I tak oto październik 2019 piękny jak malowany żegna się z nami w łzawym nastroju. W środę skapitulowałam i uruchomiłam piec. Nawet nie tyle dla ciepła, bo jednak wciąż można było spacerować po dworzu w grubszej bluzie, ale bardziej dla klimatu, dla oka, które cieszyły płomyki skaczące za szybką. Bez słońca, bez światła to zaraz się człowiekowi robi byle jak na duszy.
Środa popisała się tak zwaną klasyczną pogodą "barową". Tu wprawdzie do baru chodzi się przy każdej okazji i nie okazji, przy każdej aurze, świątek, piątek i tak dalej, po prostu we Włoszech do baru się chodzi i basta!
Tak czy inaczej przy tak burej pogodzie szklaneczka czegoś mocniejszego to jak lekarstwo na duszę i ja dziś mam dla Was właśnie coś na rozgrzewkę, dla kurażu, coś wyjątkowego! Jeszcze jedna zaległa historia, która "dla odmiany" początek bierze we... Florencji.
Bez obawy! Nie będę dziś zanudzać kolejną "Ostatnią Wieczerzą", ale żeby nie było - mam jeszcze jedną w zanadrzu! Dziś coś bardziej przyziemnego, szczypta hedonizmu, po tym całym sacrum ostatnich dni, dla równowagi czas na odrobinę profanum. Oto przed Państwem koktajl Negroni i jego historia!
Okazja, by opowiedzieć o jednym z najbardziej znanych koktajli świata jest nie byle jaka, bo oto w tym roku Negroni świętuje dokładnie 100 lat.
Legenda mówi, że na początku zeszłego stulecia żył we Florencji hrabia Camillo Negroni. Ekscentryczny światowiec miał w zwyczaju zatrzymywać się na aperitivo w Caffe' Casoni (późniejsza Giacosa) przy via Tornabuoni i zamawiać zawsze koktajl zwany Americano.
Americano był popularnym wtedy drinkiem, w skład którego wchodziły: woda sodowa, campari i czerwony wermut. Pewnego dnia jednak hrabia znudzony tym samym napitkiem poprosił barmana, by ten dodał do koktailu odrobinę mocy, on sam zaproponował, że może by tak wodę sodową zastąpić ginem!
Nowa wersja Americano szybko stała się popularna. Początkowo zmodyfikowany drink nazywano Americano w stylu Negroni, a z czasem przyjął oficjalną nazwę Negroni.
Gdyby ktoś po deszczowym dniu miał ochotę zaserwować sobie florenckie aperitivo, podaję przepis: 3 cl ginu, 3 cl campari i 3 cl czerwonego wermutu, do tego dużo lodu i plaster pomarańczy. Alla vostra!
Podczas jednej z ostatnich florenckich wypraw próbowałam odnaleźć legendarny lokal. Po Giacosie przeszedł on w ręce Roberto Cavalli, ale teraz jego miejsce - o ile się nie mylę - zajął Giorgio Armani.
Niedosłowne tłumaczenie, ale sens ten sam polskiego WASZE ZDROWIE - to ALLA VOSTRA (wym. alla wostra)