czas

Letni falstart i oszukiwanie czasu

środa, marca 31, 2021


Pewnie tylko mi się wydaje, że czas znów przyspieszył, ale tak silne jest to "wydawanie się", że aż mnie panika ogarnia, bo kalendarz zdaje się pędzi w jakimś chorym galopie. W tym tempie to naprawdę zaraz będzie czerwiec, nie mówiąc o... Chciałabym więc zgłosić postulat: można trochę wolniej?! 

Gdzie tu się spieszyć, zwłaszcza teraz, kiedy nam się takie piękne lato zrobiło??? 
Wolałabym żeby dni sączyły się powoli, jak woda z górskich źródeł, żeby można się było tym co dookoła cieszyć jak najdłużej. Tymczasem "wczoraj" było Boże Narodzenie, a dziś już marzec dobiegł do mety...

W tym tygodniu - trzeba przyznać - mamy nie wiosnę, a lato! Lato wypisz wymaluj! Wiosna i to podobno całkiem kapryśna ma wrócić od niedzieli wielkanocnej, a tymczasem "plażowanie", motyle nad głową i ciepełko, które myślę w słońcu ociera się spokojnie o 30 stopni. 


Zmieniam przy takiej aurze codzienny rozkład dnia. Nie uciekam zaraz po obiedzie na marsz. Najpierw chwila wygrzewania się na balkonie albo w ogródku razem z jaszczurkami, a dopiero potem kilometry i w czasie tych kilometrów też przystanek na łapanie słońca. W górach też pełno jaszczurek. 
Kiedy siedzę na łące, kiedy się w moim marszu zatrzymuję, mam wrażenie, że i czas przynajmniej na chwilkę zwalnia. Oczywiście to tylko wrażenie, ale tak czy inaczej to miłe uczucie. Skupić się przez chwilę na detalach, na kwiatkach, na trelach, na panoramie Apeninów z każdym dniem coraz śmielej zieleniących się, to trochę jakby oszukiwać czas. W tym momencie jakby i on stanął nam za plecami i gapił się, gapił razem z nami, zamiast pędzić, galopować byle dalej...


Colombę "na święta" zjedliśmy już do połowy i to jest jedyny akcent, który przypomina mi o tym, że Pasqua już tuż tuż... 
Tymczasem ciao, ciao marzo!  Oby i kwiecień dał nam trochę miłych chwil! Dobrego dnia!

OSZUKAĆ to po włosku FREGARE (wym. fregare)

życie codzienne

Pierwszy irys, zwiewności wypakowane i prawie lato

wtorek, marca 30, 2021

Z "Koronkowych Notesów"
Słońce praży tak przyjemnie, że zsuwam nawet ramiączka sukienki. Zwiewności zadzieram bezwstydnie do góry i znów postanawiam nie iść dalej. Jeszcze raz rozkładam się jak Dyzio Marzyciel z nadzieją, że tak jak zwykle jestem na łące sama i na takie bezwstydne rozgogolenie mogę sobie pozwolić bez niechcianych świadków. Wysyłam dwa zdjęcia A., ale zaraz mi głupio, bo po co tak tym ciepłem dobrym ludziom dokuczać, kiedy im jeszcze zima macha ogonem przed nosem... Oby jak najkrócej, wtedy będziemy się dzielić wiosną bez moich wyrzutów sumienia.

W poniedziałek naprawdę była pół wiosna pół lato - przynajmniej na tej łące, na której bawiłam się w Dyzia. Temperatura pozwalała na gołe nogi i na zwiewności. I w takich okolicznościach przyrody - nawet jeśli człowiek problemów ma po kokardy - zdecydowanie łatwiej życie ogarnąć.

Nad Lamone zakwitł pierwszy dziki irys. Ależ mi się buzia do niego uśmiechnęła! Mam wrażenie - pewnie to tylko wrażenie - że ten przywilej znalezienia pierwszego fiore di san Giuseppe, pierwszej prymulki, pierwszej kwitnącej gałązki czy pierwszego iryska należy do mnie. 
Wszystkie wymienione to mniej więcej ten sam czas, ale irys to już wyższy poziom zaawansowania wiosny! Jeśli kwitną już irysy, to i zwiewności nie są wcale nie na miejscu.


A jeśli chodzi o zwiewności, to aktualnie jestem na etapie: ciepłe spakowane, letnie leżą furą na podłodze na środku sypialni i czekają na wyprasowanie. Szczerze przyznam, że już nawet w takiej formie oko cieszą niemal w równym stopniu co pierwszy kwitnący irys. 

Zaczynamy naszą pierwszą ciepłą porę w nowym domu. Muszę obmyśleć miejsca na leżak, na chwilowe zachłystywanie się słońcem, by skóra jak najszybciej zrobiła się złocista. Muszę wystawić też rośliny z piwnicy - myślę, że to już jest ta pora. Niech oddychają świeżym powietrzem, niech łapią to słońce marcowe, z którego i ja z radością korzystam.

Dziś tak krótko, bo czasu mało, a i zajęć - dla kontrastu po kokardy. Są takie dni - i dziś niewątpliwie jest jeden z nich - kiedy czuję się jakby spraw do ogarnięcia było zbyt wiele. Oczywiście kroczek po kroczku, powoli powolutku wszystko ogarnę. Innego wyjścia przecież nie mam.
Dobrej reszty dnia!

DAĆ RADĘ to po włosku FARCELA (wym. farczela)

szlak Garibaldiego

Trekking pod wieloma tytułami

poniedziałek, marca 29, 2021

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Mogłabym ten trekking "ostatnio - niedzielno - marcowy" zatytułować na wiele sposobów. Na przykład "trekking, który zaczął się kwiatami nawet nad głową i skończył sercem na drodze" albo "trekking - dokończenie starego szlaku" czy też "trekking dwa razy pod tą samą górę" albo jeszcze banalnie "trekking Garibaldiego". Wiele epitetów mniej lub bardziej wyszukanych ciśnie się na usta, tak jak wczoraj cisnęły się słowa "no wypłaszcz się wreszcie" albo tak jak cisnęły się do oczu łzy wzruszenia, kiedy już schodziłyśmy, a przed nami jak na dłoni rozciągnęła się cała dolina Lamone i szczyty Apeninów aż po horyzont... 
Mogłabym też zatytułować ten trekking jako ten, który dał nam porządnie w d..., ale wyrażać się tutaj nie będę, a poza tym takie trekkingi to ja właśnie lubię! Satysfakcja bezcenna! Mogłabym już dziś powtórzyć za osiołkiem ze znanej bajki: JA CHCĘ JESZCZE RAZ! 

A oto jak nam było, powędrujcie z nami:
 
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Popolano Dom z Kamienia blog

Ruszyłyśmy z Popolano wczesnym "poobiedziem" szlakiem Garibaldiego z tego samego magicznego miejsca, którym zachwycałam się tak niedawno. Kwiatów zatrzęsienie, kwiatów dywany u stóp, san Giuseppe nad głową. Dalej kawałek skorupki, a to jest zawsze piękny znak, że natura się odradza, że rodzi się nowe życie. Jeszcze dalej wodospad, który T. nazwała bardzo wyszukanym epitetem, ale to może niech zostanie off the record. 

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Musiałyśmy się trochę powspinać nim dotarłyśmy do pierwszych panoramicznych widoków, ale to dobrze, bo wtedy przystanek lepiej smakuje. Na szczycie czekał na nas pierwszy punkt charakterystyczny całej trasy - Ca di Go', którą zidentyfikowałyśmy na mapie. Tym razem T. oprócz niezbędnych cukierków miała też porządną mapę i ta mapa okazała się bezcenna. Niech się schowają "sresy dzipiesy" i guglemapy. 

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Od Ca di Go' szlak zaczął opadać w dół, co cieszyło i nie, bo jasnym było, że jeszcze przynajmniej jedna wspinaczka będzie nas czekać. 
Za szczytem droga przez jakiś czas była szersza i wygodniejsza. Tym razem szłyśmy przez piękne kasztanowe gaje.
Na samym dole przywitał nas jeszcze jeden i rzecz jasna nie ostatni rajski widok. Mały kamienny domek z kwitnącymi przed nim magnoliami. Znów chwilę porozpływałyśmy się w zachwytach  i dopiero potem ruszyłyśmy dalej. Musiałyśmy porzucić "gościniec", bo od domu szlak znów kierował się w górę kostropatą ścieżką.

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Ścieżka miejscami była jak "gzymsik" - przywłaszczyłam sobie to określenie T., bo trudno o trafniejsze. Znów szłyśmy wąziutkim szlakiem z tysiącem prymulek, fiołków i przylaszczek u stóp, a  T. pokazała mi jak wygląda i czym pachnie daglezja. Natychmiast jedna gałązka umaiła mój plecak. 
Po około 45 minutach od przystanku na szczycie dotarłyśmy do drugiego ważnego punktu - do schroniska Valnera. Oczywiście w czasach pandemii nie pełni ono swojej funkcji, więc tylko przystanęłyśmy, żeby zerknąć na mapę, pozdrowić gospodarza i ruszyłyśmy dalej polną, sielską drogą, ku naszej radości chwilowo prawie po płaskim i co najpiękniejsze - z zachwycającym widokiem na budzące się do życia gaje kasztanowe.
  
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Sielska droga doprowadziła nas do imponującego, opuszczonego kamiennego domostwa. Dalej znów zaczynała się chropowata od kamieni stroma ścieżka, na widok której T. aż usiadła, żeby odpocząć na zapas. Ten odcinek dał nam chyba najbardziej popalić, tym bardziej, że już jedno konkretne wejście miałyśmy w nogach i przemaszerowane kilometry nie były bez znaczenia.

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Znów były kwiatki, w dołkach kupy bardzo kulturalnego zwierzaka, młode listeczki, gzymsiki i nasze sapanie... Aż w końcu dotarłyśmy na szczyt do miejsca, w którym poprzednio zawróciłyśmy. 
Teraz mogłyśmy z ulgą pogratulować sobie tamtej decyzji, bo znając już trasę miałyśmy pewność, że w życiu nie zdążyłybyśmy wtedy przed nocą. W życiu!!!

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Na Spianamonte czy też Pianamonte panował niezwykły spokój. Ciepłe wiosenne słońce oblewało łąki, a widoczne w oddali szczyty zdawały się ciągnąć bez końca... To są takie momenty, kiedy kończą mi się słowa. Słowa są zbyt banalne albo może ja nie znam odpowiednich słów, bo aby opisać ten niezwykły świat, tamten moment, chwilę nieprawdopodobną jak największy dar, potrzeba poezji!
A może najlepiej opisać je ciszą... 

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Złapałyśmy oddech i ruszyłyśmy dalej - czekało nas jeszcze jedno małe podejście nim szlak na dobre zaczął opadać w dół. I tam gdzie zaczął opadać - znów wyrwały nam się z ust zachwyty. 
Człowiek tak stoi i mówi: "jak pięknie!" I zaraz to "pięknie" wydaje się takie banalne, nie na miejscu, takie nijakie. 
Miejsce tak wyjątkowe, że chce się rozłożyć ręce i przytulić je do serca. 

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog

Potem jeszcze jeden kamienny dom, konie na pastwisku, szpalery cyprysów przy drodze. I wreszcie na koniec serce na drodze zupełnie jak kropka na końcu zdania - kropka na koniec  bajkowego trekkingu. 

T. z serca dziękuję za towarzystwo i nowy szlak, który kto wie kiedy bym odkryła. Mam nadzieję, że szybko znów zmienią nam kolory i powędrujemy szczytami do Crespino.

Dobrego dnia!

KROPKA to po włosku PUNTO 

Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog
Trekking Toskania, Marradi, Dom z Kamienia blog


życie codzienne

Lekkość bytu

niedziela, marca 28, 2021

Kasia z Domu z Kamienia - blog, Marradi

Ileż tu dookoła miejsc, w których człowiek może zapomnieć, że świat od roku stoi na głowie. Miejsca tak zdumiewające, tak sugestywne, że od samego patrzenia na nie, stopy jakby odrywały się od ziemi. Powraca i przez chwilę trwa nieprawdopodobna lekkość bytu... 

Łąka z samotnym drzewem w pobliżu Cavallary zdecydowanie do tych miejsc należy. Niby nic. Niby tylko łąka i drzewo i jeszcze Apeniny w tle, za plecami i wszędzie dookoła.  Niby tylko cisza i natura. Niby tylko spokój i ani żywej duszy. Niby tylko trochę kwiatów, resztki kamiennej rudery, niby kilka karłowatych dębów... Niby nic. 
Wciąż aktualne są słowa, które napisałam dawno temu: "zawsze będę tu wracać, nawet kiedy już nie będę".  
 Kasia z Domu z Kamienia - blog, Marradi
Dzika orchidea - Dom z Kamienia blog, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu Toskanii

Wiatr momentami zrywał się silniejszy i zakłócał wiosenne ciepło, ale w końcu nawet Mario zdjął czapkę, a to - jak nie raz pisałam - większe świadectwo istnienia wiosny niż nawet całe stado jaskółek. Długo staliśmy i po prostu gapiliśmy się przed siebie, analizując pierwszy i dalszy plan centymetr po centymetrze: tu obserwatorium, tam Trebbana, tam za drzewami będzie kościółek Grisigliano, tam szałas Bufalo, tam Monte Mauro, które w świetle marcowego słońca, przez chwilę wydawało się białe jak Apuane. 

Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi

A potem, kiedy już się napatrzyliśmy, kiedy nasyciliśmy oczy widokami dalekimi wpadł mi w oczy jeden z dąbków, które szpalerem chronią łąkę od północnej strony i który zdawał się przyjaźnie wyciągać gałęzie w moją stronę. Zaraz przypomniało mi się jak w czasie jednego z moich ostatnich samotnych spacerów zatęskniłam za łażeniem po drzewach. 

Szłam wtedy sama, a pod stopami co jakiś czas pojawiały się bardzo świeże ślady wilka. Zaczęłam więc w myślach zastanawiać się co by było gdyby i jak szybko umiałabym wspiąć się na jakieś drzewo... 

Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi

Wspiąć się na drzewo... 
Przecież kiedyś my - warszawskie dzieci pół naszych wiejskich wakacji spędzaliśmy na drzewie. I to było takie niezwykłe siedzieć gdzieś wysoko na gałęzi, wygłupiać się, skubać korę, dyndać w powietrzu nogami i spoglądać na świat z góry. Wtedy też czuliśmy tę nieprawdopodobną lekkość bytu...
Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio wdrapywałam się na jakieś drzewo, ale pamięć odpowiedziała echem. Dorastamy i zapominamy. A przecież wcale nie musi być trudno znów choć przez chwilę poczuć dziecięcą lekkość. Wystarczy na przykład znaleźć miłe drzewo. 
Ten dąb jakby specjalnie do mnie wyciągał "ręce"...

Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi

Marcowy wiatr szarpie włosy, Apeniny jeszcze bez zieleni, jeszcze niebiesko bure, samotne drzewo dopiero pokazuje zalążki liści. Dyndam sobie w powietrzu nogami, a wiosenna sukienka łopocze jakby chciała tymi łąkami pognać z razem wiatrem. Lekkość... 

Musiałam przyjechać aż tutaj, żeby znów obudzić w sobie dziecko i dziecięcy entuzjazm. Siedząc na gałęzi przypomniałam sobie jak kiedyś spędziliśmy pół dnia na wielkiej brzozie i "bawiliśmy się" (wiem wstyd!) obieraniem jej z białej warstwy kory. Kto by wtedy pomyślał, że prawie czterdzieści lat później będę sobie ot tak siedzieć na toskańskim dębie... 

Wcale nie chciało mi się wczoraj z "cavallarowej" łąki wracać. Wspominaliśmy dawne pikniki, jeżyny, spacery, a ja cieszyłam się lekkością, która wypełniła mnie po końcówki włosów, których marcowy wiatr wcale nie chciał zostawić w spokoju...

Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia - blog o życiu w Toskanii, Marradi

LEKKOŚĆ BYTU to po włosku LEGGEREZZA DELL'ESSERE (wym. ledżdżerecca dellessere)