Jej Wysokość nie odpuszcza, a zatem wpis bez ładu i składu

poniedziałek, lutego 01, 2021

Marradi - Dom z Kamienia 

Przez to całe zamieszanie z migreną, która swoją drogą ani myśli odpuścić czuję się tak, jakby tej niedzieli w ogóle nie było. 
Kiedy głowa na trochę odpuściła i zrobiło mi się ciut lepiej nasmażyłam furę chiacchiere, żeby chłopcy mieli coś słodkiego karnawałowego, zaserwowałam całkiem dobry obiad, ale potem znów wróciłam pod koc i po nieprzespanej wcześniej nocy zapadłam w głęboki sen. Wybudził mnie nagle dźwięk telefonu i przez to, że sen był tak mocny w pierwszej chwili pomyślałam, że to budzik i że jest piata rano. 

To był Mario, który chciał zaproponować wojażowanie, ale na wieść moim samopoczuciu zaraz się z tego wycofał. Tak czy inaczej - ponieważ i tak planowałam wyjść na dwa kroki, żeby odetchnąć świeżym powietrzem - w końcu pojechaliśmy razem.


Pojechaliśmy w stronę San Cassiano, tam gdzie kilka lat temu znaleźliśmy ciekawy szlak i "Madonnę od supełków". Kręciliśmy się bez celu w poszukiwaniu nowych dróg, zagubionych miejsc. Przeszliśmy dosłownie dwa kroki, niebo nad głowami było chmurne, jakby się styczeń naburmuszył, że jego czas minął. Zdążyłam jeszcze sfotografować zieleń coraz śmielej rozlewającą się po polach, a potem znów głowa zaczęła coraz mocniej dawać do wiwatu.

- Boli cię jeszcze dyńka? - zapytał Mario i rozczulił mnie tym pytaniem.
- Przez chwilę był prawie spokój, a teraz znów zaczyna. 


I tak wróciliśmy do Biforco, żebym mogła znów zalec w bezruchu pod kocem. A głowa jak zaczęła, tak nie chce odpuścić. 

Styczeń zawinął się ze sceny w aurze przedwiosennej. Na polach coraz śmielej przebija zieleń, a prymulki i kwiaty świętego Józefa nie są już do zliczenia na palcach jednej dłoni. Nie znaczy to oczywiście, że wiosnę mamy na dobre i zimowa aura nas nie zaskoczy. Jeszcze może być różnie, tym bardziej, że tak jak już pisałam - w połowie lutego straszą niską temperaturą i deszczem ze śniegiem. 
Pożyjemy zobaczymy. 


Ale dobrze, że już luty, bo jednak tych dni przybywa i luty w ogóle krótszy i jakoś tak może będzie cieplej, zieleniej, optymistyczniej.


Głowa od rana daje porządnie do wiwatu. Jeszcze walczę. Z odsieczą, to znaczy z dodatkowymi tabletkami przybył Mario. 


Dopisane potem, łapiąc przebłysk jasności umysłu:
Skapitulowałam i odwołałam część lekcji. Znów punkt dla Jej Wysokości. Jeśli myślałam, że wczoraj było apogeum złego samopoczucia, to się dziś bardzo zdziwiłam - może być jeszcze gorzej. Głowa może naprawdę boleć tak, że człowiek zaczyna myśleć o najgorszym.
Dlatego już urywam w pół słowa. Czekam na Mario jak na zbawienie tym razem z nowymi tabletkami specjalistycznymi. Jak zawsze stanął na wysokości zadania, telefon do lekarza, recepty, i tak dalej... Mam nadzieję, że za kilka godzin wrócę do żywych. 
Pisanie dziś wyszło bez ładu i składu, ale taka też i moja głowa. 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Kasiu , baardzo Ci współczuję . Całe życie na to paskudztwo cierpię . Ten ból w końcu minie i świat znowu będzie piękny ! Marysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, migrena to cierpienie - tylko lekarz, bo można się wykończyć. Ja biorę Cinie od 10 lat i już nie wyobrażam sobie, że nie mam tego leku w torebce. Napisz potem co dostałaś na tę receptę .
    Uściski Aneta

    OdpowiedzUsuń