe powodzie, w których ucierpiały plantacje Romanii, znalezienie choinki graniczyło z cudem. Jedyny ratunek był w Julicie i jej marradyjskim sklepie ogrodniczym. Wspaniałomyślnie zatrzymała dla mnie ostatnią choinkę - piękną i zgrabną - za co raz jeszcze z serca dziękuję. 

Dobrego dnia!

Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka



Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka
Gdzie Dante mówi Dobranoc, wodospady Bocconi, Kasia Nowacka



Florencja

Street art z sensem, brzydota, mania wielkości i garść ostatnich refleksji po florenckiej niedzieli

czwartek, grudnia 07, 2023

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia

- O! To ciekawe! - zatrzymałam się przy obrazku street art, żeby zrobić zdjęcie - tego chyba jeszcze nie widziałam.

Jeśli ja do street artu mam wyjątkową słabość, to Mikołaj na jego punkcie ma prawdziwego hopla. 

- To kto to jest? - zapytał trochę zaczepnie. 
- Dante, Virgilio i... - tu się nie popisałam, więc ze wstydu nie przytoczę całej wypowiedzi.
- Przecież to Caronte! (Charon) - pospieszył z objaśnieniami - przewozi nieszczęśników przez Acheronte do piekła. 
- Ile ja się od ciebie uczę... - przyznałam z pokorą i w duchu kolejny raz pozazdrościłam Mikołajowi znajomości Boskiej Komedii.

Dom z Kamienia Opera del Duomo, Sekrety Florencji

- Słuchaj mamy jeszcze czas do wejścia na kopułę. Chyba zdążymy zobaczyć też muzeum. Masz ochotę?

Weszliśmy do Museo dell'Opera del Duomo. Nawet jeśli znamy je już na pamięć, to zawsze warto, zawsze mnóstwo emocji!

- Ja akurat to wolę te drugie drzwi - ocenił Mikołaj - nie Paradiso. 
- Andrea Pisano?
- To znaczy, że on z Pizy? - zasmucił się teatralnie i zaraz wycedził przez zęby najpopularniejszy slogan z livorneńskich murów - Pisa m...a.
- Mikołaj! Piza jest cudowna!
- A Matka tak niby kocha Florencję, a potem mówi, że lubi Pizę! Coś tu nie gra.
- Pewnie, że lubi... O! Zobacz Giotto! - zmieniłam temat. - On wisiał oryginalnie w kościele San Giorgio! Kiedyś opowiedział mi o nim konserwator, którego tam spotkałam. Nie wiedziałam, że teraz oryginał tutaj jest przeniesiony. 
Mikołaj wymamrotał coś, co chyba było wyrazem uznania dla Giotto. Do Giotto jeszcze się chyba nigdy o nic nie przyczepił, tak jak i do Dantego.

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia

- Jak Mama mówi? Że ona jest piękna? - Mikołaj zatrzymał się przed Marią Magdaleną.
- Mówię, że jest piękna w swojej brzydocie. 
- Bez sensu tak kombinować. Dlaczego nie powie, że jest po prostu brzydka?
- Bo nie jest. To znaczy jest tak brzydka, że aż piękna! - broniłam zacięcie Maddaleny. 
- To jak takie gadanie, żeby komuś nie zrobić przykrości. Jak ktoś jest brzydki, to jest brzydki i tyle. Wie, dlaczego ona jest brzydka? 
- Dlaczego?
- Bo sam Donatello chciał, żeby była brzydka. Nie musi więc Mama dorabiać ideologii. 
- Piękna... 
- Z tyłu wygląda jak Yeti. 
Rozejrzałam się, czy nikt nas przypadkiem nie słyszał i pociągnęłam Mikołaja dalej.
- Lepiej chodźmy do Michelangelo. Tam się mogę pozachwycać w spokoju. 

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia

- Wiesz, że twarz mężczyzny trzymającego Jezusa to autoportret Michała Anioła? 
W odpowiedzi najpierw usłyszałam prychnięcie. 
- Mania wielkości... "Ja będę tym, który trzyma Jezusa!" Oni wszyscy mieli jakieś problemy - stwierdził na koniec z przekąsem.

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia

Od mojej ostatniej wizyty w Muzeum sporo się zmieniło. Nareszcie oddany został do użytku ostatni poziom i taras Brunelleschiego, z którego można sfotografować kopułę i nacieszyć nią oczy w spokoju. Z serca więc polecam nawet tym, którzy muzeum już kiedyś widzieli. 

Po muzeum mieliśmy jeszcze chwilę czasu, więc postanowiliśmy nasz Brunelleschi Pass wykorzystać maksymalnie i zajrzeliśmy do baptysterium. Teraz niestety zasłonięte jest wewnątrz rusztowaniami, ale informacja o tym pojawia się już przy kupnie biletów, więc nikt się nie oburza. 
- Zobacz to zodiak - pokazałam Mikołajowi element posadzki. Jest częścią tego zagadkowego Gnomone. Wiesz kto był tu ochrzczony? 
Mikołaj sypnął kilkoma nazwiskami, ale nie trafił.
- Twój ulubiony Dante.
- O! - szczerze się ucieszył.

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka

Po baptysterium i muzeum przyszedł czas na kopułę, o której opowiadałam wczoraj. Kiedy zeszliśmy zapytałam:
- To najpierw Santa Reparata czy Campanile?
- Byliśmy na górze, to teraz dla równowagi chodźmy w dół i dopiero potem znów pójdziemy w górę. 
- Dobry plan. 
Mikołaj chciał jeszcze raz odwiedzić podziemia Duomo. On może tryska przy każdej okazji sarkazmem i bezpardonowością stylu wypowiedzi, lubi prowokować i nie zna świętości, ale w duchu jest niezwykle wrażliwym na sztukę i historię człowiekiem. Jestem z tego dumna, choć to przecież nie moja zasługa. Myślę, że człowiek się z tym musi urodzić. 

- Niech popatrzy - Mikołaj zatrzymał się nad mozaiką przykrytą szkłem.

Dom z Kamienia, Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka, blog Dom z Kamienia
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka

- Niesamowite, prawda? Jak niektóre symbole zmieniły znaczenie i w naszych głowach dziś budzą skojarzenia, o których tym, którzy układali te posadzki nawet się nie śniło. 

- Czy to są jej prawdziwe kości? - zapytał Mikołaj przed Santa Reparatą.
- Zawsze mam wątpliwości. Kto to może wiedzieć? Dla mnie równie dobrze mogą to być resztki jakiegoś zwierzęcia. Mania relikwii to dla mnie w ogóle lekka makabreska. 

Na koniec zwiedzania została nam dzwonnica. To - tak jak kopuła - był dla Mikołaja pierwszy raz, dla mnie natomiast "enty". Pięknie widać stamtąd kopułę, choć mi osobiście ograniczona siatką (z oczywistych względów) widoczność nie do końca odpowiada. Wejście jest łatwe i nawet osoby z lękiem wysokości nie będą miały problemów. Dziś nie ma już czasu na opowiadanie o Campanile, ale niezmiennie zachęcam do lektury moich książek - o Campanile więcej słów znajdziecie w Nowe Sekrety Florencji i okolic

https://www.empik.com/nowe-sekrety-florencji-i-okolic-nowacka-katarzyna,p1371701941,ksiazka-p
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka
Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka

Po wykorzystaniu całego biletu i dwóch wspinaczkach oraz ponad dziesięciu kilometrach po mieście zaczynaliśmy być zmęczeni. Zamiast więc snuć się dalej w poszukiwaniu wyższych wrażeń, poszliśmy na Santo Spirito na zasłużone aperitivo. 
Dopełnieniem naszego pięknego dnia była tak zwana złota godzina, która swoim światłem odprowadziła nas na stację. Okazało się, że Mikołaj nie znał tego określenia, tak jak też nigdy nie słyszał o niebieskiej godzinie, więc przez chwilę poczułam się ekspertem - znów mogłam nauczyć czegoś moje dziecko.  

Dom z Kamienia i Sekrety Florencji, Katarzyna Nowacka

Czas już mnie dziś pogania, więc powoli uciekam. Mikołaj wszystkim bardzo dziękuje za wczorajsze życzenia i serdecznie pozdrawia. Dziś do Domu z Kamienia zawita bolończyk, więc już się cieszymy na jutrzejsze celebrowanie naszych tradycji Immacolata Concezione. Choinka czeka na ustrojenie! Tu wielki ukłon dla Julity, która uratowała mnie z choinkowej opresji! 
Czeka też zaległa opowieść o wyprawie nad wodospad, ale to też już na pewno nie dziś. 

Pięknego dnia!

SNUĆ się to po włosku na przykład GIROVAGARE