Muszę to napisać, bo to wszystko kisi mi się w głowie już od dłuższego czasu, a teraz przed sezonem to już w ogóle. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi i że to, co napiszę będzie przyjęte ze zrozumieniem. A jeśli się ktoś obrazi, no to trudno.
Pierwsza kwestia jest taka, że wiele osób - zwłaszcza właśnie przed sezonem to się nasila - traktuje mnie jak wygodne, darmowe biuro informacji turystycznej. Nawet jeśli ja już do znudzenia szukając fikuśnych epitetów piszę o tym, jak bardzo napinam mój dzienny grafik, jak wiecznie brakuje mi czasu. Mimo to, mimo tych moich lamenteli wciąż przychodzą maile: a co a gdzie a jak...
Jestem całym sercem, jak tylko mogę z radą i wskazówką dla osób, z którymi w najbliższych miesiącach jestem umówiona - to oczywiste, to kwestia bezdyskusyjna. To jest właśnie moja praca. Ale jeśli piszą do mnie zupełnie obce osoby z prośbą o "gotowy" plan na wakacje, z którymi w życiu nie zamieniłam nawet wirtualnego słowa, to czuję się tak, jakby ktoś maksymalnie wykorzystywał moją uprzejmość. Rzeczywiście do pewnego momentu odpowiadałam na wszystkie maile. Teraz już nie. Każdy mail to mój czas. W dobie tak rozhulanego internetu, grup fejsbukowych i innych social media, w czasach, kiedy dostęp do informacji stał się tak łatwy, że już chyba łatwiej się nie da, wiele osób nadal zamiast samodzielnie poszukać informacji, zrzuca to na innych.
Już i tak dużą część mojego czasu zajmuje wolontariat - czyli blog - i to chyba wystarczy. Blog to kilka godzin pracy dziennie - jeszcze raz muszę to napisać. Oczywiście czasem są tu bzdety z serii kwiatki, zmęczenie, śmiesznostki Mikołaja, ale czasem też niezła dawka ciekawych informacji - tak myślę. Blog jest dla wszystkich i do tego ma zakładki, w których są informacje o miejscach noclegowych jakie znam i polecam oraz o tym, czym się jeszcze zajmuję. Proszę korzystajcie z nich w razie potrzeby.
Organizuję wakacje, ale tylko w Marradi i okolicach. Jeśli chcielibyście spędzić takie wakacje - piszcie do mnie - to jest właśnie część mojej pracy. Jeśli natomiast szukacie willi dla całej rodziny blisko morza Tyrreńskiego czy na Garfagnanie to nie moja działka - w sieci jest bardzo dużo odpowiednich stron z mnóstwem ogłoszeń. Nie polecę również miejsc noclegowych we Florencji. Mieszkam na tyle blisko toskańskiej stolicy, że nie potrzebuję tam nocować, a nie polecam nigdy tego, czego sama nie próbowałam.
Ja naprawdę też płacę rachunki i muszę mieć czas na pracę i na to, żeby po tej pracy odpocząć. Ktoś pomyśli - och jaki to kłopot odpowiedzieć na jednego maila? - a ja Wam powiem - pomyślcie sobie, że takich maili jest kilka...
Druga kwestia. Ostatnimi czasy obserwuję wysyp zaproszeń do znajomych na fb. Ja paradoksalnie w ogóle nie jestem fejsbukowa, jestem tam tylko ze względu na moją blogową działalność - to oczywiste, że muszę być w social media widoczna. Mam swój osobisty profil, ale jest też, a może przede wszystkim "fanpejdż" Domu z Kamienia, a niedawno stworzyłam też grupę dla miłośników Florencji. Nie akceptuję zaproszeń od osób, których nie znam, bo zwyczajnie nie kolekcjonuję "przyjaciół". Jeśli już otwieram mój profil, to lubię zobaczyć tam zdjęcia tych, których losy mnie interesują. Rodzina, prawdziwi przyjaciele, dawni znajomi, uczniowie, czy osoby, które poznałam - nawet wirtualnie w czasie mojej blogowej działalności.
Zupełnie obcy - nie, dziękuję, nie widzę w tym sensu. Jeśli chcecie mnie podglądać, to zamiast pukać do prywatnego profilu, polubcie DOM Z KAMIENIA na fb lub mój profil na INSTAGRAMIE - pewnie wielu z Was nawet nie wie jak to dla mnie ważne.
I jeśli chodzi o social media przy okazji bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy są aktywni, którzy zostawią komentarz, polubią, udostępnią, polecą. Jesteście kochani. To wciąż ta sama grupa. Jeśli poproszę o udostępnienie czegoś - warsztaty, książki, patronite, lekcje, cokolwiek co chciałabym promować - z góry wiem, kto poda dalej. Mogłabym obstawiać jak numery w totolotka. Jest pewna niezawodna grupa Czytelników, która ma świadomość tego, że w taki sposób bardzo mi pomaga. I za to naprawdę wielkie dzięki dla Was.
I jeszcze w kwestii znajomych. W pewnym momencie zorientowałam się że mam ponad 1000 "przyjaciół" fejsbukowych, ale kiedy cokolwiek publikowałam, ledwie kilkanaście osób zaszczycało to reakcją. Zaczęłam więc robić "porządki" i robię je regularnie co jakiś czas. Po co mieć mnie w znajomych, jeśli i tak ignoruje się wszystko co robię? Staram się nie spamować, nawet, kiedy promuję moją książkę, czuję się nieswojo. Staram się nie zasypywać Was męczącymi zdjęciami czy innymi treściami, tylko tymi, które mnie samej się podobają.
O! Teraz mi lżej. Wyszło długo i może trochę chaotycznie, ale mam nadzieję, że udało mi się przekazać to co chciałam i nikt nie poczuł się urażony.
Na dziś mam bardzo niezdecydowany plan. Zobaczymy co się z tego niezdecydowania urodzi.
Dzisiejsze zdjęcie to widok sprzed stacji na całe Biforco, czy nie jest pięknie?
Pięknego dnia!
WYKORZYSTYWAĆ to po włosku SFRUTTARE (wym. sfruttare)
Ach! Jeszcze jedna sprawa. Niektórzy z Was nie mieli możliwości posłuchania rozmowy w radio chilizet. Trochę krępujące jest udostępnianie mojego "niewprawnego" bajania, ale nie będę udawać, że nie ma w sieci podcastu. TUTAJ możecie posłuchać bez muzycznych przerywników.