Jeszcze jedna dysputa o poszukiwaniu celu

niedziela, listopada 27, 2022

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii

I pomyśleć, że listopad naprawdę zaczyna pakować walizki... 

Biforco po raz pierwszy dziś w nocy zaliczyło delikatny przymrozek. Niebo na szczęście pogodne i mam nadzieję, że zaplanowany trekking uda się przednio. 
Ranek mnie roztkliwił, rozczulił, wzruszył, bo zabrałam się z przeglądanie tegorocznej galerii - w różnych celach, to znaczy przeglądałam pod kątem czterech różnych potrzeb. Przekopując się zdjęcie po zdjęciu, odpłynęłam kompletnie we wspomnienia z ostatnich miesięcy. Nie będę ich tu dziś wywlekać, bo na to tradycyjnie przyjdzie czas na koniec roku. 

W sobotni wieczór - ulubiony w całym moim tygodniu, bo jedyny, kiedy nie nęka mnie widmo brzęczenia budzika nazajutrz - siedzieliśmy przy stole i znów ożywiła się dyskusja jaką destynację wybrać na jednodniowy około świąteczny wypad. 

- Do Austrii - upierał się Mikołaj. 
- Na JEDNODNIOWY wypad - przypomniałam kolejny raz. 
- No to do Rzymu.
- O Jezu! Tylko nie do dużego miasta! - zablokował propozycję Tomek.
- Do Comacchio - Mikołaj wpadł z jednaj skrajności w drugą. 
- No błagam! W Comacchio byliśmy sto razy. 
- Ale już dawno nie byliśmy - bronił swojej propozycji. 
- A może do Orvieto? - zaproponowałam.
- A co takiego jest w Orvieto? - zapytali chórem, ale odebrałam to pytanie jako prowokację, więc w odpowiedzi wykrzesałam ze spojrzenia wszystkie pioruny jakie miałam w rezerwie. 
- Ale dlaczego nie do Austrii? - Mikołaj jakby głuchy był na moje argumenty. 
- Bo to daleko!
- Ja mówiłem, jedźmy do Livorno! - Tomek upierał się przy pierwszym pomyśle. 
- Livorno zawsze jest super, ale może coś nowego? O! Może do Lukki?
- A co jest w Lucce? - zapytał kpiąco Mikołaj.
- Puccini! - chciałam być sprytna i uderzyć w muzyczne tony.
- Ale on nie żyje! 
- Wybierzcie tak w promieniu do 200 maksymalnie do 300 kilometrów. 
- Do Austrii byłoby super. 
- Może Turyn? - rzuciłam kolejną propozycję, pomijając Austrię milczeniem.
- O! - ożywił się Tomek na tę destynację. Turyn...
- Ale przecież nie chciałeś dużego miasta! 

Nie doszliśmy jeszcze do żadnego konsensusu, ale kiedy rankiem odpłynęłam w te moje sentymenty, w jednym z miliona okien otwartych na komputerze wyszukałam coś bardzo interesującego. Obstawiam, że przynajmniej Tomek na taką propozycję tylko przyklaśnie!

Tymczasem idę przygotować plecak, dopisać jeszcze kilka słów, tam gdzie trzeba, zamknąć kilka okien internetowej wyszukiwarki i może zakręcić jakieś ciasto, bo po trekkingu miło będzie coś słodkiego złapać na podwieczorek.    

Pięknego dnia!

PROMIEŃ to po włosku RAGGIO (wym. radżdżio)
 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze