Składanie myśli

wtorek, lutego 16, 2021


Ani noc poprzednia, ani ta miniona nie przyniosły mi dobrego snu. Wybudzałam się z jednego koszmaru, by zaraz przyśnił się kolejny. Za parę dni mam nadzieję to wszystko minie, teraz emocje wciąż są zbyt świeże.

Mario wczoraj czuł się już dobrze i nawet od rana był "na chodzie" jakby nic się w ogóle nie stało. Późnym popołudniem jednak na chwilę dopadła go drobna niedyspozycja, niby zaczątek tego co w niedzielę, ale szczęśliwie wszystko rozeszło się po kościach. Szczęśliwie, bo w tamtym momencie był akurat za kierownicą... To jednak dało do myślenia, że może czas powtórzyć niektóre badania, nawet jeśli szpital - co dla mnie zadziwiające - wypuścił go bez specjalnych zaleceń. To co zdarzyło się w górach nie dało wcześniej żadnych znaków ostrzegawczych. Żadnych! Świetny humor, dziarski krok, żarty śmiech i nagle ktoś się osuwa na ziemię.

Wczoraj wieczorem jedliśmy pizzę u nas, a po kolacji jeszcze długo dyskutowaliśmy o całym zdarzeniu. Chyba każdy z nas miał potrzebę przegadania wszystkiego na spokojnie. 
Myślę, że z traumą będę walczyć jeszcze długo. Jestem typem, który się denerwuje na sam dźwięk karetki na ulicy. Od dziecka budzi to we mnie potworny niepokój. Denerwuję się jeszcze bardziej, kiedy karetka zatrzymuje się do kogoś w sąsiedztwie. Zaraz się nakręcam - co się mogło stać złego. A co dopiero kiedy to ja muszę ją wezwać do kogoś, kto jest jak rodzina...

Nadal towarzyszy mi strach, który ogarnął mnie, kiedy Mario zaczął mi się osuwać w rękach. Nadal mam w uszach jego słowa, że tym razem już z tego nie wyjdzie. Gardło mam wciąż spięte jakby uwiązł w nim krzyk, z którym wpadłam do Crespino. Głowa cały czas zajęta jest rozpatrywaniem różnych scenariuszy - mogliśmy być wyżej, mogliśmy być na innym szlaku, mógł to nie być błędnik, mogłam nie iść za Mario... 
Jedynym wytchnieniem są lekcje, wtedy skupiam się na pracy. 

Postaram się przekuć to doświadczenie, w życiową lekcję. Wyciągnąć z tego naukę na przyszłość, choć wolałabym żeby już podobnych zdarzeń w przyszłości nie było. Wiem na pewno, że przede wszystkim muszę zmienić operatora sieci komórkowej, bo mój w wielu punktach "nie łapie", a chodząc nawet samej po górach powinnam mieć lepszą łączność ze światem. Pocieszająca jest refleksja, że zachowałam zimną krew, nie wpadłam w panikę, tylko działałam zadaniowo. Pękłam dopiero w momencie, kiedy usłyszałam od ratownika, że to na pewno nie zawał ani udar. Wiem też, że tutaj w podobnych sytuacjach powinnam wzywać natychmiast strażaków. Ostatnia sytuacja pokazała, że pogotowie nie zawsze spisuje się na medal i w trudnych górskich sytuacjach to właśnie strażacy są niezawodni i pokonają nieprzewidziane przeszkody. Wiem też do kogo jeszcze powinnam dzwonić w nagłych wypadkach, a czyj numer lepiej ominąć. Kolejna życiowa lekcja... 

Nadal nie dotknęłam aparatu. Obejrzałam natomiast z bólem serca zdjęcia z telefonu. To mógł być taki piękny dzień... Może za jakiś czas się zbiorę i pokażę jak piękne były Apeniny, jak wspaniałe było niebo i nawet śnieg znienawidzony przeze mnie był niezwykły, a do tego wszystkie te głupoty, śmiechy...

Początek spaceru w doskonałych humorach.

Dziękuję Wam wszystkim za komentarze, prywatne wiadomości, słowa otuchy i życzenia zdrowia dla Mario.  

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Uff dobrze że na strachu się skończyło... Ale wyciszenie emocji trochę trwa. Odpoczynku i spokojnego snu życzę! I zdrowia dla Mario!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że z Mario już lepiej :). Jesteś SUPER dzielną, cudowną kobietą Kasiu, całe szczęście że w tej ciężkiej chwili była akurat z Tobą. Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń