blogerka

Dla porządku

sobota, kwietnia 30, 2022

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi

Muszę to napisać, bo to wszystko kisi mi się w głowie już od dłuższego czasu, a teraz przed sezonem to już w ogóle. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi i że to, co napiszę będzie przyjęte ze zrozumieniem. A jeśli się ktoś obrazi, no to trudno. 

Pierwsza kwestia jest taka, że wiele osób - zwłaszcza właśnie przed sezonem to się nasila - traktuje mnie jak wygodne, darmowe biuro informacji turystycznej. Nawet jeśli ja już do znudzenia szukając fikuśnych epitetów piszę o tym, jak bardzo napinam mój dzienny grafik, jak wiecznie brakuje mi czasu. Mimo to, mimo tych moich lamenteli wciąż przychodzą maile: a co a gdzie a jak... 

Jestem całym sercem, jak tylko mogę z radą i wskazówką dla osób, z którymi w najbliższych miesiącach jestem umówiona - to oczywiste, to kwestia bezdyskusyjna. To jest właśnie moja praca. Ale jeśli piszą do mnie zupełnie obce osoby z prośbą o "gotowy" plan na wakacje, z którymi w życiu nie zamieniłam nawet wirtualnego słowa, to czuję się tak, jakby ktoś maksymalnie wykorzystywał moją uprzejmość. Rzeczywiście do pewnego momentu odpowiadałam na wszystkie maile. Teraz już nie. Każdy mail to mój czas. W dobie tak rozhulanego internetu, grup fejsbukowych i innych social media, w czasach, kiedy dostęp do informacji stał się tak łatwy, że już chyba łatwiej się nie da, wiele osób nadal zamiast samodzielnie poszukać informacji, zrzuca to na innych. 

Już i tak dużą część mojego czasu zajmuje wolontariat - czyli blog - i to chyba wystarczy. Blog to kilka godzin pracy dziennie - jeszcze raz muszę to napisać. Oczywiście czasem są tu bzdety z serii kwiatki, zmęczenie, śmiesznostki Mikołaja, ale czasem też niezła dawka ciekawych informacji - tak myślę. Blog jest dla wszystkich i do tego ma zakładki, w których są informacje o miejscach noclegowych jakie znam i polecam oraz o tym, czym się jeszcze zajmuję. Proszę korzystajcie z nich w razie potrzeby. 

Organizuję wakacje, ale tylko w Marradi i okolicach. Jeśli chcielibyście spędzić takie wakacje - piszcie do mnie - to jest właśnie część mojej pracy. Jeśli natomiast szukacie willi dla całej rodziny blisko morza Tyrreńskiego czy na Garfagnanie to nie moja działka - w sieci jest bardzo dużo odpowiednich stron z mnóstwem ogłoszeń. Nie polecę również miejsc noclegowych we Florencji. Mieszkam na tyle blisko toskańskiej stolicy, że nie potrzebuję tam nocować, a nie polecam nigdy tego, czego sama nie próbowałam. 

Ja naprawdę też płacę rachunki i muszę mieć czas na pracę i na to, żeby po tej pracy odpocząć. Ktoś pomyśli - och jaki to kłopot odpowiedzieć na jednego maila? - a ja Wam powiem - pomyślcie sobie, że takich maili jest kilka... 

Druga kwestia. Ostatnimi czasy obserwuję wysyp zaproszeń do znajomych na fb. Ja paradoksalnie w ogóle nie jestem fejsbukowa, jestem tam tylko ze względu na moją blogową działalność - to oczywiste, że muszę być w social media widoczna. Mam swój osobisty profil, ale jest też, a może przede wszystkim "fanpejdż" Domu z Kamienia, a niedawno stworzyłam też grupę dla miłośników Florencji. Nie akceptuję zaproszeń od osób, których nie znam, bo zwyczajnie nie kolekcjonuję "przyjaciół". Jeśli już otwieram mój profil, to lubię zobaczyć tam zdjęcia tych, których losy mnie interesują. Rodzina, prawdziwi przyjaciele, dawni znajomi, uczniowie, czy osoby, które poznałam - nawet wirtualnie w czasie mojej blogowej działalności. 

Zupełnie obcy - nie, dziękuję, nie widzę w tym sensu. Jeśli chcecie mnie podglądać, to zamiast pukać do prywatnego profilu, polubcie DOM Z KAMIENIA na fb lub mój profil na INSTAGRAMIE - pewnie wielu z Was nawet nie wie jak to dla mnie ważne. 

I jeśli chodzi o social media przy okazji bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy są aktywni, którzy zostawią komentarz, polubią, udostępnią, polecą. Jesteście kochani. To wciąż ta sama grupa. Jeśli poproszę o udostępnienie czegoś - warsztaty, książki, patronite, lekcje, cokolwiek co chciałabym promować - z góry wiem, kto poda dalej. Mogłabym obstawiać jak numery w totolotka. Jest pewna niezawodna grupa Czytelników, która ma świadomość tego, że w taki sposób bardzo mi pomaga. I za to naprawdę wielkie dzięki dla Was. 

I jeszcze w kwestii znajomych. W pewnym momencie zorientowałam się że mam ponad 1000 "przyjaciół" fejsbukowych, ale kiedy cokolwiek publikowałam, ledwie kilkanaście osób zaszczycało to reakcją. Zaczęłam więc robić "porządki" i robię je regularnie co jakiś czas. Po co mieć mnie w znajomych, jeśli i tak ignoruje się wszystko co robię? Staram się nie spamować, nawet, kiedy promuję moją książkę, czuję się nieswojo. Staram się nie zasypywać Was męczącymi zdjęciami czy innymi treściami, tylko tymi, które mnie samej się podobają.

O! Teraz mi lżej. Wyszło długo i może trochę chaotycznie, ale mam nadzieję, że udało mi się przekazać to co chciałam i nikt nie poczuł się urażony. 

Na dziś mam bardzo niezdecydowany plan. Zobaczymy co się z tego niezdecydowania urodzi. 
Dzisiejsze zdjęcie to widok sprzed stacji na całe Biforco, czy nie jest pięknie?
Pięknego dnia!

WYKORZYSTYWAĆ to po włosku SFRUTTARE (wym. sfruttare) 

Ach! Jeszcze jedna sprawa. Niektórzy z Was nie mieli możliwości posłuchania rozmowy w radio chilizet. Trochę krępujące jest udostępnianie mojego "niewprawnego" bajania, ale nie będę udawać, że nie ma w sieci podcastu. TUTAJ możecie posłuchać bez muzycznych przerywników.  
 

wiosna

Kiedy człowiek bierze sobie na głowę wszystkie sprawy świata, a potem mówi STOP

piątek, kwietnia 29, 2022

Dom z Kamienia blog, życie w Toskanii, Katarzyna Nowacka

- Ciao "Kasja", już dawno chciałam cię o coś zapytać. A ty nie przyszłabyś nam czasem pomóc do teatru? 
- Och, ja uwielbiam teatr, do teatru to ja całym sercem. Trochę tylko mam "mało" czasu, ale oczywiście jak będę mogła to bardzo chętnie! - odpowiedziałam entuzjastycznie.

Miło mi się zrobiło po tej propozycji, bardzo miło, bo dla teatru to ja bym nawet noce mogła zarwać. Jednocześnie sama nad sobą pokiwałam głową z dezaprobatą... "Topory w plecy", migreny, brak czasu, żeby się nad czymkolwiek zastanowić, ale jasne - weź sobie na głowę jeszcze więcej zajęć, kup sobie jeszcze krowę, psa i może zapytaj o wolontariat w gminie... 
Jestem niereformowalna. 

Dom z Kamienia blog, życie w Toskanii, Katarzyna Nowacka

W czwartek nie było czasu dosłownie na nic. Są dni zajęte, bardziej zajęte i te, kiedy mam wyliczone wszystko co do minuty. Czwartek do pewnego momentu był kosmiczny. Takich kosmicznych dni jest ostatnio na pęczki. Na przykład kilka dni temu byłam na placu po zakupy w biegu - prawdziwym biegu. Zerkam na zegarek - do rozpoczęcia lekcji zostało 18 minut. Normalnie żeby dojść do Biforco szybkim marszem potrzebuję dwudziestu, tym razem po drodze musiałam kupić jeszcze chleb. Wiedziałam, że trasę będę musiała pokonać częściowo sprintem. Zdążyłam. 

Czasem jestem jak robot, ale czasem też zatrzymuję się w pół słowa, tak jak to było wczoraj. 

Dom z Kamienia blog, życie w Toskanii, Katarzyna Nowacka

Po obiedzie kończyłam moje poranne wywody ogrodowe. Chciałam podzielić się radością, że w końcu przed domem na bogato zakwitło drzewko maggiociondolo, że przed starym domem wykipiała fioletem glicynia, i nowa, którą w tym roku posadziliśmy też urodziła pierwszą, dorodną kiść. W pewnym momencie jednak pomyślałam: dlaczego ja nadal tkwię przed komputerem? Przecież pisanie może poczekać... 
Akurat zadzwonił Mario. 
- Masz ochotę na spacer? Zobaczymy czy może w tym roku są "margheritoni" tak jak kilka lat temu?

To był początek maja 2015 roku. Znaleźliśmy wtedy ponad S. Adriano łąkę, która była prawdziwym morzem margerytek. Nigdy później już coś takiego się nie powtórzyło, a wracamy tam każdej wiosny i o każdej innej porze, bo to jedna z najpiękniejszych łąk w okolicy. 
Nigdy już morza margerytek nie było, aż do tego roku...

https://www.domzkamienia.com/2015/05/czego-z-gownej-drogi-nie-widac.html
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, blog o życiu w Toskanii

Jeszcze nie są w pełnym rozkwicie, ale już jest pięknie! Margerytkowa obfitość na apenińskich łąkach to prawdziwy wiosenny cud! Poza tym to tylko część obrazu, oprócz margerytek jest też fiolet dzikiego tymianku i makowe piegi. Przy kamiennych posiadłościach rozsianych to tu to tam mami bez ze swoim ostatnim już fioletowym tchnieniem. Do życia powoli budzą się ginestre, ale to już inna historia, ten splendor i zachwyty zostawmy majowi.

Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania

Po godzinach lekcji i innych zajęć moja głowa nie toleruje hałasów i większości dźwięków. Często irytuje mnie nawet mówienie do mnie innych. Jest niewiele osób, których głos działa na mnie kojąco. Czasem też jest tak, że potrzebuję ciszy. Ciszy albo muzyki... 
Muzyki natury, najpiękniejszej, najbardziej kojącej z możliwych: 

Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania

Tak bardzo nie chciało mi się już nigdzie iść. Siedziałam w tych apenińskich margerytkach, przy koncercie przedwieczornym świerszczy, wzgórza dookoła niemal w oczach nasiąkały coraz bardziej soczystą zielenią. Na ciele czuć wreszcie było moc wiosennego słońca. W powietrzu rozchodził się słodki zapach drzewka "cierniowego", które obsypane było kwiatami do niemożliwości. Tak bardzo nie chciało mi się nigdzie iść... 

Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania
Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania

W Polsce macie majówkę, więc kto wypoczywa temu niech pogoda szczególnie sprzyja! Ja mam kilka pomysłów na pierwszą niedzielę miesiąca i wolny wstęp do muzeów. Znów wchodzę w rolę "osiołkowi w żłoby dano..." Pięknego weekendu!

WOLNY WSTĘP to po włosku INGRESSO GRATUITO

Dom z Kamienia, Katarzyna Nowacka, Nieznane Toskania i Romania

codzienność

Kiedy z dzień dobry robi się dobranoc

czwartek, kwietnia 28, 2022

 Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

Dwa lata temu późny mróz pozbawił nas w Marradi spektaklu w postaci kwitnienia glicynii i maggiociondolo. Dokładnie to samo stało się rok temu. Było mi podwójnie żal, bo akurat przed naszym nowym domem rośnie piękny złotokap (jeśli żle tłumaczę niech mnie ktoś poprawi), który do tamtej chwili niezmiennie każdego roku podziwiałam z przeciwległego brzegu rzeki. W tym roku już nawet nie planowałam żadnych zdjęć, bo z pogodą to się można umawiać... Nawet się bałam głośno myśleć o tym, jak ładnie magginciondolo kwitnie... 
I wiecie co Wam powiem? 

Nic Wam nie powiem! Zdjęcie na górze mówi wszystko! Drzewko kapie złotym deszczem, spływa słońcem!

Natomiast zdjęcie poniżej pokazuje, że przechodzimy z fazy "kwiaty" w fazę "owoce". Już pierwsze czereśnie - oczywiście jeszcze twarde i zielone dyndają na gałązkach! Dyndają bardzo gęsto, więc wygląda na to, że będzie to bardzo płodny rok - przynajmniej tutaj w toskańskich Apeninach. 

https://player.chillizet.pl/Podcasty/Same-przyjemnosci/Katarzyna-Nowacka-i-jej-wloskie-zycie

Pogoda jest piękna, choć jeśli o mnie chodzi mogłoby być cieplej. Powiedzmy, że jeszcze szału nie ma, ale pewnie gdybym wrzuciła zdjęcia termometrów, to większość z Was powiedziałaby: "w d...e jej się poprzewracało!".  Faktem też jest, że Mario zdjął czapkę! A Mario bez czapki to więcej niż stado bocianów, jaskółek i cały gąszcz kwitnących bzów razem wzięte!

Piękną teraz mamy wiosnę. 

https://player.chillizet.pl/Podcasty/Same-przyjemnosci/Katarzyna-Nowacka-i-jej-wloskie-zycie

Z drugiej strony nie mam nawet czasu cieszyć się tą pogodą, bo już drugi dzień pod rząd dochodzę na łąkę Dyzia, po czym odwracam się na pięcie i świńskim truchtem zawracam. Ani czytania, ani pisania, że o kąpieli słonecznej to nawet nie ma co myśleć...

***

W tym momencie urwałam. Dopisałam ostatni akapit już po obiedzie i tak oto zawisłam w pół słowa. Pomyślałam: brava! Oto właśnie chodzi. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Mniej więcej w tym samym czasie zadzwonił Mario. 
- Masz ochotę na spacer? 

Zamknęłam komputer - właśnie w pół słowa. Pomyślałam, że jeśli myśli poukładam wieczorem, jeśli powiem dobranoc zamiast dzień dobry, świat się nie zawali. 

Na łące było nieziemsko! Tak naprawdę nie byłam tylko na zwykłej łące - byłam na najpiękniejszym koncercie w wyjątkowych okolicznościach przyrody. Ale o tym oczywiście już jutro. 
I też jutro poprosimy o kciuki za oczy chłopców. Przede wszystkim, żeby po roku potwierdziła się diagnoza, że Tomka wada już definitywnie wyhamowała. Dobrej nocy!

ZAWRÓCIĆ to po włosku TORNARE INDIETRO (wym. tornare indietro)

codzienność

Topór i radość Mikołaja

środa, kwietnia 27, 2022

Dom z Kamienia codzienne życie w Toskanii

Kwiecień już się prawie dokuśtykał do mety. Mam w tym roku przykre poczucie ogromnej straty czasu. Zimowe zawirowanie ze zdrowiem, które na szczęście skończyło się tylko na strachu (przynajmniej na ten moment), tak wybiło mnie z rytmu, wywiało z głowy wenę, chęci, że mam wrażenie, jakby ktoś okradł mnie z jakiś dwóch miesięcy, które miały być czasem wyciszenia odpoczynku, tworzenia. 

We wtorkowy wieczór, kiedy po lekcjach poszłam do kuchni, żeby przygotować kolację, nagle poczułam jakby ktoś wbił mi włócznię pod łopatkę. Albo nie, nie włócznię! Topór! Przydajmy scenie dramatyzmu! Topór jak we Władcy pierścieni! Aż mi zabrakło tchu. Szlag! Zaraz przypomniała mi się J. ze swoimi dolegliwościami i jej określenie "chodzić jak postrzelona kaczka". Przygarbiłam się próbując odzyskać oddech i czekając aż przejdzie, ale włócznia vel topór ani myślała opuścić moje plecy. 

- Co się Matce stało - do kuchni wszedł Mikołaj i zaraz się oczywiście zaniepokoił. 
- Taki mi straszny ból wszedł, że nie wyrabiam, ale spokojnie to nic złego, nie żaden zawał, to pewnie jakiś zakichany nerwoból. 
- To niech Matka coś weźmie. 
- Niby co? 

W życiu mnie taka dolegliwość nie dopadła. Myślałam, że będę wyć na głos. 
Usiadłam przy stole sztywno jakbym kij połknęła, a Tomek dokończył mieszanie w garnku. Przy każdym ruchu czułam jak znów mnie "zatyka". 

Choć przy kolacji rozmowa była wyjątkowo interesująca, ja nie mogłam się doczekać, by wyciągnąć się w łóżku. Dziś rano już chodzę normalnie, ale ból pod łopatką, albo raczej jego resztki jak "zakwasy" po zbyt intensywnym treningu, zostały.

Mikołaj we wtorek wrócił wyjątkowo zadowolony. Tym razem na moje pytanie "jak minął dzień?" albo "co było w szkole?" zamiast odpowiedzieć kpiąco - jak ma czasem w zwyczaju - powiedział zagadkowo: "niech Matka poczeka" i zaraz zjawił się z kartką do podpisania. 

Kartka była zgodą na uczestnictwo w szkolnej wycieczce. Wycieczka ma być do miasta, w którym Mikołaj jeszcze nigdy nie był, więc bardzo go ta wizja podekscytowała.  

Tymczasem kwitną bzy i lipy przy Via Francini już takie zielone, a ja po cichu coś tam sobie planuję na weekend, o ile oczywiście znów ktoś mi topora w plecy nie wbije. 

Miłego dnia!

WŁÓCZNIA to po włosku LANCIA (wym.lanczia)

ksiązk

Łąki i książki

wtorek, kwietnia 26, 2022

Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech

Mam w tym roku na celowniku jeszcze jedną "łąkę Dyzia". Tę wybieram, kiedy mam więcej czasu, bo żeby do niej dotrzeć muszę przedreptać prawie cztery kilometry w jedną stronę, ale jednocześnie nie muszę sobie fundować wysiłku dużym przewyższeniem. Łąka jest piękna, o tej porze soczyście zielona i ukwiecona. Widać z niej badię i gaj kasztanowy należący do posiadłości "Pian della Quercia". 

Na tej właśnie łące spędziłam sobotnie popołudnie. Obiad zjedliśmy tylko we dwoje z Mikołajem, bo w soboty Tomek pomaga w ośrodku dla imigrantów. Pracuje z małymi dziećmi. W tej chwili ma pod opieką dwoje maluchów z Erytrei i zawsze po powrocie opowiada różne historie. W sobotę na przykład wrócił z ręką wymazaną flamastrem, bo kiedy pracował ze starszą Marią, jej młodszy, niesforny brat wyżywał się "artystycznie" na dłoniach Tomka. 

A zatem po obiedzie Mikołaj poszedł do swoich spraw - wśród których był wycisk rowerowy i nazbieranie kwiatów dla Matki, bo Toliboskim można być nadal, nawet w wieku szesnastu lat, a ja zwinęłam moje fanty do plecaka i tyle mnie widzieli.

Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech

Dla kogoś kto zaczyna weekend w piątek po południu i wraca do pracy w poniedziałek rano to żadne wielkie halo, ale dla mnie, która weekendów tradycyjnych w kalendarzu raczej nie ma, taka sytuacja, kiedy w perspektywie są DWA WOLNE DNI to istne szaleństwo, to euforia jakbym zaczynała wczasy nie wiem gdzie! 
Swoją drogą te dwa dni odpoczynku były dla mnie naprawdę zbawienne i obiecałam sobie, że przynajmniej raz w miesiącu będę sobie taki wolny dwudniowy luksus fundować. Dziś jestem jak nowonarodzona! 

Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech

Jakiś czas temu kilka uczennic poleciło mi ostatni film o Guccich, a że w planach miałam również odwiedzenie Museo Gucci we Florencji, pomyślałam, że najsensowniej będzie najpierw w ogóle przeczytać książkę, ale nie książkę "amerykańską", tylko wysłuchać opowieści u źródła. I tak znalazłam historię całej rodziny, w którą wplatają się przede wszystkim narodziny marki Gucci napisaną przez Patrizię Gucci. Uwaga! Patrizię Gucci, nie Patrizię Reggiani! 

Fascynująca opowieść o ludziach, o modzie, o relacjach, o biznesie, o rodzinnych perypetiach, napisana bez nadęcia, bez wybielania, z niemal dziecięcą lekkością. 
Nie mogłam się oderwać! Przez to właśnie zabalowałam na łące Dyzia prawie do kolacji i kiedy już włożyłam przeczytaną książkę do plecaka, wiedziałam, że nie mam jednak zamiaru ani oglądać House of Gucci, ani fatygować się do Museo Gucci.

Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech

W poniedziałek znów wrzuciłam do plecaka książkę i notes i poszłam w to samo miejsce, ale tym razem wdrapałam się nieco wyżej. Książki nie przeczytałam nawet strony, ale za to pisałam, pisałam i nie mogłam przestać. Na maila przywędrowało kilka miłych wiadomości, w tym od mojego redaktora. Szłam potem do domu i uśmiechałam się sama do siebie. To zazwyczaj ja jestem tą, która cytuje innych, więc nagle dostać maila z moim własnym cytatem wypisanym wielkimi literami... To są dla mnie WIELKIE chwile. 

Pięknego dnia!

MIEĆ ZAMIAR to po włosku AVERE INTENZIONE (wym. awere intencjone)


Rimini

O tym jak w Rimini świętowałam blogowe dziesięciolecie i jak chłopcy przyklasnęli w zachwycie

poniedziałek, kwietnia 25, 2022

 
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Kiedy w Faenzie przechodziliśmy przejściem podziemnym na nasz peron, minęliśmy dwie dziewczyny z których jedna miała zawiązane oczy. Obydwie śmiały się przy tym serdecznie, a dziewczyna z zasłoniętymi szalem oczami, stąpała niepewnie, powierzając się całkowicie swojej towarzyszce. Wyobraziłam sobie zaraz, że to może jakiś prezent niespodzianka - taka podróż w nieznane i zamyśliłam się, czy ja byłabym z takiego prezentu zadowolona. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
foto: Tomek

Nie, nie byłabym. Jedną z najmilszych rzeczy w podróżowaniu jest już samo planowanie albo raczej fantazjowanie - gdzie pójdę, co zjem, co zwiedzę, co zobaczę. Niespodzianka odebrałaby mi cały ten urok. 
Być może dziewczyna jechała gdzieś daleko, a może tylko do Bolonii, w każdym razie ja zazdrościłam bardziej sama sobie, bo oto ja też szłam na swój peron, nie z zasłoniętymi oczami, a z głową pełną planów i z najmilszym pod słońcem towarzystwem.  

Prognozy pogody na niedzielę jak na złość wcale nie były optymistyczne - to eufemizm. Musiałam skreślić niemal wszystkie proponowane destynacje. Ostatecznie chłopcy po moich zachwytach i zapewnieniach, że miejsce im się spodoba, przystali na propozycję spędzenia dnia w Rimini. Miało zacząć padać dopiero o 15.00 i rzeczywiście deszcz zjawił się z punktualnością zegarka szwajcarskiego, ale szczęśliwie tak poukładały się pociągi, że dzień wykorzystaliśmy do ostatniej minuty. Najpierw w Faenzie okazało się, że jest jakiś wcześniejszy pociąg, więc dotarliśmy na miejsce wcześniej niż zakładaliśmy, a w drodze powrotnej, zamiast czekać na nasz późny pociąg załapaliśmy się zupełnie niechcący na wcześniejszy, który spóźniony był o dobrą godzinę. Trenitalia bardzo nam wczoraj sprzyjały!

Wiedziałam, że się chłopcom Rimini spodoba, byłam tego pewna. Głowę bym dała sobie uciąć! I rzeczywiście obydwaj zaczęli komplementować miasto już od pierwszych kroków, od stacji kolejowej, która - trzeba przyznać - jest bardzo stylowa, a do tego czysta, jasna i przyjazna. Tomek zachwalał nawet "samotny wieżowiec", którego nie powstydziłoby się żadne postkomunistyczne miasto, określając go jako "ikoniczny". 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Zapytałam chłopców, czy mają ochotę przejść się też nad morze czy od razu ruszać do części "widowiskowej" miasta. Obydwaj zgodnie stwierdzili, że być w Rimini i nie widzieć morza, to się zwyczajnie nie godzi. 

Przeszliśmy więc przez skwer Felliniego, obok słynnego Grand Hotelu, a ja po raz pierwszy od dawna mogłam błysnąć przed moimi wymagającymi - wszechwiedzącymi słuchaczami kilkoma ciekawostkami. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Nad morzem było przemiło. Dobrze było tak zwyczajnie chwilę postać razem i pogapić się na łódki, na horyzont, na molo... Mikołaj bił rekordy w ilości uchwyconych kadrów. Nie wypuszczał z ręki telefonu. Zainspirowało go Rimini, tak jak i mnie zainspirowało kilka miesięcy wcześniej.
 
- Wiedziałam, że wam się spodoba - powiedziałam z dumą - my lubimy takie miejsca "trochę byle jakie", prawda?
- Tak jak Livorno...
- Właśnie.

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
foto: Tomek
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

W porcie przystanęliśmy przy łódce, do której ustawiła się kolejka, bo rybak wystawił skrzynki ze świeżymi darami morza. 
- Jeśli jest coś czego zazdroszczę ludziom mieszkającym w nadmorskich miastach, to właśnie to.
- Ale tanio! - Tomek był zaskoczony i łakomie spoglądał na wyeksponowane towary. - Kiedy jemy?
- Jeszcze nie ma nawet 12.00...

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Spacerowaliśmy wzdłuż kanału w stronę San Giuliano zachwycając się wszystkim i analizując nazwy łódek - od tych najmniej oryginalnych, po te najbardziej fantazyjne. Oglądaliśmy liny, sieci, chmury, a światło nam sprzyjało. 

Ucieszyłam się też na widok nowo powstającego muralu. Malowidło dedykowane filmowi Amarcord, który mówi się, że był hołdem jaki Fellini złożył swojemu miastu. Uwielbiam ten film i myślę, że powinno się go obejrzeć, zanim przybędzie się do Rimini. Chyba tylko tak można w pełni zrozumieć i docenić to miasto. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

I tak dotarliśmy na San Giuliano przebąkując coraz częściej o pustych brzuchach, więc dla spokojności zadzwoniłam w "pewne" miejsce po drugiej stronie miasta, żeby na wszelki wypadek zaklepać stolik. Daliśmy sobie jeszcze godzinę na przemaszerowanie przez centrum, by wykorzystać czas pod gołym niebem, nim rozkręci się zapowiadany deszcz. 

Na San Giuliano niestety trwają teraz jakieś roboty "drogowe" i niektóre uliczki upstrzone były siatką. Mikołaj jednak dalej namiętnie fotografował wygrażając tylko co jakiś czas, że to i tamto psuje mu kadr. 

Przeszliśmy przez most Tyberiusza i corso d'Augusto ruszyliśmy w kierunku centrum. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

W centrum spotkała nas niespodzianka i zaczęłam obawiać się, czy na ten obiad w końcu dotrzemy. Jeśli jest coś przy czym zgodnie tracimy poczucie czasu i zdrowy rozsądek, to są to stragany z używanymi książkami. Tak się złożyło, że w minioną niedzielę w Rimini odbywał się targ antiquariato - czyli ogólnie targ staroci - pudła na kapelusze, kije golfowe, ceramika, obrazy, zegarki, torebki, płyty winylowe, ubrania, ramy do obrazów, meble, no i oczywiście nie brakowało też starych książek. Byliśmy jak w amoku. Musieliśmy wymacać każdą książkę. To samo ostatnio przydarzyło nam się w Pizie i Livorno, może nie duże targi, ale stragany z książkami po parę euro - przypadek? 

Tym razem Tomek wrócił do domu bogatszy o Rime Ugo Foscolo, a Mikołaj o poezje Tagore'a. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

- Musimy tu przyjechać z B. 
- Wiem, też sobie o tym pomyślałam. Bardzo by im się podobało. Jestem tego pewna!
- Tylko najpierw trzeba sprawdzić, czy nie ma w planach żadnych mercatini, bo ciocia S. już by stąd nie wyszła! 
- Chodźmy już, bo mamy rezerwację, byliście przecież głodni.

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

I na koniec, żeby nie było tylko samych bzdetów o tym, jakie ładne kolory mają sieci, jak niebo malują chmury oraz jak miło mi stać i gapić się na horyzont z chłopcami u boku, jedna ciekawostka, żeby blog spełnił też swoją funkcję edukacyjną. 

Jednym z najważniejszych placów Rimini jest piazza Cavour. To tu już w średniowieczu znajdowały się najważniejsze budynki miasta. Tutaj też spotykali się kupcy. Dziś wszystkich palazzi opisywać nie będę, tylko jeden detal. 

Na samym placu, poza pomnikiem papieża Pawła V, znajduje się piękna fontanna, która już pięćset lat temu zwróciła uwagę samego Leonardo da Vinci. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Fontana della Pigna - wspomniana została przez Leonardo 5 sierpnia 1502 roku. Tablica z jego słowami umieszczona jest na jednym z jej boków. W połowie XVI wieku na szczycie fontanny umieszono figurę świętego Pawła - było to po tym, jak papież Paolo III sfinansował renowację obiektu. Jednak w XIX wieku figura świętego została zastąpiona szyszką i od niej przyjęła potem swoją nazwę. Pigna to znaczy szyszka - dziś Fontana della Pigna. 

Fontanna powstała prawdopodobnie jeszcze w czasach Rzymian. Wodę doprowadzono ze znajdującej się niecały kilometr dalej studni. Do dziś mieszkańcy korzystają z wody pitnej, która wytryska z cienkich kraników. 

Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.
Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.

Dotarliśmy w końcu na obiad. Zjedliśmy wybornie. Dopiero wtedy przyznałam się chłopcom, dlaczego tak mi zależało, żeby ten dzień spędzić wyjątkowo. Oczywiście nie powstrzymali się od żartów suto zakrapianych sarkazmem, ale oczywiście z serca pogratulowali moich dziesięciu blogowych lat.

Deszcz rozkręcił się, kiedy byliśmy przy stole, ale łaskawie ustał, gdy znów wyszliśmy na ulicę. Wróciliśmy do centrum, bo do pociągu mieliśmy jeszcze dobre dwie godziny. Teraz był czas na szperanie w księgarni (nie mogło być inaczej!) lub zaszycie się w jakimś muzeum. 

Księgarnia była zamknięta. Deszcz znów przybrał na sile. Zgodnie więc stwierdziliśmy, że chyba lepiej już skierować się w stronę stacji, a tam - tak jak wspomniałam na początku - pociąg spóźniony o dobrą godzinę, jakby czekał specjalnie na nas. Wróciliśmy do domu o ludzkiej porze, tak, że jeszcze całkiem sporo było czasu na relaks i przygotowanie zacnej kolacji. Myślę, że do Rimini wrócimy jeszcze nie raz.

Kwietniowy dzień z chłopcami w Rimini to jeszcze jeden koralik do naszyjnika najdroższych wspomnień. 
Pięknego dnia!

SZYSZKA to PIGNA (wym. pinia)


Rimini co zobaczyć. Dom z Kamienia blog. Nieznana Romania.