codzienność

Zarwane noce i rdzawe piegi

piątek, września 30, 2022

Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka

Kolory powolutku zaczynają się zmieniać, choć oczywiście tutaj przełom września i października jest jeszcze nadal bardzo zielony. Najpierw pojawiają się niewielkie rdzawo-czerwone plamki, jak piegi na zielonej twarzy Romanii. Właściciel winnicy powiedział, że pierwsze czerwienieją winorośle Syrah, dopiero za nimi cała reszta. Winobranie już się skończyło  Na gałązkach zostały tylko te grona, z którymi będą działy się cuda i z których powstanie wyjątkowe i bardzo niepopularne słodkie wino.  

Wizyta w winnicy, choć niby znam już to wszystko na pamięć, była dla mnie niezmiennie wielką przyjemnością. Po pierwsze za każdym razem uczę się czegoś nowego, a uczyć się uwielbiam. Po drugie obcowanie z ludźmi, których życie wypełnia prawdziwa pasja jest bardzo inspirujące i po trzecie posmakowanie dobrego wina to czysta przyjemność. Dobrze jest, kiedy życie wypełniają właśnie te drobne przyjemności. 

Dziś pogoda nadal ma kaprysić, ale już od jutra wszystko się zmieni. Październik przybędzie niczym ciocia z Ameryki tylko zamiast luksusowych łakoci ma przywieźć w walizce jesienne lato. Wszystkie portale pogodowe trąbią o nadejściu "ottobraty"
 
Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka

Dzisiejsza noc była nieprzyzwoicie krótka, więc moja twarz wygląda jak pomięte prześcieradło. Dwadzieścia lat temu można było zarwać całą noc i wciąż mieć twarz jak płatek róży. Na szczęście nie mam dziś w planie prezentowania się na czerwonym dywanie, więc mogę sobie być bezstresowo zwiędła, a radości z miłego towarzystwa, z ponownego spotkania, z rozmów do nocy nigdy dosyć!

- Odeśpisz w ciągu dnia? - pyta Tomek z politowaniem.
- Może... Odespałabym w weekend, ale z drugiej strony mnie nosi, poza tym tyle mi zdjęć jeszcze brakuje, a pogoda ma być przednia...
- Nie jedź nigdzie. Odpocznij. 
Łatwo powiedzieć. 

Ja z tym odpoczynkiem to nadal nie umiem się poukładać. Z jednej strony się zarzekam, że jutro, że w niedzielę, że w następnym tygodniu, a potem wychodzi jak zwykle. A w ogóle to powinnam się wyłączyć ze wszystkiego na dobry tydzień, żeby w spokoju dokończyć książkę... Pobożne życzenie!

Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka
Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka

I jeszcze wieści o Mario, bo tyle zmartwionych osób o niego pytało. Mario ma się dużo lepiej. Mam nadzieję, że tak pozostanie, choć nauczona doświadczeniem ostatnich dwóch lat, wiem, że może być różnie. 

Niech weekend ładnie się popisze, zapisze, zapamięta, wymaluje. Niech to będzie dobry początek października. 

PIEGI to po włosku LENTIGGINI (wym. lentidżdżini)

Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka
Degustacja wina - Gdzie Dante mówi dobranoc. Kasia Nowacka

codzienność

Arteterapia i dobre momenty o każdej porze

czwartek, września 29, 2022

Sekrety Florencji - Dom z Kamienia blog Kasia Nowacka

Nie pamiętam już ile razy patrzyłam na Davida. Ile razy zatrzymywałam się na końcu sali, żeby najpierw nacieszyć się nim z daleka. Nie wiem też ile razy jeszcze musiałabym go odwiedzić, by zacząć patrzeć na niego bez emocji. W ogóle myślę, że to nie jest możliwe. 

Czy istnieje coś takiego jak arteterapia? Pytam spontanicznie, bez wertowania Google. Tak sobie myślę, że jeśli istnieje muzykoterapia, aromaterapia i kto wie co jeszcze, to chyba arteterapia jest jak najbardziej możliwa. W moim przypadku na pewno tak to działa. 

Nie pierwszy już raz miałam wczoraj to uczucie i nie raz też już podkreślałam, że obcowanie ze sztuką działa na mnie jak balsam. Oczywiście nie przepędzi problemów, nie odsunie zmartwień, niczego nie rozwiąże ale sprawi, że na trochę zrobi się człowiekowi miło na duszy nawet w pochmurny dzień.

Sekrety Florencji - Dom z Kamienia blog Kasia Nowacka

Wrzesień już zakłada buty, a moi ostatni wrześniowi goście zaraz będą pakować walizki. Łzawo się ten miesiąc z nami żegna, ale na szczęście kaprysy pogodowe nie przeszkodziły ani w spacerowaniu po Florencji, ani degustacji wina, ani dobrych humorów nie zaburzyły. Pogoda jest jaka jest i nie ma co nad nią deliberować. Trzeba brać z każdego dnia to, co najlepsze. Sączyć, smakować każdą chwilę z ciekawością, i entuzjazmem, tak jak smakuje się doskonałe wino w zaprzyjaźnionej winnicy, bo każda nawet deszczem zakrapiana i targana wiatrem chwila ma swój niepowtarzalny smak - smak, który się już nie powtórzy. 

Sekrety Florencji - Dom z Kamienia blog Kasia Nowacka

Dobranoc czy już dzień dobry? Mój budzik zadzwoni za niecałe pięć godzin. To chyba rekord jeśli chodzi o porę publikowania wpisu. Taki moment - dobry moment, choć padam na twarz ze zmęczenia. Niech jeszcze będzie "dobranoc".

DOBRANOC to po włosku BUONA NOTTE

codzienność

"Kurier poranny", czyli wieści najpilniejsze i to co ulubione

środa, września 28, 2022

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Wtorek minął mi w większości przed komputerem...
Kiedy nie ma warsztatów, lekcje włoskiego wracają na pełen etat, a tak naprawdę to na dwa etaty. Wtorek w całym tygodniu jest teraz dniem najbardziej przeładowanym i wieczorem zawsze podpieram się nosem. A w ten wtorek to już w ogóle było apogeum, bo raz, że noc zarwana, dwa, że stresy związane z Mario, a trzy, że w związku z tym musiałam ogarnąć kilka dodatkowych spraw. Mario na szczęście ma się lepiej, ale pobyt w szpitalu to dla niego katorga, w czym go rozumiem doskonale i staram się, jak tylko mogę, moralnie go wesprzeć. Mam nadzieję, że szybko wróci do domu i swojej codzienności, bo Mario to człowiek, który jest szczęśliwy, kiedy działa i kiedy jest w ruchu od rana do wieczora.
Niech to się wszystko jakoś sensownie poukłada!

Dziś czeka mnie kolejny intensywny dzień - tym razem intensywny inaczej i bardzo towarzyski. Niestety wygląda na to, że pogoda nie będzie miała zamiaru z nami współpracować i parasol na dziś będzie tym, czego zabraknąć nie może. Jak pech to pech... Na szczęście prognozy na kolejne dni są bardzo optymistyczne i w Toskanii od przyszłego tygodnia na rozgościć się słynna ottobrata, czyli tzw. październikowe lato. 

***
 - A my z matematyki mieliśmy zadane obejrzeć któregoś Indiana Jones i jeszcze Śniadanie u Tiffany'ego - obwieszcza Tomek przy obiedzie, kiedy dyskusja rozkręca się wokół tematów około szkolnych.
- Słucham?
- No tak. Prof chciał wiedzieć, która część nam się najbardziej podobała.
- Ale mówimy o matematyce, tak? - dopytałam niepewna czy dobrze zrozumiałam.
- Tak, ale to przecież liceum językowe! - Mikołaj wtrącił się takim tonem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

***
- Jutro wstaję o czwartej - Mikołaj kończy kolację i ustawia budzik.
- O czwartej??? Po co tak wcześnie? 
- Będę ćwiczyć. 
- Wiem, ale po co już o czwartej wstawać? Ile czasu ćwiczysz?
- Pół godziny.
- To spokojnie możesz pospać do czwartej trzydzieści.
- Nie. Muszę mieć luz. Poza tym to jest tak... - tu Mikołaj przedstawia swój wewnętrzny dialog z typowym dla siebie komediowym zacięciem, którego niestety pisząc nie potrafię oddać. - "Dzwoni budzik o czwartej. Myślę sobie - jeszcze dziesięć minut poleżę. Po dziesięciu minutach - a może dziś sobie dam spokój? Nie, nie mogę! Przecież muszę umyć włosy. Wieczorem nie umyłem, bo postanowiłem, że umyję rano po ćwiczeniu. To jeszcze tylko chwilę poleżę. Nie! Rusz się! Nie chce mi się. No dawaj! Patrzę znów na zegarek - minęło dwadzieścia minut. To może jednak dziś dam sobie spokój - zaraz wstanę i zjem sobie chociaż jajka. Nie! Nie zjem jajek! Jajka jem, kiedy ćwiczę. No dobra idę poćwiczyć. Jest. 4.30." 
Ten ni to dialog ni to monolog trwał dłużej, ale tyle tylko udało mi się zapamiętać.

Czas z chłopcami to czas, który skutecznie poprawia mi humor. Te momenty przy stole, kiedy znów możemy być razem i paplać o sprawach poważnych i tych całkiem głupawych są bezcenne i to jest też to, czego najbardziej mi brakuje w czasie warsztatów, w czasie turystycznej karuzeli, ślubów i wszystkiego co przestawia codzienność na inne tory.

Niech dzień mimo prognoz dobrze się pisze...

TRENOWAĆ to po włosku ALLENARSI (wym. allenarsi)


Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Mario

Odporność

wtorek, września 27, 2022

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Myślę, że mam wysoką odporność na stres. Myślę też, że z wiekiem nauczyłam się nad nim panować. Nawet nie myślę, a wiem to. Widzę samą siebie w różnych sytuacjach i dziś sama siebie zadziwiam, że TO czy TAMTO mnie nie stresuje, bo przecież dawniej nie spałabym całe noce. 
Odporności na stres można się nauczyć, ale oczywiście odporności nie na każdy stres. Przychodzą takie momenty, że człowiek znów nie śpi w nocy, co pięć minut zerka na telefon i nie jest w stanie zatrzymać galopującego w głowie czarnego scenariusza. Ten stres - to wszystko to, co dotyczy zdrowia... Czy mojego czy dzieci, czy bliskich. 

Nie radzę sobie z takimi sytuacjami i od wczoraj targa mną niepokój, bo zdrowie Mario znów zaszwankowało i to w momencie, kiedy mieliśmy z gośćmi zaczynać zabawę z pizzą...

Sytuacja jest pod kontrolą, choć trochę skomplikowana, a do tego sam Mario czuje się nadal tak sobie. Jego też stres rozłożył na łopatki i to nie tylko przez kwestie zdrowia, ale też poczucie niespełnienia wakacyjnych pragnień gości. Choć tu powtarzam, że pizzę przecież jeszcze nie jedną zrobimy! Że najważniejsze to wrócić do formy, a reszta nie ma znaczenia. On niby też to wie, ale... Obydwoje mamy w sobie to absurdalne czasem poczucie obowiązku. 

Bałam się dziś do rana. Bałam się milczącego telefonu. Stres mnie pokonał bezpardonowo. Na pisanie też siły nie miałam, bo o czym tu pisać? Bo niby dlaczego ludzi niepokoić? Bo też włącza się poczucie przyzwoitości, czy to nie jest przypadkiem naruszenie prywatności Mario. I w ogóle - co napisać. 

Już mi lżej. Już jest lepiej. Teraz tylko byle małymi kroczkami Mario wrócił w końcu do dawnej formy. Taka historia to nie pierwszy raz i pewnie niestety nie ostatni. 

Nie wiem jakim cudem po kipiącej stresem, nieprzespanej nocy dałam radę poprowadzić z uśmiechem tyle lekcji. Może jednak nawet na taki stres trochę tej odporności mam? 

Oby kolejny dzień przyniósł trochę spokoju... Nie mam już teraz siły ani na pisanie, ani na nic. 

jesień

O cyklamenach i o jesieni bez marudzenia

poniedziałek, września 26, 2022

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Cyklameny zakwitły pod koniec sierpnia. Mario wysłał mi zdjęcie ślicznej kępki lila róż, kiedy byłam we Francji. Zawsze wyostrzam zmysły na te drobne kroki natury, staram się niczego nie przegapić. W tym uważnym towarzyszeniu naturze można odnaleźć spokój. Dokumentuję każde nowe kwitnięcie i każde "opadanie". W tym roku jednak byłam tak zajęta, że dopiero wczoraj już niemal na końcówce trwania wrześniowych kwiatów, uchwyciłam je w skromnym kadrze i to też w biegu między jednym zadaniem a drugim. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Cyklameny są takie wdzięczne i zupełnie nie pasują do jesieni. Filigranowe, subtelne, świeże, a przecież z tej samej bajki co deszcz, zimne noce i opadłe liście. Wrzesień toskański kipi cyklamenami, Appennino ściele dywany lila róż, a wraz z nimi do gajów kasztanowych zakrada się jeszcze więcej magii. 

Cyklameny to też jedyne kwiaty, których przy całym ich niepodważalnym uroku, nie wypatruję z utęsknieniem. Cyklameny zwiastują koniec lata i kiedy w letniej jeszcze sukience wędruję Via Francini, a spod lip migają pierwsze małe "dzióbki" robi mi się żal i zaraz lęgnie się tęsknota. Zupełnie inaczej jest zimą z kwiatami "San Giuseppe". Och! Przy pierwszym to ja odkorkowuję prosecco!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Ale oczywiście mimo łkającej w gardle tęsknoty za latem, nie mam zamiaru smęcić teraz jesiennie. Bez obawy! Po kilku latach tutaj nauczyłam się lubić jesień i to nie tylko tę z pocztówki zestrojoną w ochrę, ugier i złoto, ale nawet tę szarą, zapłakaną listopadową, opatuloną w chmury i mgły. 

Po pierwsze jesień w Marradi jest piękna i to nie podlega dyskusji. Po drugie to najlepszy czas na trekking, bo kolory w jakie stroi się Appennino to jest spektakl sam w sobie. Po trzecie smaki jesieni są nie do przebicia: kasztany, trufle, grzyby, dynia, granaty, kapusta, kiwi, a potem jeszcze pomarańcze, mandarynki, karczochy. Po czwarte - przychodzi czas, kiedy po długich wiosenno letnich miesiącach pełnych zajęć, szalona karuzela zwalnia, a ja mogę z czystym sumieniem odpocząć. Odpocząć tak na serio, po domowemu, z kocem, z książką, z dłuższą jogą, z bardziej wymyślnym gotowaniem, ze spokojnym pisaniem, z samotnym spacerem. Mam w końcu czas dla siebie samej i to jest coś absolutnie niezwykłego. 

Ach! Jeszcze jedna dobra rzecz - niby po jesieni przychodzi zima, ale wraz z nią dni zaczynają się wydłużać, a dla mnie światło dnia jest tym, co cenię sobie niemal na równi z ciepłem.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Wrzesień zaczął ostatni tydzień. I nim na dobre rozgości się październik, czeka mnie jeszcze kilka intensywnych wrześniowych dni. Do Marradi dotarła kolejna całkiem liczna grupa, a ja postaram się zrobić wszystko, by nowi bywalcy rozkochali się w tej nieznanej Toskanii, a stali bywalcy utwierdzili w przekonaniu, że to naprawdę wyjątkowe miejsce. 

Planowałam podsumować lato i cały czas wakacyjny, ale nadal brak mi czasu. Może zostawię to podsumowanie jako osłodę na jeden z bardziej szarych jesiennych dni?

Polityka. Celowo unikam komentarza powyborczego. Na blogu politykowania nigdy nie było i wolałabym, aby tak już zostało, co oczywiście nie znaczy, że nie mam swoich przemyśleń...

Dobrej kawy, lekkiego poranka i dobrego nowego tygodnia!

ROZGOŚCIĆ SIĘ to po włosku ACCOMODARSI (wym. akkomdarsi)


codzienność

Codzienność uszyta na miarę

niedziela, września 25, 2022

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Niedługo potem jak warsztatowi goście wyjechali, nad Marradi nadciągnęły chmury i zgodnie z prognozami równiutko z zegarkiem rozpadało się na dobre. Padało pół dnia i całą noc, a ranek obudził się w tak gęstych chmurach, że szarość zdominowała wczesnojesienny krajobraz całej doliny Lamone.

Byłam wdzięczna za ten deszcz, bo przy takiej pogodzie jedyne co mogłam zrobić, to zostać w domu i właśnie to zostanie w domu po intensywnych dwóch tygodniach z trzecim intensywnym tygodniem na starcie było jak zbawienie!

Nie zabrałam się za nic produktywnego nie licząc smacznej kolacji i zamiany już na dobre letniej garderoby na jesienną. Na nic więcej nie miałam siły - ani na czytanie, ani na pisanie. Po kolacji otworzyłam netfliksa, żeby obejrzeć jakiś film, który już od tygodni poleca mi Tomek i o którym chcemy porozmawiać, ale chyba nawet nie zdążyłam odpalić początkowych napisów. Zasnęłam nim głowa dotknęła poduszki i spałam jak nieżywa bite dziesięć godzin. Taki sen zdarza mi się raz na pół roku. Po raz pierwszy od nie pamiętam już jak długiego czasu obudziłam się wyspana, wypoczęta i spokojna. Chyba bardzo tego snu potrzebowałam. 

Praca z ludźmi, którą oczywiście uwielbiam, wyciska ze mnie dużo siły. Dzieje się tak dlatego, że za każdym razem daję z siebie wszystko - emocje, uwagę, czas, serce, zaangażowanie. Z natury jestem jednak samotnikiem i każdy towarzyski maraton sprawia, że potem potrzebuję wycofać się do mojej "nory". 
Poza tym warsztaty, czy śluby, czy spacery z Czytelnikami, czy wspólne pizze, degustacje, cokolwiek w większym gronie - wszystko to jest oderwaniem się od codzienności. I z jednej strony jest wspaniałe, bo przynosi coś ekstra, coś nowego, rozwija, uczy, ubogaca, a z drugiej sprawia, że za cichą codziennością tęsknię, bo w całym moim bytowaniu tę moją zwykłą codzienność kocham najbardziej.

Moja codzienność składa się z cichych, samotnych, zwykle ciemnych jeszcze poranków, kiedy myśli krążą tylko wokół pisania. Składa się też z wyjścia do Marradi po zakupy jak najdłuższą drogą, żeby nogi dostały odpowiednią porcję kroków. Codzienność składa się też z wymiany myśli z A. Codzienność to obiad i kolacja, czyli wspólne z chłopcami bycie przy stole okraszone długimi rozmowami. Składa się też oczywiście z długich godzin lekcji - te same znajome twarze, rozmowy, powitania, nauka. W zwykłą codzienność wpisują się też długie spacery tymi samymi ścieżkami, fotografowanie każdego skrawka, znów pisanie i zaraz gotowanie i cisza i spokój i szemranie Lamone. Zorganizowałam moją codzienność na miarę własnych marzeń, dlatego tak chętnie do niej wracam, dlatego tak mi w niej dobrze. 

Przede mną jeszcze kilka godzin w rytmie "zwykłej codzienności" i zaraz znów wskakuję na wyższe obroty, bo do Marradi zmierza całkiem pokaźna grupa. 

Pięknego dnia!

ZROBIONE NA MIARĘ to po włosku FATTO SU MISURA (wym. fatto su mizura)

Acquacheta

Kto ukradł Acquachetę? - czyli jeszcze jeden wrześniowy trekking

sobota, września 24, 2022

Dom z Kamienia Acquacheta wodospad Dantego

Kolor wody zlewa się z jednej strony z wciąż zadziwiająco intensywną zielenią buków i dzikich kasztanów, z drugiej strony z szarością kamieni, które są głównym budulcem doliny. Na tych kamieniach malują cieniami swoich gałęzi te same buki i dzikie kasztany. Obraz się zamyka. Tylko natura potrafi być tak spójna... Nieprawdopodobnie spójna.

Przechodzimy jednym mostkiem, potem drugim, zaglądamy do "domu ropuchy", a woda w tle to szemrze, to szumi, to pluska małymi kaskadami. Idziemy chwilę po równym, potem kostropatym fragmentem pod górę, że kolana lądują prawie pod brodą, a zaraz znów w dół raptownie, zdecydowanie i jeszcze raz wszystko od nowa i tak kilka razy, aż dochodzimy do starego młyna. 

Od młyna coraz ciszej. Od młyna nie słychać już nawet drobnych wodospadów. Wyciągam książkę i czytam mojemu towarzyszowi wyprawy fragment Divina Commedia Dantego: 

Jak z własnym ujściem zapieniona rzeka

Na wschód od Wizo do morza przecieka, 

Z gór Apeninu, zwana Aquachetą,

Nim zstąpi w głębsze na dolinach łoże; 

Przy Forlì traci to imię, a potem,

Jak z gór kaskada spadając z łoskotem, 

Grzmi wód hałasem przy San Benedetto, 

Gdzie z tysiąc ludzi pomieścić się może: 

Z takim łoskotem ze stromej skał ściany, 

Staczał się strumień krwią zafarbowany, 

Ażem ogłuchnął na oboje ucho.

(tłum. Julian Korsak)

Jak z własnym ujściem zapieniona rzeka Na wschód od Wizo do morza przecieka, Z gór Apeninu, zwana Aquachetą, Nim zstąpi w głębsze na dolinach łoże; Przy Forlì traci to imię, a potem, Jak z gór kaskada spadając z łoskotem, Grzmi wód hałasem przy San Benedetto, Gdzie z tysiąc ludzi pomieścić się może: Z takim łoskotem ze stromej skał ściany, Staczał się strumień krwią zafarbowany, Ażem ogłuchnął na oboje ucho. (tłum. Julian Korsak)
Jak z własnym ujściem zapieniona rzeka Na wschód od Wizo do morza przecieka, Z gór Apeninu, zwana Aquachetą, Nim zstąpi w głębsze na dolinach łoże; Przy Forlì traci to imię, a potem, Jak z gór kaskada spadając z łoskotem, Grzmi wód hałasem przy San Benedetto, Gdzie z tysiąc ludzi pomieścić się może: Z takim łoskotem ze stromej skał ściany, Staczał się strumień krwią zafarbowany, Ażem ogłuchnął na oboje ucho. (tłum. Julian Korsak)

Tymczasem im bliżej Acquachety tym ciszej. Wody szemranie tylko ledwo ledwo. Potok poprzecinany jak zebra suchymi kamieniami, którymi spokojnie można przejść na drugą stronę. Poza tym ścieżka, nawet tam, gdzie zwykle stopa zapada się w błocie po kostki, tym razem sucha jak pieprz. Zły znak... - myślę sobie - zły znak...

Jak z własnym ujściem zapieniona rzeka Na wschód od Wizo do morza przecieka, Z gór Apeninu, zwana Aquachetą, Nim zstąpi w głębsze na dolinach łoże; Przy Forlì traci to imię, a potem, Jak z gór kaskada spadając z łoskotem, Grzmi wód hałasem przy San Benedetto, Gdzie z tysiąc ludzi pomieścić się może: Z takim łoskotem ze stromej skał ściany, Staczał się strumień krwią zafarbowany, Ażem ogłuchnął na oboje ucho. (tłum. Julian Korsak)
Warsztaty kulinarno - trekkingowe, Dom z Kamienia blog.

Przeczuwałam, że wody będzie niteczka, sikaweczka, strużka. Przeczuwałam, że nie będzie wielkiego show, tak jak kiedyś w maju, bo przecież od jak dawna już u nas porządnie nie pada... Przeczuwałam wszystko, ale nie to, że Acquacheta będzie pod koniec września tylko suchą skalną ścianą. Ani kropelki.

Nawet tak zwana mała Acquacheta, która nie wysycha nigdy, wita nas zredukowana do szerokości przecinka, woda w niecce opadła tak bardzo, że aż trudno uwierzyć. 

Rozkładamy się z piknikiem na skalistym wybrzeżu. Mam nadzieję, że sałatka z czerwonego ryżu i butelka wina są choć drobnym pocieszeniem dla naszych Gości. 

Nie udało się ogłuchnąć od huku wody, ale spędziliśmy wspaniały dzień - dzień znów pełen rozmów, smaków i przyjemnego bycia razem.
Taki piękny dzień dopełniła pożegnalna kolacja i nim nastało dzisiejsze południe Goście ruszyli w powrotną drogę. Wrześniowe warsztaty kulinarno trekkingowe dobiegły końca

Uściskaliśmy się serdecznie życząc sobie z serca kolejnego spotkania! I mam nadzieję, że takie nadejdzie.

Warsztaty kulinarno - trekkingowe, Dom z Kamienia blog.
Gdzie Dante mówi Dobranoc, Kasia Nowacka

Do Marradi zmierza już kolejna liczna grupa. Tym razem to wakacje czytelników Domu z Kamienia. Będzie intensywnie, będzie dużo się działo, ale nim to nastąpi, choć kilka sekund muszę odpocząć. Pięknego sobotniego popołudnia!

SUCHO to po włosku SECCO (wym. sekko)

Ps. Nie wyłączyłam na fejsbuku komentarzy pod wczorajszym postem. Sama chciałabym je przeczytać. Coś się zadziało złego i komentarzy w ogóle nie widać. Bardzo mi z tego powodu przykro, ale dziękuję za wszystkie miłe słowa wczoraj. To dla mnie bardzo cenne.

blogerka

Uczciwość i wypalenie

piątek, września 23, 2022

Blog Dom z Kamienia Kasia Nowacka

I tak oto ostatni tydzień września, który jest jednocześnie pierwszym dniem jesieni rozpoczyna swoją grę. Z letnim podsumowaniem zaczekam do końca wrześniowych warsztatów, bo to przecież ostatni element minionego lata, poza tym potrzeba mi odrobinę więcej czasu, by te wszystkie wspomnienia zebrać w sensowną całość. 
"Odrobinę więcej czasu" - to oczywiście nieuzasadniony eufemizm.

W ogóle moim problemem jest czas. Za dużo czasu poświęcam blogowi, myślę, że za dużo też na samo pisanie. Jeszcze czas, który poświęcam rano fejsbukowej grupie - tak jak na przykład dziś, żeby podać na tacy co i gdzie we Florencji będzie się działo, choć i tak tylko garstka zareaguje na niego uprzejmym polubieniem czy komentarzem. Czas, który sprzeniewierzam na wyszukiwanie ukrytych miejsc, o których potem opowiadam, bo taką sobie "misję" ubzdurałam, żeby pokazywać innym nieznany toskański świat. Czas, żeby uwiarygodnić, dotrzeć do źródła, sfotografować, wszystko to, o czym chcę opowiedzieć. Czas, żeby zdjęcia wygłaskać, żeby ludzie przy kawie oczy mogli cieszyć przyjemnym obrazkiem. Czas. Mój czas. 

Moim drugim (nie ostatnim oczywiście) problemem jest mało sprytu. Jadę, sfotografuję, opiszę, podzielę się odkryciem, świat nieznany z serca szczerego przybliżę, otaguję, wypaplam każdy najmniejszy toskański czy apeniński sekret. Wszystko co wyszperam jest "moje", bo nie umiem stłumić w sobie uczciwości, nie umiem kopiować, naśladować i podpisywać jako moje, jeśli coś nie jest moje. Nie umiem, a może powinnam właśnie tak? 

Jeśli super popularny blog posiłkuje się moimi odkryciami, jeśli robi sobie listę tych miejsc - wyszperanych przeze mnie przez lata i podpisuje jako swoje, jeśli taki ktoś może, to dlaczego ja nie mogę?

Pewnie mogę... Tylko nie umiem. Jest takie trudne słowo - "uczciwość". Uczciwość to coś, co niestety w blogerskim świecie - i nie tylko - jest coraz bardziej na wagę złota. Mam mnóstwo nowych miejsc do opisania, których tyle się nazbierało w czasie wojażowania bliższego czy dalszego, ale obawa we mnie ogromna, bo znów "ktoś" weźmie sobie i własnym nazwiskiem podpisze, a potem się będzie puszył swoim byciem guru w kwestiach włoskich. Przecież i tak nikt nie zwróci uwagi, że na jakimś tam Domu z Kamienia już o tym kiedyś było. Teraz strach głupie zdjęcie nawet bez tagów wrzucić, bo spryt innych przekracza granice dobrego smaku. 

Te wszystkie myśli kotłują mi się w głowie od tygodni, więc musiałam, żeby się nie udusić swoim własnym frajerstwem. Chyba się trochę zmęczyłam - zmęczyłam oddawaniem mojego czasu tak bezmyślnie. 

Jutro oczywiście znów otworzę komputer i znów będę snuć bajanie sensowne czy też zupełnie nie, tymczasem dziś ogarnęły mnie bezsilność i niechęć.  

Od prawie sześciu godzin mamy już jesień. Niech to będzie dobry czas! Niech chęci wrócą, niech uczciwość całkiem w ludziach nie zgaśnie!

UCZCIWY to po włosku ONESTO

warsztaty kulinarno trekkingowe

Praca zwana zabawą oraz impresje z końca lata

czwartek, września 22, 2022

Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog

Poranek w Biforco jest zimny. Naprawdę zimny. Trzeba się ubrać strategicznie, by potem czuć się komfortowo w południowych, florenckich dwudziestu pięciu stopniach. Poranek jest zimny, ale niebo krystaliczne. Niebo w kolorze nasyconego szafiru zapowiada piękny dzień. 

Dzień rzeczywiście jest piękny, choć początkowo podszyty wiatrem. Wiatr na San Marco targa włosy, łopocze szafirową spódnicą w kolorze porannego nieba. Potem się uspokaja i ciepło wylega na florenckie ulice, zalewa je tak jak turystyczny tłum, który zamazuje wspomnienie cichego, wyludnionego poranka - zimnego poranka.

Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog

Wrześniowe warsztaty powoli dobiegają końca. Środa minęła pod znakiem nowych zakamarków Florencji i okolic, pod znakiem smaków - od swojskiej trattorii da Rocco do finezji i elegancji w Palazzo Torriani. Środa minęła szast prast, jak poranny wiatr, który targał szafirową spódnicą.

A teraz czwartek ustawił się na starcie. Czwartek również otulił się w chłód poranka, ale tak jak jego poprzedniczka niebem krystalicznym, ugwieżdżonym zapowiada piękny dzień. Dziś w planie tylko gotowanie i ociupinka odpoczynku. Odpoczynek, chwila oddechu bardzo są potrzebne... 

Niemal wszyscy patrząc na zdjęcia warsztatowe życzą nam "dobrej zabawy". Zapominają być może, że my nie jesteśmy uczestniczkami warsztatów, tylko ich organizatorkami. Za każdym roześmianym dniem, za każdym sielskim kadrem stoi też - a może przede wszystkim - dużo naszej pracy. Pewnie tylko nieliczni zdają sobie sprawę jak dużo. A to, że przy tej pracy zazwyczaj dobrze się bawimy, to oczywiście nie podlega dyskusji. Jednak praca jest zawsze pracą, a zmęczenie jest naturalną konsekwencją.

Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog

Zmęczenie tak czy inaczej nie ograbia nas z nowych pomysłów i już dziś w wolnej chwili jedziemy przecierać "szlaki", by w czasie planowanych przez nas listopadowych warsztatów, zaskoczyć nowym punktem programu. 

Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog
Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog

Przed nami ostatni dzień lata. O tym już było wiele razy. Nic dodać, nic ująć. Ciepły wiatr lata nie wróci, nawet tuzin szafirowych nocy nie zgasi tęsknoty za świetlikami i nawet najpiękniejsze buty nie będą mogły równać się z luksusem bosych stóp... Do zobaczenia lato! 

SZAFIR to po włosku ZAFFIRO (wym. dzaffiro)

Warsztaty kulinarne Toskania, Dom z Kamienia blog

Trebbana

Stare, które niezmiennie zadziwia

środa, września 21, 2022

Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
foto Kalejdoskop Renaty

Wczoraj, kiedy opowiadałam Gościom o Trebbanie, uświadomiłam sobie, że był to pierwszy szlak, jakim przewędrowałam w moich Apeninach. Od tego czasu minęło piętnaście lat... Na Trebbanę nie chodzę tak często jak na Gamognę, ale myślę, że te siedem osiem razy by się uzbierało. Nawet jeśli nie jest aż tak widowiskowa jak Lozzole, czy tak mistyczna jak Gamogna, to jednak zdecydowanie ma w sobie coś. Jej tysiącletnia historia, owiana jest przede wszystkim ciszą i skromnością. Myślę, że "skromna" - to najbardziej trafny epitet. Ukryta wśród drzew, znana tylko miejscowym, ewentualnie sąsiadom z nizin, którzy kochają wędrówki po Apeninach.

W moim włoskim życiu zadziwia mnie niezmiennie bogactwo choćby tej naszej jednej gminy. Jedno małe Marradi, na które nikt nie zwraca uwagi, potrafi tyle razy zaskoczyć, oczarować, zaciekawić. Plątanina szlaków, kilka pięknych wzniesień, dolina szemrząca Lamone latem zestrojona w zieleń, jesienią kipiąca całą paletą rdzawych odcieni. Kuchnia, która zadowoli nawet  najwybredniejszych, fest bez liku i tak dalej i tak dalej - wymieniać można długo. 

Zadziwia mnie niezmiennie ten mój włoski mikroświat.

Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne

Udało nam się już warsztatowe gotowanie, udał jeden trekking, były atrakcje ponadprogramowe, a dziś przed nami bardzo intensywny dzień, który też mam nadzieję dopisze kolejne, ładne wspomnienia. Na mnie więc już czas. 
Na koniec tylko mała prośba, czy też raczej komunikat. Na maile i wiadomości w komunikatorach odpowiem dopiero w weekend. W tej chwili nie mam nawet czasu na porządny sen i na to, by zamienić z chłopcami więcej niż dwa słowa. 

Pięknego dnia! 

Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne
Dom z Kamienia blog, trekking Apeniny, warsztaty kulinarne