Kiedy kończą się wyszukane epitety i o tym, kto został bohaterką

poniedziałek, listopada 07, 2022

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
 
Na niedzielny trekking przedstawiłam T. trzy propozycje. Jedną był szlak z Campigno do Crespino - skreśliłyśmy go z racji tego, że jednak czasowo i wysiłkowo bardzo wymagający, a do tego musiałybyśmy prosić osoby trzecie, żeby te kilka kilometrów nas podrzucić. Drugi - w moim prywatnym rankingu najpiękniejszy ze wszystkich tutejszych szlaków - szlak z Crespino na Prati Piani. Ten odpadł ze względu na odcinki, na których jest całkiem stromo i trzeba sobie pomagać rękami. Trzecia propozycja - na której ostatecznie stanęło, kusiła mnie chyba najbardziej, bo to trasa, którą kilka razy zaczęłam, ale nigdy nie posunęłam się dalej niż dwa kilometry i bardzo chciałam sprawdzić, czy mam rację, myśląc, że szlak ten łączy się z trasą na Lozzole. 

Uprzedziłam T., że na początku idzie się z nosem przy ziemi, bo jest bardzo stromo. Zapewniałam też, że potem się wypłaszcza, ale też ostrzegałam, że nie wiem jak jest dalej, bo dalej przecież nie szłam. 

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii

- Dobrze, że nie poszłyśmy tym szlakiem, na którym są potrzebne ręce - zażartowała T., wspinając się kolejny fragment na czworakach.  

Z nosem przy ziemi, pomagając sobie rękami wypatrywałyśmy błękitu, bo to znaczyło, że jesteśmy już na czubku i dalej będzie "po równym". Takich czubków i złudzeń miałyśmy na tej trasie kilka. Docierałyśmy na kolejne cocuzzolo, a potem okazywało się, że tylko chwilę jest łagodnie i zaraz wyrasta jeszcze jeden czubek i kolejny i tak dalej. Nie była to długa trasa, ale chyba najbardziej wymagająca sprawnościowo i co najważniejsze, przy tym też nieprawdopodobnie widowiskowa.

Widoki wynagradzały każde nasze stęknięcie, sapnięcie i trud. Trud przy pokonaniu tego szlaku był wprost proporcjonalny do ilości psalmów - mniej lub bardziej wyszukanych - jakie wyrywały się z naszych ust. 

Większa część szlaku prowadziła ostrym grzebieniem i gdyby nie to, że dookoła było sporo drzew, które dawały nam "poczucie bezpieczeństwa", chyba przez cały czas wędrowałybyśmy na czworakach. 

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Gdzie Dante mówi Dobranoc

Było już dobrze po 12.00, kiedy na kolejnym cocuzzolo zatrzymałyśmy się, żeby złapać oddech, a ja napomknęłam, że w sumie to jestem głodna i warto byłoby pomyśleć o przerwie obiadowej. 
-Możemy zjeść tu - zaproponowała T. 

Rozłożyłyśmy się na kamykach z widokiem na dolinę i góry i karmiłyśmy się dubeltowo - brzuchy kanapkami, a oczy pięknem Apeninów. 

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w ToskaniiDom z Kamienia blog, trekking w Toskanii

Kiedy skończyłyśmy ucztę, znów zarzuciłyśmy plecaki na ramiona i ruszyłyśmy dalej. 
Przeszłyśmy może kilkadziesiąt metrów i wtedy błękit przebił już na dobre... 
Rozciągnęła się przed nami polana tak niezwykła, że skończyły nam się nawet wyszukane epitety. 
- Ja pierniczę! - powiedziała T.  

Rozpoznałam to miejsce. Znalazłyśmy się ponad grzybowym miejscem, które kiedyś obdarowało mnie całym naręczem porcini! W dole widać było zabudowania Gusmano. To jedna z najpiękniej położonych tutejszych posiadłości z gajem kasztanowym, jakiego nawet Tolkien by nie wymyślił. 

Łąka mieszała się z galestro. Trawiaste połacie gęsto porastał wrzos. Tutaj jest to rzadkością. 
Wzrokiem można było przespacerować od Monte Lavane, przez Femmina Morta, aż po przełęcz Sambuca. Za plecami zostawiłyśmy Castellone, Marradi i Biforco. 
Zdawało się, że góry nagle urosły, że obejmują nas swoimi kostropato puchatymi mackami. Tak pięknie, tak lekko na duszy. 

- Tu mogłyśmy zrobić piknik! - choć nasze obiadowe miejsce było piękne, to jednak obie żałowałyśmy, że pospieszyłyśmy się z kanapkami.

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii

Szlak rzeczywiście za kilkaset metrów łączył się ze szlakiem, który prowadzi właśnie na Lozzole albo na Passo Carnevale. Intuicja mnie nie zawiodła. Ucieszyłam się z tego odkrycia, bo to znaczy, że mogę sobie teraz wędrować na Lozzole bez korzystania z pomocy osób trzecich z podwiezieniem mnie na początek szlaku. A do tego - mówiąc szczerze - ta trasa jest jeszcze piękniejsza, niż ta od Passo Carnevale. 

Dom z Kamienia, trekking po Apeninach. Gdzie Dante mówi dobranoc

Nie miałyśmy już wczoraj czasu, żeby dojść do Lozzole. Dni listopadowe - nawet najpiękniejsze - mają to do siebie, że długością nie grzeszą. Mogłyśmy zawinąć na Passo Carnevale, mogłyśmy wrócić tą samą drogą (zejście byłoby jednak karkołomne) albo zejść do Fantino przez posiadłość Gusmano. 

Dom z Kamienia, trekking po Apeninach. Gdzie Dante mówi dobranoc

Z Gusmano jest tylko jeden problem. Posiadłości, a raczej tamtejszego stada owiec, strzeże banda mało przyjaznych owczarków maremma. Są dla mnie tym, czym dla dziecka Baba Jaga. Boję się ich tak, że słów brak. Przez te lata nie raz przejeżdżaliśmy koło nich samochodem, a te wychodziły z siebie szczerząc zęby. Pastori z Gusmano znane są w całej dolinie Lamone. 

Uprzedziłam T., co nas czeka po drodze i ruszyłyśmy górską drogą w dół. 

- Nie boisz się? - upewniałam się. - Bo ja się bardzo boję. Boję się nie tak jak kotów. Tych się boję tak naprawdę. Są straszne. 

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii

T. się nie bała, więc postanowiłam karmić się jej odwagą. Miałam wrażenie, że otuliła mnie jak parasol ochronny i tak filozoficznie sobie pomyślałam, że kiedy się czegoś bardzo boimy, dobrze mieć z boku kogoś, kto tego strachu nie czuje. 

Przeszłyśmy przez zaczarowany gaj kasztanowy i zbliżyłyśmy się do zabudowań. Owczarki zaraz wyczuły intruzów. Rozległo się szczekanie ze wszystkich stron, a psy obskoczyły nas szczerząc zęby jakbyśmy były największym zagrożeniem. Szłam jak zahipnotyzowana powoli przed siebie, a ze strachu napięty miałam każdy nerw, choć powtarzałam sobie w myślach - zwierzę nie może czuć twojego strachu. Łatwo powiedzieć. Idźcie na Gusmano, niech dziesięć owczarków wyszczerzy na Was zęby i pogadamy. 

A T.? T. rzeczywiście się nie bała. Szła z tyłu i starała się stanowczo wytłumaczyć psom, że mają "spierniczać" i zostawić nas w spokoju. W moich oczach urosła tym samy do rangi bohaterki narodowej! 

Kiedy już się bezpiecznie oddaliłyśmy zapytała:
- Bałaś się? - i nie było w tym pytaniu kpiny. Jedynie troska. Zrobiło mi się aż ciepło na duszy.  Strach tak często jest postrzegany jako coś, czego trzeba się wstydzić, a przecież jest tak bardzo naturalny.
- Tak, bałam się.  

Przygoda z psami trochę zakłóciła nam podziwianie gór, ale też była czymś co będziemy wspominać, częścią lokalnego kolorytu. Na szczęście, jeśli będę się wybierała na Lozzole, wcale nie muszę się do owczarków zbliżać. Żal byłoby mieć "spalony" taki szlak.  

Zakończyłyśmy nasz trekking przy starej villi Fantino. Miałyśmy w nogach prawie 10 kilometrów i ponad pięćset metrów przewyższenia. Choć powinnam chyba powiedzieć w nogach i w rękach. 
Wędrowałyśmy już razem wiele razy, ale ta wyprawa, mimo strachu, była jedną z najbardziej niezwykłych. 

Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii
Dom z Kamienia blog, trekking w Toskanii

- Pamiętasz te maremmani na Gusmano? - wieczorem opowiadałam moje wrażenia Tomkowi. - T. się ich nie bała! Wyobrażasz sobie? Ja to miałam "pełne gacie"! 
- Kija trzeba było wziąć. 
- Ta! Kija! Żeby je jeszcze bardziej rozjuszyć? Chcesz zobaczyć moją rolkę? Wiem, że już masz dosyć, ale to taka piękna trasa. Pamiętasz kawałek kiedyś szliśmy razem? 
- Pokaż, pokaż. 
- Dlaczego zawsze wybierasz taką smutną muzykę? Jakby się miał skończyć świat...
- To moja muzyka. Taka mi w duszy gra. 

***
Nowy listopadowy tydzień na starcie. Tydzień nieco inny, bo Tomek za kilkanaście godzin rusza na wycieczkę kończącą licealny czas. Wycieczka daleka, więc w czasie ich podróży będę pewnie umierać ze strachu, ale mam nadzieję, że dla nich to będzie piękne dopełnienie tego życiowego rozdziału. Ciekawa jestem czy "to" europejskie miasto się Tomkowi spodoba. 

Na mnie już czas. Dobrego tygodnia!

SZCZEKAĆ to po włosku ABBAIARE (wym. abbajare)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze