- A może zjesz jeszcze ziemniaczka? - pytam z troską patrząc na resztki, których jakimś cudem nie pochłonęliśmy.
- Ale ciociu ja mówiłem już, że się najadłem - odpowiada M. z lekkim zniecierpliwieniem w głosie.
- No tak, tak... Widzisz... ciocia to już w takim wieku, że zapomina.
- Ciocia to się świetnie trzyma i nie wygląda na swoje lata... Tak jak mamusia! - w tym momencie przytula się do S. z wylewną czułością.
- Wiesz jak to się nazywa?
- Wiem.
- Lizus dupus pospolitus.
- Wystarczy lizus - kwituje rezolutnie.
Chwilę potem staje za plecami starszych chłopców i teatralnym szeptem dodaje: - Opłaca się. Jak jestem czasem lizusem to mama każe mi mniej sprzątać.
To był tylko jeden z wielu "kwiatków" M., które pokolorowały ten wieczór.
I w ogóle wszystko tego dnia było miłe, ciepłe, serdeczne, radosne, sielankowe, że lepszej wigilii moich urodzin nie mogłabym sobie wyobrazić.
- Czy Mario musi palić?
- Sam go zapytaj.
- A co mam powiedzieć?
- "Devi fumare?"
- Tylko i tak nie zrozumiem, co mi odpowie.
- Nieważne, cokolwiek by ci powiedział, ty mu odpowiedz: "Mi dispiace".
M. zbliżył się do Mario, zagaił o paleniu, tak jak łatwo było przewidzieć - Mario w odpowiedzi wymamrotał coś pod nosem i w międzyczasie M. drugiej kwestii już zapomniał.
- Mi dispiace - przypomniałam teatralnym szeptem, na co Mario znów coś wymamrotał przekonany oczywiście, że to moja inicjatywa.
M.: "Czy Mario wie co ma napisane na koszulce?" |
- Za bóle porodowe twojej mamy! - wzniósł toast Mario.
Rzeczywiście wigilia moich urodzin była doskonałym pretekstem do takiego toastu, bo mama nie raz opowiadała, że moje przyjście na świat wymęczyło ją porządnie przez długie godziny. Dziś to też jej święto. Wszystkiego najlepszego Mamuś z okazji 42 lat bycia MATKĄ!
Kolacja smakowała wyśmienicie, a atmosfera i sielankowy widok wprawiły nas w tak cudowny humor, że nie mieliśmy ochoty nigdzie się ruszać, tylko tak tkwić na tej ławeczkowej belce i tkwić bez końca...
"Nie dość, że jestem wyższa, to jeszcze mam koturny!" Na te słowa S. wskoczyła na belkę i "prawie" się wyrównało! |
Czego sobie dziś życzę?
Zdrowia! Zdrowia i jeszcze raz zdrowia i po trzykroć zdrowia. Zdrowia dla mnie i całej rodziny.
Życzę sobie szczęścia dla moich dzieci, bo to warunek konieczny i niezbędny do mojego szczęścia.
Życzę sobie dobrych ludzi wokół, bo dobrzy ludzie blisko to jak wygrana na loterii!
Życzę sobie też wielu drobiazgów, ale drobiazgi to drobiazgi... Spełnią się, nie spełnią, ja będę dalej marzyć.
Marzyć, pisać, zachwycać się, zadziwiać, podziwiać świat od rana do nocy!
BUON COMPLEANNO A ME! Niech ten zaczynający się czterdziesty trzeci rok mojego życia, będzie przynajmniej tak dobry jak czterdziesty drugi, który dopełni się wraz z zachodem słońca.
Ps. A o innych kwiatkach M i o tym, co działo się nad Santerno opowiem już w kolejnych dniach.
I cóż... CIAO LUGLIO!