Kolorowe obrazy nakładają się na siebie. Zarówno w życiu jak i w witrynie Sandry. Ktoś przeszedł, przystanął, przejechał, samochód, rower, skuter, ktoś z dzieckiem, z psem, z zakupami. Gdzieś tam nawet mój obiektyw przyczajony, zamaskowany, stara się być niewidoczny... A to wszystko w kolorach, w kwiatach, w dekoracjach wielkanocnych, które wraz z rzędami pstrokato przystrojonych bab zapowiadają zbliżające się święta.
Zdaje się jakby wczoraj światło dla marca zapłonęło, a tu nie wiadomo kiedy - szast prast marzec przeleciał. Dziś podbija ostatnią obecność na kartce w kalendarzu i zaraz miejsca ustąpi kwietniowi.
Tymczasem stragany coraz gęściej zaczynają wypełniać się kwiatami, jeszcze nieśmiało, jeszcze bez rozmachu, ale już coraz bardziej kolorowo, różnorodnie, pachnąco… Tak bardzo lubię ten moment.
Do Marradi zawitali pierwsi wiosenni Goście. Zostawieni na chwilę bez opieki, tak mnie oto pięknie, kwietnie "urządzili":) Wystarczyło tylko na dłuższą chwilę zostawić ich samych:
Część straganu Sandry, który rano fotografowałam, przed wieczorem znalazła się w moim ogródku. U stóp glicine, w podobnych do niego barwach, czyli moich ulubionych różach i fioletach, przysiadły nowe kwiaty. Tak to jest, kiedy Dom z Kamienia odwiedzają ogrodniczki. Bardzo dziękuję!
A dziś czeka na nas… Chianti i dużo spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że to będzie dobry dzień i Wam też tego życzę!
***
- Szybko ten tydzień przeleciał - mówi Tomek przecierając zaspane oczy.
- Nie tylko ten tydzień, ale cały miesiąc. Jutro już kwiecień!
- Kwiecień…? - zapalają mu się w oczach chochliki.
- Tak, tak, pesce d'aprile!
- A czy w Polsce prima aprilis był wczoraj? - wtrąca się nieprzytomnie Mikołaj.
- Jak wczoraj??? Mikołajku!!!
- Aaa no tak…
WCZORAJ to po włosku IERI (wym. jeri)