O drodze do zasłużonego prosecco - pudełka, przeprowadzka i łezka rozczulenia

sobota, października 07, 2023

Dom z Kamienia blog

Dotarliśmy do domu około 18.00. Po drodze wracając z Bolonii mieliśmy się zatrzymać w barze, ale a to nie taki bar, a to nie ma gdzie zaparkować, a to po niewłaściwej stronie drogi i tym sposobem dojechaliśmy do Biforco. Żadnego uroczystego aperitivo po bolońskich przygodach nie było. 

A przecież cały czas "odgrażałam się", że wypiję prosecco jak tylko będzie po umowie, jak wreszcie zrzucę z ramion największy w ostatnim czasie ciężar. 

W czwartek po podpisaniu umowy byłam jednak tak zmęczona, że prosecco zostało w lodówce nieruszone. Poza tym pomyślałam, że wyjątkowo zacną butelkę otwierać dla mnie samej to bez sensu. Postanowiłam poczekać na J., która przecież zaraz na włoskiej ziemi wyląduje i na pewno chętnie do mojego świętowania się przyłączy. 

Dlatego miałam cichą nadzieję na przystanek wczoraj w drodze, kiedy już Tomka klamoty zostały bezpiecznie dowiezione, ale - wyszło jak wyszło. 

Najważniejsze, że przeprowadzka się udała! Nawet jeśli w drodze powrotnej przyszło mi do głowy jeszcze milion rzeczy, które mogłam Tomkowi zapakować. Zafiksowałam się wcześniej, że do Rangera zmieszczą się dwa pudełka, a zmieściło się całkiem sporo i dopchnęlibyśmy jeszcze więcej. 
No nic... 
Na szczęście to tylko osiemdziesiąt kilometrów z groszem, więc nie ma problemu. Taki dystans to dobra sprawa. Na tyle daleko, że wygodniej się przeprowadzić, ale jednocześnie na tyle blisko, że można często się widywać.

Nim zabrałam się za kolację, jeszcze raz przemyślałam sprawę prosecco. 

- Idę na prosecco do baru - powiedziałam bez przekonania stojąc na środku kuchni. 
- Ok. 
- Albo nie...
- Dlaczego nie?
- Nie wiem.
- Jak ja mam na coś ochotę, to to robię - powiedział Tomek. - Gdybym miał chęć napić się gorącej czekolady, to bym poszedł. Dlaczego ty nie idziesz?
- Dobra, idę. 
Poszłam. 

Po 18.00 przed barem było jeszcze tak ciepło, jak w prawdziwie letnie wieczory. Zamówiłam prosecco i usiadłam sama przy stoliku. Kolejny raz poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Nawet przeprowadzka była karkołomnym przedsięwzięciem. Gdybym to ja Tomka wiozła własnym autem, to żaden problem, ale proszenie o to Mario było wyzwaniem z wielu powodów. 

Mario przede wszystkim dostaje wysypki, na sam dźwięk słowa Bolonia, w ogóle na samą myśl o dużym mieście, a do tego on i Ranger - jeśli chodzi o formę - idą łeb w łeb. Odetchnęłam z ulgą, kiedy już zatrzymaliśmy się w Biforco, stres tego przedsięwzięcia dopełnił całości. Na dowód powinnam pokazać moje skórki wokół paznokci, które wyglądają jak po wybuchu bomby atomowej, ale to mogłoby obrzydzić poranną kawę.     
 
Dom z Kamienia blog

Siedziałam więc sobie w barze, sączyłam zasłużone prosecco bez pośpiechu, z namaszczeniem, a moje myśli zaczynały powoli nabierać lekkości. Dokładnie jak pierwsze lipowe liście spadające na barowe stoliki.

Dobrego dnia!

ps. A dla przypomnienia w tym wyjątkowym momencie - takie jedno zdjęcie (rym niezamierzony). To było jakby wczoraj... No dobrze, może nie wczoraj, ale na pewno nie dalej jak tydzień temu, czyż nie? 

Dom z Kamienia blog

ZASŁUŻONE to po włosku MERITATO

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze