urodziny

A mała dziewczynka się śmieje...

środa, lipca 31, 2024

Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

Nie mam odwagi przytoczyć dziś "na głos" słów Mikołaja, które wygłosił, kiedy w zeszłym roku na moim torcie stanęło 46. Tak czy inaczej słowa te wracały do mnie w myślach wiele razy w czasie ostatnich miesięcy i przyprawiały mnie o dreszcze. Krótko mówiąc od dziś jestem starsza od mojego Taty i to wydaje mi się takie abstrakcyjne... 

Wczoraj też szukając w szafce świeczek odkryłam, że dzisiejsza kombinacja cyfr jest dokładnie odwrotnością tegorocznych cyfr mojej Mamy! 47 i 74... Przedziwny układ! 

Siódemkę bardzo lubię, tych siódemek w moim życiu jest wiele, trzy już w samej dacie urodzenia - siódmy miesiąc i siedemdziesiąty siódmy rok... Moje pierwsze dziecko urodziłam siódmego dnia i siódmego miesiąca, młodsze w innym miesiącu, ale dnia siedemnastego. I dziś kończę 47 lat... 
 
Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

To był burzliwy rok. Nie było spektakularnych sukcesów (życie nie składa się ze spektakularnych sukcesów!), w zamian za to przetoczyło się kilka prawdziwych kataklizmów, które na zawsze pozostaną w pamięci. We wrześniu trzęsienie ziemi w dosłownym tego słowa znaczeniu, które podarowało nową traumę, a potem metaforyczne, rodzinne trzęsienie ziemi z tsunami i tornadem. To był też pierwszy rok życia z jednym już tylko dzieckiem pod tym samym dachem oraz rok kolejnej lekcji, że z ufnością wobec ludzi trzeba bardzo uważać i nim otworzy się przed kimś drzwi swojego domu, lepiej się pięć razy zastanowić.

Trzęsienie jedno minęło i mam nadzieję, że podobne atrakcje zostaną nam oszczędzone, drugie poukładało na nowo świat i nauczyło pokory i otwartości, stając się chyba jedną z najważniejszych i najtrudniejszych życiowych lekcji, rok z samym Mikołajem w gnieździe był najpewniej przedostatnim zanim to gniazdo całkiem opustoszeje i był bardzo piękny i wyjątkowy, a nadszarpnięta ufność wobec ludzi... no cóż - nauczyła ostrożności, a może niczego nie nauczyła... 

Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

Tyle w kwestii trudów, a teraz to, co wywołało uśmiech - tych momentów było zdecydowanie więcej i na nich lepiej się skupić! 

Przede wszystkim zrealizowany plan rodzinnych wakacji i to zrealizowany tak, że klękajcie narody! Odwiedziłam Francję, Hiszpanię, popatrzyłam na ocean, powędrowałam szlakami Pirenejów. W tym roku odwiedziłam też nowe miejsce w Italii - wspaniały, wielkanocny wyjazd do Bolzano! Wracałam też do miejsc, które już dobrze znam - do ukochanej Florencji, do równie ukochanego Livorno, znów popłynęliśmy na Capraię, byłam w Rimini, w Bolonii, w Ravennie, w Pizie, w Volterze, w Certaldo, w Lukce, wędrowałam śladami Etrusków, wojażowałam z Mario Rangerem po bezdrożach Toskanii i Romanii, przeszłam setki kilometrów po Apeninach, odwiedziłam multum wystaw i muzeów, uchwyciłam tysiące kadrów, napisałam niezliczoność słów...

Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

To był też rok spotkań z ludźmi. Do Marradi zawitała Mama i cała Świta w komplecie, Paw, starzy przyjaciele, nowo poznani znajomi, niektórzy wrócili nawet dwa razy. Spotkałam się z moimi kochanymi dziewczynami: H., J., O. - każdej z osobna dziękuję, że byłyście i czekam na więcej! Dziękuję za nowe spotkania i całkiem nowe znajomości, które narodziły się nie tak dawno, ale już stały się bardzo ważne. 

I choć w duszy jestem samotnikiem i naprawdę bardzo lubię być sama, to musicie wiedzieć, że Wy wszyscy jesteście w moim życiu bardzo ważni! Za to bycie - realne, codzienne, raz na jakiś czas, wirtualne, myślami, słowem pisanym, gestem - z całego serca dziś dziękuję <3 

Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

Patrzę na moją mapę marzeń sprzed kilku miesięcy. Kilka z nich teraz bym zmodyfikowała, ale na to będzie czas, kiedy znów nadejdzie odpowiedni układ gwiazd. Wiele z nich się pewnie nie spełni, a już na pewno nie w najbliższym czasie. Jednak prawdę mówiąc - im więcej tych marzeń trudnych do spełnienia, tym większa we mnie siła. To one napędzają mnie każdego dnia. To one spychają mnie rano z łóżka, to one każą łapać za pióro, ołówek, długopis, to one każą wyjść, iść, byle przed siebie, fotografować, celebrować każdą najmniejszą chwilę. Siła marzeń ma ogromną moc, więc naprawdę warto marzyć! Ja bez tego mojego worka marzeń nie umiałabym żyć. 

Za miesiąc spakuję plecak i wyruszę na samotny trip. To tak, żeby dotrzymywać obietnic danych samej sobie i żeby nigdy nie ustawać w szukaniu inspiracji. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie dla mnie łaskawy i że przede wszystkim zdrowie będzie mi dopisywać. Tego ostatniego życzę sobie niezmiennie, najbardziej, bo to jest jedyna rzecz, na którą niestety do końca nie mamy wpływu. 

Kasia Nowacka urodziny, Blog Dom z Kamienia, Marradi

Gdzieś tam w środku jestem nadal małą dziewczynką, nie mamą dorosłych dzieci, nie blogerką, nie autorką trzech książek, tylko małą dziewczynką z blond warkoczykami w falbaniastej sukience, która siedzi pod kopką słomy na starym zdjęciu. Ta mała dziewczynka patrzy dziś na te 47 i zaśmiewa się w kułak, szczerze tymi cyferkami ubawiona. Miej się dobrze mała dziewczynko! Zawsze i wszędzie! 


Ravenna

Złota Ravenna na upalny dzień

wtorek, lipca 30, 2024

Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej

Po dwóch intensywnych dniach moich Gości, których przywiały w te strony przede wszystkim kwestie zawodowe, przyszedł czas na część relaksacyjną. Wybór destynacji padł na Ravennę, a potem spontanicznie też zrodził się pomysł, żeby dotknąć morza w Lido di Dante. 

Powietrze było gorące i ciężkie, tak samo jak ciężkie robią się teraz gałązki winorośli obwieszone coraz bardziej intensywnym fioletem. Odrobina wiatru, jego delikatne powiewy czuć było jedynie na plaży. W mieście wszystko stało, duszność i niemal tropikalna wilgotność sprawiały, że skóra była wciąż lepiąca. Ekstremalne upały, jakie panują ostatnio szczególnie w środkowej części Włoch dały moim Gościom popalić. Zdaję sobie sprawę jak trudno jest funkcjonować w takiej aurze, kiedy nie jest się przyzwyczajonym do południowego klimatu. 

Jeśli o mnie chodzi, to ja mam drugie jaszczurkowe wcielenie, więc mnie jest przy takich temperaturach to graj i już mi żal, że wcześniej czy później ten czas minie...  
 
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej

Mimo wymagającej aury, dzień w Ravennie minął nam pięknie. Wielką przyjemnością było dla mnie móc wrócić do mozaikowej stolicy, zachwycić się na nowo śladami Bizancjum, estetyką Wschodu, lapis lazuli, zielenią i złotem. Poza tym Ravenna to przecież Dante - z oczywistych powodów tu zdecydowanie bardziej czuć jego ducha, a wielbiciele Boskiej Komedii mogą zwiedzać miasto śladami wersów słynnego dzieła.  

Już od dawna wybieram się do Ravenny sama (i wciąż wybrać nie mogę), żeby sfotografować tutejszy StreetArt - nie każdy bowiem wie, że w mieście jest dużo pięknych murali oraz prac artystów znanych z działalności w innych włoskich miastach - na przykład we Florencji. Wystarczy wspomnieć o najważniejszych: BLUB i jego serii "Sztuka umie pływać", czy też Lediesis i ich cykl SuperWoman.

Następnym razem mam zamiar sfotografować Dantego Kobry i słynną Darsenę, dzięki której Ravenna w pełni zasłużyła sobie na miano stolicy StreetArtu.  

Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej

Uwielbiam wszelkie fuzje. Połączenia, splątania, kombinacje poza schematem. Uwielbiam, kiedy skrajności egzystują razem, zjednoczone w idealnej symbiozie. Ravenna taką fuzją zdecydowanie jest - fuzją dawnych czasów, świętości, bogactwa oraz przaśnej prostoty, romagnolskiej mentalności, bezpretensjonalności jeżdżącej na rowerze, zajadającej na obiad piadinę. 

Nie jestem oryginalna zachwycając się tym miastem. Przede mną peany głosili Dante, Byron, Dario Fo czy Klimt. 

Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej

I o Klimcie na koniec dwa słowa. 
To właśnie po podróżach do Ravenny i podziwianiu na własne oczy tutejszych mozaikowych cudów rozpoczął się w karierze artystycznej austriackiego malarza okres nazywany złotym, który też z czasem stał się właśnie jego wizytówką.

Jest w bazylice San Vitale również pewien detal w kamiennej posadzce, który szczególnie zafascynował Klimta. To labirynt - motyw dosyć popularny w sztuce, pobudzający niezmiennie fantazję i rozbudzający ciekawość. Labirynt w Ravennie jest jednak podwójnie wyjątkowy, gdyż bierze początek w muszli...

W symbolice chrześcijańskiej sam labirynt był przedstawieniem drogi, jaką musiała pokonać dusza pielgrzyma, wędrując do Ziemi Świętej. Detal ten na Klimcie zrobił szczególne wrażenie, gdyż postanowił o nim napisać w liście do matki. 

Mówi się, że przejście nim jest oczyszczeniem duszy... A gdybyście chcieli powędrować ze mną nie tylko starym labiryntem, kliknijcie tutaj.

Pięknego dnia!

Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia, Ravenna, blog Kasi Nowackiej

praca

A zatem dobrej nocy...

poniedziałek, lipca 29, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Tak właśnie było - czyli nie było! Nie było czasu na poranny wpis, bo dzień wypełnił się bardziej, niż plecak na  bagaż podręczny, kiedy leci się z Ryanairem. Lekcja, zdjęcia na zamówienie, wycieczka do Ravenny z moimi Gośćmi, przystanek nad morzem, pożegnalny kieliszek wina, przyjazd bolońskiego dziecka, lekcje na dzień kolejny, kilka porad on line i jeszcze próba przeczytania i sprawdzenia aktu notarialnego, ale tu... Tu już mózg posłuszeństwa grzecznie odmówił. Mało tego - posłał mnie do stu diabłów. Mózg nie jest w końcu taki młody i zna swoje granice.

Nawet jednego słowa długopisem dziś nie napisałam... 

Było za to dużo słów mówionych. Słów szczerych, ciekawych, słów współodczuwających, słów zrozumienia, słów do śmiechu, słów niosących nowe, słów inspirujących, porozumiewawczych, słów "nie na wiatr". 

Wiatr był tylko we włosach u schyłku lipcowego dnia i to była radość wielka, bo w ogóle nie myślałam, że do Lido dziś zawitam. Pewnie w wakacje już w ogóle mi się to nie uda w celach relaksacyjno prywatnych, to choć przez chwilę mogłam się tam znaleźć będąc "w pracy". I to było cudowne. Ach ta woda w temperaturze lekko przestudzonego rosołu! 

Wieczorem na zakończenie czasu w miłym towarzystwie był też toast za moje urodziny, bo kto mi zabroni świętować już dwa dni przed czasem?? Dodatkowo od dziecka bolońskiego spłynął w moje ręce pierwszy (podobno nie ostatni!) prezent. 

Jutro jeszcze nie zwalniam w moim letnim kołowrotku, ale jutro, kiedy już uporam się z lekcjami, chcę się tylko cieszyć dziećmi. A właściwie to chcę to cieszenie zacząć już dziś, a zatem dobrej nocy! 

praca

Nowe zadania, zagadkowe miejsca i wspomnienie starych marzeń

niedziela, lipca 28, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Gdybym zadała zagadkę - częścią jakiego domu czy też domku jest to zdjęcie? - pewnie minęłyby całe lata świetlne, a i tak nikt by nie odgadł. Dziś jeszcze zdradzać nie będę, bo to jest temat, do którego emocjonalnie muszę się nastroić. Temat dla mnie niełatwy. To zupełnie coś innego niż pisanie o kwiatkach, górach, Modiglianim czy dojrzewających pomidorach. Całą sobotę wypełniły kadry przedziwne. Trafiłam do miejsca, którego do tej pory do końca nie potrafię zrozumieć - to znaczy zrozumieć wszystkie jego detale, połączone w przedziwnym, niemal absurdalnym koktailu. Z drugiej strony cieszę się, że to miejsce udało mi się znaleźć, bo mam nadzieję, że tym sposobem stanęłam na wysokości zadania, jakie zostało mi powierzone kilka miesięcy temu. Reaserch - co innego kiedy robi się go dla siebie, a co innego dla innych i to w trudnym dość temacie. Hmmm powiedziałabym nawet - w bardzo trudnym. 

Ostatnie dni są bardzo intensywne. Ta sobota była intensywna do kwadratu, ale i tak największa intensywność spodziewana jest dziś. 

Jednym z moich marzeń dawno temu w czasach stania u progu dorosłości, kiedy już pogodziłam się z tym, że Akademia Sztuk Pięknych ma za wysokie progi na moje nogi, było dziennikarstwo. Jednak i z tego marzenia szybko musiałam zrezygnować, a powodem - tak jak przy Akademii - były prozaiczne finanse. 

Dziś jednak na chwilę być może wcielę się w rolę quasi dziennikarza. Z jednej strony to ekscytujące, ale z drugiej mam chyba tremę, choć żadnych wywiadów z nikim przeprowadzać nie będę. Moim zadaniem będzie stać się niewidoczną, a to przez lata chowania się za monitorem komputera wychodzi mi chyba całkiem nieźle.
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Poza różnymi dziwnymi miejscami, poza poszukiwaniami i zadaniami z serii "mission impossible", był też czas na miejsca w oczywisty wspaniałe, prosecco, na smaczny obiad gdzieś w trasie, na wymianę doświadczeń. 

Dobrego dnia! A kto dziś pracuje, tak jak ja, temu dobrych pracowych wiatrów!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej


Livorno

Modigliani i przekręt stulecia w Livorno

sobota, lipca 27, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Livorno Modigliani

Lipiec wbiegł na ostatnią prostą, a mnie na samą myśl aż ściska w gardle. Jeszcze zdjęcie z Mikołajem niezrobione, jeszcze sesji w słonecznikach brak... Nie będę jednak w sobotni ranek smęcić i nikogo tą moją przedwczesną tęsknotą za lipcem - który przecież wciąż trwa - zanudzać i zarażać.  

Wczoraj we Florencji temperatury szybowały pod niebo - dla mnie i dla takich jaszczurek jak ja pod niebo, a dla większości bardziej adekwatnym byłoby pewnie określenie "pod piekło". W takiej temperaturze zwiedzanie oczywiście nie jest łatwe, a więc i moje zarażanie miłością do Florencji jest z dużym prawdopodobieństwem skazane na porażkę. Do tego - jedna z ulubionych trattorii okazała się zamknięta, co było dla mnie zaskoczeniem, bo zwykle pauzy urlopowe trattoria da Rocco miała pod koniec sierpnia, tymczasem w tym roku wyłączona jest z działania do jutra. Niestety tych informacji nie było ani w Google, ani na stronie www, tylko na profilu fb. 

Choć dzień był trudny do zwiedzania ze względu na temperatury, które nawiasem mówiąc punkt krytyczny mają osiągnąć w ten weekend, to nie było tak tłoczno, jak na przykład w maju. Zawsze to coś na plus. 

Tak czy inaczej, nie miało być dziś o gorącu, ani o Florencji, ani o mojej tęsknocie. Już od dwóch dni nie znajduję czasu, żeby podzielić się pewną ciekawą anegdotą, w której bohaterami są moje ukochane Livorno, Modigliani i kilku dowcipnisiów. Ciekawa jestem, czy ktoś zna historię, od której 24 lipca minęło dokładnie 40 lat. 

W lipcu 1984 roku Livorno znalazło się na językach całego świata... 
Jak mówi legenda w 1909 roku Modigliani przyjechał z Paryża do miasta swojego urodzenia, by odetchnąć. Wynajął studio w Mercato Vettovaglie i z pasją zabrał się do rzeźbienia. Kiedy jednak pokazał swoje nowe dzieła - trzy głowy - przyjaciołom z Caffè Bardi, ci nie tylko je skrytykowali, ale też bezlitośnie wyśmiali. Podobno wściekły Modigliani w furii wrzucił rzeźby do głównego kanału - do Fosso Reale. 

W prawdziwość tych zdarzeń wierzyły władze Livorno z burmistrzem na czele. Postanowiono zorganizować poszukiwania rzeźb i w tym celu przeczesać dno Fosso Reale. Moment był wyjątkowy, bowiem miasto szykowało się na świętowanie 100-lecia urodzin Modiego. Aby uświetnić rocznicę, zorganizowano wyjątkową, niebanalną wystawę, na której miały być zgromadzone rzeźby artysty. Pieczę nad wszystkim trzymała Vera Durbé, dyrektorka muzeów livorneńskich oraz jej brat Dario, dyrektor Museo dell'Arte Moderna w Rzymie. 

Drenaż kanału zaczął się 14 lipca. Oczy lokalnej prasy zwrócone były na Livorno, a mieszkańcy od rana do wieczora stali wzdłuż fosso i obserwowali poszukiwania. W końcu 24 lipca wyłowiono pierwszą głowę, potem następną i w końcu ostatnią. Wyrzeźbione kamienne głowy były dziełami Modiglianiego - jak ocenili znani w tamtym czasie eksperci, autorytety z dziedziny sztuki rozemocjonowani do granic możliwości, wśród nich nawet młodziutki Antoni Sgarbi. Już nie tylko lokalna prasa śledziła livorneńskie wydarzenia - do miasta zjechała się telewizja i dziennikarze z całego świata. To było przecież epokowe znalezisko! 
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Livorno Modigliani

Wszystko, włącznie z nowymi katalogami było już gotowe na otwarcie wystawy. Wtedy "na scenę" weszło trzech studentów: Pier Francesco Ferrucci, Michele Ghelarducci Piero Luridiana, którzy ogłosili, że są autorami jednej z wyłowionych głów, deklarując przy tym, że głowa wyrzeźbiona została w ich ogrodzie przy pomocy zwykłej wiertarki. Na dowód wszystkiego zaprezentowali zdjęcia, na których udokumentowali wszystkie swoje działania, włącznie z wrzucaniem rzeźby do wody - na wypadek, gdyby nikt im nie wierzył. Ich pomysł narodził się na początku poszukiwań, na zasadzie - "szukają głów Modiego, a więc dajmy je im!" Nie sądzili jednak, że ktoś - najsłynniejsi eksperci - ich rzeźbę oceni jako autentyczne dzieło Modiglianiego i że staną się tym samym bohaterami historii, o której będzie mówił cały świat. Co najwyżej spodziewali się być bohaterami pierwszej strony lokalnego dziennika i zasłynąć jako nieco bardziej kreatywni studenci. 

Chłopcy zostali zaproszeni do telewizji i w programie na żywo opowiadali o swoim przedsięwzięciu. Co ciekawe - mimo niezaprzeczalnych dowodów, część historyków sztuki - pewnie ze wstydu - nadal upierała się przy autentyczności rzeźb. 

Autorem dwóch pozostałych głów był Angelo Froglia - malarz i rzeźbiarz, który swoim czynem chciał pokazać jak media manipulują ludźmi. Jego performance przeszedł jednak bez echa, bohaterami całego zdarzenia pozostało już na zawsze trzech zwykłych studentów. 

Po tym wszystkim zatęskniłam za Livorno. Modiglianiego ostatnio miałam na wyciągnięcie nie tylko ręki, ale wręcz nosa, a Livorno... Minął prawie rok!

- Może byśmy wyskoczyli do Livorno? - zapytałam Mikołaja, kiedy już skończyłam opowiadać mu tę historię.
- Tylko nie w ten gorąc. 
- To może we wrześniu? Bardzo mi się znów zachciało do Livorno. 
- To pojadą!
- No to pojadą. 

I mam nadzieję, że rzeczywiście "pojadą", bo Livorno... Livorno to Livorno. Nie umiem mojej fascynacji tym miejscem logicznie wytłumaczyć.  

PRZEKRĘT to po włosku TRUFFA, choć w tym przypadku lepszym określeniem jest słowo BEFFA lub BURLA (czyli zakpienie sobie z kogoś w taki sposób jak studenci)

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej, Livorno Modigliani

lato

Kumulacja kwintesencji

piątek, lipca 26, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Czwartkowe letnie wieczory wibrują muzyką, smakują swojską pastą, mamią straganami... 

Te mercatini to dla mnie jedna ze składowych kwintesencji marradyjskiego lata... Zjeść, spotkać się przypadkiem i nie przypadkiem, przejść placem góra dół i jeszcze raz i znów góra dół, do zmęczenia nóg. Przystanąć co kilka kroków i porozmawiać chwilę ze znajomymi. Potem usiąść na placu, cieszyć się słodyczą lodów i orzeźwiającym prosecco, słuchać włoskich szlagierów, podziwiać starsze panie piękne i kolorowe, rozczulać się widokiem ganiających się bobasów...

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Tych letnich kwintesencji będzie już za chwilę prawdziwa kumulacja, ale nim zacznę się nimi delektować czekają mnie dwa tygodnie wyjątkowo intensywne. Cieszę się, że i w tym roku udało mi się przyciągnąć do Marradi nowe osoby, cieszę się, że tyle się dzieje i że niektóre spotkania stają się dla mnie cennym źródłem inspiracji, lekcją, plecionką nowych nitek słynnej blogowej pajęczyny. 

Poza tym delektujemy się smakami lata i wolnych chwilach rozpieszczamy się z Mikołajem pysznymi obiadami i kolacjami. Kolekcjonuję teraz na potęgę nowe przepisy i mam wrażenie, że każdy jeden jest lepszy od poprzedniego. Może w weekend uda mi się podzielić nowym odkryciem... Jako zapowiedź - ostatnie zdjęcie.

Enigma w planowaniu podróży Mikołaja się rozwiązała i chyba już wszystko gotowe, Mario ma się lepiej, moje zakwaterowanie na samotny trip "przebukowane".  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Dobrego dnia!

PRZYCIĄGNĄĆ to po włosku ATTIRARE 

codzienność

Zmarszczone czoło środowego popołudnia

czwartek, lipca 25, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Środa po południu nieco zmarszczyła czoło przez drobne zmartwienia. Sprawdza się powiedzenie, że równowaga w przyrodzie musi być zachowana. Tu rozkwit, tam oklapnięcie... Z Bolonii nareszcie powiało optymizmem, na który czekałam od miesięcy. Dobre nastroje dzieci, to w ogóle dla mnie podstawa dobrobytu umysłowego. Chyba tylko inna matka jest w stanie to zrozumieć. A zatem Bolonia na plus, ale dla odmiany przygasł Mikołaj. Raz, że dziwnie mu było po raz pierwszy bez towarzystwa, do którego przyzwyczaił się w ostatnich tygodniach, a dwa nie mogliśmy się uporać ze wszystkimi rezerwacjami jego Wielkiej Podróży. Niby wszystkie etapy zostały w aplikacji "zabukowane", ale biletu na jeden z końcowych etapów w spisie brak i nijak nie umiemy tej enigmy rozwiązać. Mam nadzieję, że w końcu odpisze nam jakiś konsultant z krwi i kości, zamiast znienawidzonej przeze mnie AI lub innego bota. A może zagląda do Domu z Kamienia ktoś, kto ma doświadczenie z planowaniem podróży Interrail? Będę wdzięczna za każdą podpowiedź. 

Do zmarszczonego czoła środowego popołudnia przyczyniło się też samopoczucie Mario. Jak zdrowie nawala to jest dopiero klops. Tym sposobem zamiast relaksować się po wczesnym obiedzie w moim ulubionym zakątku pod szczęślinem, jeden stres zaczął gonić drugi. 

Olśniło mnie też - przy organizowaniu podróży Mikołaja, żeby sprawdzić, czy w dzień mojego zaplanowanego wyjazdu na samotny trip nie ma przypadkiem żadnego strajku kolei państwowych. I co? I jest! Szach Mat! Na szczęście mogłam jeszcze przesunąć moją rezerwację na bookingu, ale to oznacza, że zamiast łapać weekend, będę kasować dodatkowy dzień lekcyjny. Trudno. Mam nadzieję, że uczniowie mi to wybaczą. 

I tak to się w drugiej połowie środy porobiło markotnie, więc dla "odmarszczenia" czoła nałożyłam na twarz jakąś szmatkową maseczkę, w której wygląda się jak wypisz wymaluj Hanibal Lecter i na pociechę duszy odpłynęłam w lekturę, wypinając się na resztę zmartwionego świata. 

W "zbawianiu świata" czasem trzeba znaleźć równowagę i pamiętać też o swoim własnym komforcie - tym bardziej, że od dziś na kilka dni znów wskakuję na najwyższe obroty. Żadnego leżenia pod szczęślinem, żadnego kręcenia pomidorów czy marzeń o zdjęciach w słonecznikach.
Ale w zamian za to trochę nowych doświadczeń i nowych znajomości, co jest niezmiennie ekscytujące.

Pięknego dnia!
 
ZMARSZCZYĆ CZOŁO to po włosku AGGROTTARE LA FRONTE


kuchnia

Kulinarne wyżyny i inne przyjemności

środa, lipca 24, 2024

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Dzięki kilku odwołanym lekcjom mogłam przygotować dla Przyjaciół pożegnalną kolację jak należy! I takie gotowanie i planowanie to ja rozumiem. Czym innym jest kucharzenie w przelocie i w jeszcze większym przelocie wymyślanie menu, a czym innym jest możliwość skomponowania tego menu na spokojnie z detalami i potem równe spokojne zrealizowanie go. I tak właśnie było wczoraj! 

Na kolację przyszedł też Mario i jak sam powiedział "buono" było wszystko, nawet owoce, nawet wino, wszystko. A moja sałatka z trippy na zimno została zjedzona w kilku dokładkach i tu Mario nie krył słów uznania. Przyjaciele też chwalili, ale Przyjaciele chwalą zawsze, nawet jak im zaserwuję spaghetti aglio, olio e peperoncino, co oczywiście bardzo mnie cieszy!   

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Chciałam, żeby menu było zaskakujące, żeby było smaczne i żeby respektowało przynajmniej część zasad przymusowej diety jednego z biesiadników. Dlatego podałam dwie sałaty - jedną klasyczną, drugą naszą letnią ulubioną z brzoskwiniami, potem torta sałata z cukinią i kwiatami cukinii, dalej wspomnianą sałatkę z flaczków na zimno i w końcu scaloppine z kurczaka z cukinią. 

Radość przy tym gotowaniu miałam wielką i chyba to przełożyło się na efekt. Uwielbiam film "Przepiórki w płatkach róży" i myślę, że czasem rzeczywiście można przekazać nasze emocje w przygotowanych z sercem daniach. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Dzień był wspaniały, bo poza kolacją, 50 centami i dziewczynką z warkoczami, listonosz przyniósł też wyczekaną paczkę z moją ukochaną spódnicą po liftingu i z pięknym szalem na zimę, a właścicielka posiadłości, w której organizuję ślub na przyszły rok okazała się osobą niezwykle kreatywną i pogodną w rozwiązywaniu napotkanych trudności i już cieszę się na tę współpracę. 

Dziś natomiast chwila towarzyskiego oddechu, ale już od jutra rozkręci się nowa karuzela. Cieszę się na nowe znajomości i nowe doświadczenia - te potrafią być bardzo ubogacające. 

Pięknego dnia!

Ps. Przepis na zimne flaczki już wkrótce.