styczeń

O nocnej zmorze, o tym co dobrego przed barem i Mikołaja kolejne życiowe wywody

niedziela, stycznia 31, 2021

Dom z Kamienia blog

Migrena to wredna bestia. Za mną noc tak koszmarna, że słów brak, "da incubo" jak mówimy tutaj. Za nocą zrujnowany mój ulubiony niedzielny poranek, bo zamiast od ciemnego świtu cieszyć się ciszą, spokojem, "niepracowaniem", smakiem kawy przy pisaniu i czytaniu, zwinięta w kłębek pod kołdrą z głową na upiornie niewygodnej poduszce, zaklinałam żeby już puściło i dało żyć. 
Z migrenami walczę często, ale ta przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości. 
Jedyne na co się od rana zdobyłam to wysłanie kilku zadań z włoskiego i tyle, choć przy tym stanie głowy to chyba wielki wyczyn. Dopiero teraz powolutku wracam do żywych. Tak czy inaczej ulubiony poranek szlag trafił... Z drugiej strony to lepiej, że w niedzielę takie atrakcje, bo w tygodniu musiałabym na bank odwołać wszystkie lekcje danego dnia. 


Dobrze też, że dziś łzawa pogoda, bo przynajmniej żalu nie będzie z odwołania jakiś bajkowych planów. Plany na dziś to ja mam co najwyżej kulinarne o ile oczywiście miną sensacje migrenowe, bo w tym momencie na samą myśl o jedzeniu, to wiadomo... 
Mam jednak nadzieję, że dojdę do siebie i będę mogla wrzucić na warsztat wyszukane przepisy, z których jeden nasz toskański kusi mnie szczególnie, bo za nim snuje się jak woal historia związana z Medyceuszami.

Styczeń dotelepał nam się do końca. 

Dni kosa dzięki scirocco były bardzo ciepłe i kiedy wczoraj skończyłyśmy z Ellen nasz ponad pięciokilometrowy spacer, na zasłużone prosecco mogłyśmy usiąść przed barem! 
To był wyjątkowy moment! Wyjątkowy, bo po pierwsze od tak dawna nie widziałam Ellen, a rozmowa z nią była mi bardzo potrzebna, od tak dawna też nie piłam przed barem prosecco i wreszcie samo siedzenie przed barem pod koniec stycznia bez dygotania z zimna to naprawdę wielka radość.


- A Matka to chciała mieć chłopca czy dziewczynkę? 
- Chłopca, zawsze chłopca, samych chłopców! A ty? Kogo chciałbyś kiedyś mieć?
- Goryla.
- No tak...
- Ale Matka to mi nie wierzy.
- Wierzy, wierzy, co ma nie wierzyć.
- Co to za satysfakcja, że jakiegoś bobasa nauczysz jeść nożem i widelcem albo że go nauczysz liczyć? Żadna! Wiadomo przecież, że się kiedyś nauczy. A wyobraża sobie Matka jaka to satysfakcja nauczyć czegoś goryla?
Z niektórymi argumentami Mikołaja trudno polemizować. Ja w każdym razie cieszę się, że zamiast goryla mam takiego Mikołaja pod dachem, bo to jedna z nielicznych osób która potrafi sprawić, że śmieję się w głos. 

DOBREGO DNIA!

GORYL to po włosku GORILLA (wym. gorilla)

czas

Bardzo zacna obora i pytania bez odpowiedzi z zielonymi obrazami w tle

sobota, stycznia 30, 2021

Kasia z Domu z Kamienia
 
Kto przez te okna wyglądał, kto stał na progu wieczorem, kiedy za linią Apeninów znikało słońce i kogo na tym progu wyglądał? Dla kogo pyrkotała kawa o poranku? Kto siadał tu przy stole i kto kładł się do łóżka? Kto rozpalał w tym wielkim kominku ogień? Kto podrzucał świniom i krowom jeść i w końcu kto tym ostatnim wybudował tak zacną oborę jakby to pałac jakiś był?

Lubię starym kamiennym domom dopowiadać historie, lubię wymyślać co, kto i po co. 

Ten dom na Monteromano znaleźliśmy już kilka lat temu. Wtedy właśnie zachwyciły nas pomieszczenia dla zwierząt - paradoksalnie o wiele bardziej dostojne niż izby gospodarzy. 
Tym razem przyjrzeliśmy mu się jeszcze bardziej uważnie. 
Drzwi w kolorze zgaszonego różu były jak chłopskie, przaśne arcydzieło. I ja i Mario staliśmy jak zauroczeni wpatrując się w spróchniały kawałek drewna, do którego ktoś przybił zbity byle jak drewniany krzyżyk.



Znów wyciągnęłam Mario na spacer. Znów też czasu było kilka "kropel". Potrzebowałam tak czy inaczej oderwać się od komputera, wyjść z domu, pozwolić pogalopować myślom. I nawet jeśli samego maszerowania było niewiele, to wrażeń całe mnóstwo. 
I ten dom z nieprawdopodobną oborą i nagietki przy drodze i cyprysy wiekowe i szpalery sosen jak malowane i pierwsza zieleń pól tak jaskrawa, że aż oczy bolały od patrzenia... 
Zieleń ma terapeutyczną moc. Jak dobrze, że powoli nadchodzi jej czas.


Pokręciliśmy się po obejściu, powspominaliśmy białe fiołki z poprzedniego razu, potem pojechaliśmy w stronę Fontana Moneta, porzuciliśmy Rangera na poboczu i podreptaliśmy kilometr z groszem przed siebie, a potem kilometr z groszem z powrotem, a Mario nadziwić się nie mógł, że wcześniej było aż tak bardzo z górki. 


Napisałabym jeszcze wiele, ale o ile wczoraj czasu wolnego było kilka kropel, o tyle dziś źródełko jakby wyschło. 
Scirocco z impetem wpadło do doliny. Pogoda jest prawie wiosenna, tylko ten wiatr... Nie wiem jeszcze co i jak, co dziś, co jutro, co zjeść. Nie, nie! Pomysłów nie brakuje, weny też nie, tylko ten czas... I głowa się musi wyciszyć po pracy.
Zmykam więc...
Dobrego weekendu!


Po tym jak opisałam naszą historię na jednej z fejsbukowych grup zasypaliście mnie morzem wiadomości i ciepłych słów. Za każde jedno bardzo Wam dziękuję, dziękuję w ogóle za wysłuchanie. 
Proszę teraz tylko o odrobinkę cierpliwości. Każdemu odpiszę, każdemu z osobna z należytą uwagą, potrzebuję tylko odrobiny czasu. 

OBORA to po włosku STALLA 

Dni kosa

Polka galopka dnia powszedniego

piątek, stycznia 29, 2021



Kiedy stałam jeszcze w mroku poranka nad pyrkoczącą kawiarką i biernie śledziłam całkiem spory ruch przed barem, mój wzrok zatrzymał się na chwilę na termometrze. Zaspane oczy nie były pewne czy dobrze widzą, więc przybliżyłam nos do szyby i lepiej nastawiłam ostrość. 10 stopni??? O piątej rano dziesięć stopni??? Musiała to być prawda, bo na samochodach istotnie nie było ani krztyny szronu. Dobry początek dni kosa! 

Styczeń powoli pakuje walizki. Aż się wierzyć nie chce, że ledwo był weekend, a tu znów piątek i już nawet nie wspomnę, że dopiero latałam z kartonami, a tu zaraz miną trzy miesiące od kiedy jesteśmy za rzeką - polka galopka dnia powszedniego! 

Doczytałam teraz, że to poranne ciepłe powietrze to zasługa tak zwanego "anticiclone", które w najbliższych dniach będzie nas rozpieszczać wiosenną temperaturą, ale żeby się cieszyć, że to naprawdę już na dobre wiosna, to jeszcze za wcześniej, bo pierwsze dni lutego jeśli chodzi o aurę mają być mocno kapryśne i chłodne.

Czwartek był ciężkim dniem. Ciężkim przez wiele spraw, ale wieczorem kiedy kładłam się spać zasypiałam odrobinkę lżejsza. Jakoś to i tamto udało się pozałatwiać, to i tamto w głowie poukładać, choć nawet żadnego porządnego spaceru nie było. Dziś jeśli słońce nawiedzi dolinę - a chyba właśnie się wychyliło, więc speriamo - mam zamiar między jedną lekcją a drugą znów powędrować wyżej i pooddychać głęboko. 

Florencję cały czas odkładam, bo nijak nie wiem gdzie i jak ją wcisnąć, ale cały czas obawiam się, że to odkładanie skończy się tym, że zaraz nas na pomarańczowo przemalują i znów sobie tylko będę mogła pomarzyć. 
Przestałam już śledzić nowości. Jeśli będzie jakaś zmiana istotna dla nas i tak różnymi komunikatorami do nas dojdzie. Wczoraj Mikołaj wrócił ze szkoły z wieścią, że chcą zwiększyć ilość dni fizycznie w szkole. Czy to się uda, tego nie wie nikt, ale takie są plany. 

Biegnę dalej brać się z dniem za bary. Jeśli ze wszystkim szybko się uporam więcej czasu uszczknę na wędrowanie. 

SPERIAMO! - MIEJMY NADZIEJĘ! 

rozmowy

Chwile najcenniejsze - rozmowy z synem

czwartek, stycznia 28, 2021


 - Wiesz... mam nową uczennicę na włoski - mówię do Mikołaja przy obiedzie. We wtorki jadamy we dwoje, bo Tomek ma więcej lekcji.
- A lubi samurajów? - Mikołaj podnosi głowę znad talerza.
- Nie mam pojęcia!
- A Wikingów?
- A skąd ja mam wiedzieć?! 
- A pandy?
- Czy ty zwariowałeś? Co mnie to obchodzi?
- A goryle? 
- Mikołaj! Ja uczę włoskiego i nie pytam o takie rzeczy!
- To o czym wy rozmawiacie???? 
- Pytam na przykład skąd ktoś jest...
- No dobrze pani jest z...  i co dalej?
- Dlaczego chce się uczyć włoskiego...
- Pewnie dlatego, że kiedy już spotka samuraja będzie z nim chciała porozmawiać po włosku... - Mikołaj odpowiada sam sobie pod nosem.

***
- Serio Elton John jest zakupoholikiem? - pyta znów po chwili, bo akurat dzień wcześniej skończyliśmy oglądać Rocketman. 
- Podobno tak.
- To coś złego? 
- Każdy nałóg jest zły. Po co tyle kupować? 
- Zarobił? Ma dużo pieniędzy? To co komu do tego? Niech sobie robi z nimi co chce! 
- Też prawda, ale wiesz...
- Ja jakbym był bogaty to pojechałbym do Rosji i zrobiłbym sobie prawo jazdy na czołg. A potem kupiłbym sobie czołg.
- ???
- No wiadomo, że bym tu sobie czołgiem nie pojeździł, ale wyobrażasz sobie...? Schodzisz do garażu, a tam czołg?! 
W tym momencie wybucham gromkim śmiechem.
- A co się Matka śmieje? Matka nie wierzy? Ja na serio!
- Wiem i właśnie dlatego się śmieję.

***
- To ja teraz jadę na spacer z Mario, ok?
- Ok.
- Odgrzejesz Tomkowi obiad, ja będę przed piątą, bo jeszcze zakupy muszę zrobić po drodze. 
- A będzie Matka w markecie?
- Pewnie będzie.
- A kupi mi Matka "naczosy"? 
- Mogę ci kupić.
- A Matka wie, kto wynalazł naczosy? 
- Kto?
- Majowie!
- Serio? - wytrzeszczam oczy i zatrzymuję brudne talerze w locie.
- Nie, ale chciałem zobaczyć jaką matka zrobi minę. 

Dzień obudził się szary i zimny. Jakiś taki byle jaki. Ale niech Wam byle jako nie będzie - DOBREGO DNIA. 

CZOŁG to po włosku CARRO ARMATO (wym. karro armato)

trekking

Luksus - definicja subiektywna

środa, stycznia 27, 2021

Kasia z Domu z Kamienia - trekking Marradi

Zastanawiałam się kiedy ostatni raz widzieliśmy takie niebo. Na horyzoncie majaczyła jedna chmurka, jedna jedyna wielkości orzecha laskowego. Ziemia sączyła się nadmiarem deszczu, który zaszczycił ją hojnie w ostatnich dniach. Skały ociekały drobnymi stróżkami, a dźwięk kapiącej wody przywodził na myśl te pierwsze wiosenne dni, kiedy wszystko budzi się do życia. Szliśmy w kierunku kamieniołomów, by stamtąd granią pospacerować w stronę Mondery.

Kasia z Domu z Kamienia - trekking Marradi

Ile radości z tego lazuru, z tego kapania i uśmiech od ucha do ucha najpierw na widok kolejnej prymulki, a zaraz potem na widok pierwszego w tym roku kwitnącego podbiału. 
Kamieniołom zdaje się w ostatnich miesiącach zaczął znów pracować. Przy drodze leżała góra kamieni przepięknej barwy. Zatrzymaliśmy się na kilka minut, aby je pokontemplować, bo żółty odcień przywołał w pamięci ulice Lecce. 

trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia

Szłam tą drogą z Ellen, szłam z Pawiem, szłam z J. i z Rosmarino. Szłam też już wcześniej z Mario i to nawet nie raz. Szłam tą drogą wiele razy, ale wczoraj dla odmiany na szczycie postanowiliśmy skręcić w lewo, by sprawdzić czy ten odcinek szlaku Dantego prowadzi do Mondery. 
Intuicja mnie nie zawiodła. Mam już chyba bardzo dobrą orientację w tutejszym terenie i zaraz w głowie zrodził się kolejny pomysł na wiosenny spacer. 

trekking Marradi - Dom z Kamienia

Czasu było wczoraj tyle co kot napłakał, ale te niezwyklej urody sześć kilometrów było jak najlepsza kawa, jak najlepszy relaks, jak deser najsmakowitszy i najdoskonalsza muzykoterapia w jednym. 
I tak jak napisałam wczoraj w opublikowanej relacji na instagramie - dla mnie taki przerywnik w ciągu dnia to prawdziwy luksus. Nie ferrari w garażu, nie Gucci w szafie, nie wakacje na Malediwach. Luksus to móc w ciągu dnia między godzinami pracy postawić stopę na apenińskim szlaku i cieszyć się słońcem, wolnością, przestrzenią. Taki luksus szczególnie teraz, w tych dziwnych czasach doceniam jeszcze bardziej niż wcześniej.

trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia

Dziś nie jestem pewna czy aż na takie luksusy czasu wystarczy. Dziś też lazur przygasł. Tak czy inaczej niech to będzie dobry dzień!

PRZERWA to po włosku PAUSA (wym. pauza)

trekking Marradi - Dom z Kamienia
trekking Marradi - Dom z Kamienia

bluza i bluzka: www.madame.com.pl