Pozytywne skutki gradobicia i burzy z piorunami

czwartek, lutego 27, 2020


Kiedy przed południem wychodziliśmy z Tomkiem na nasz zakupowy spacer - w tym tygodniu to taki nasz rytuał i już wiem, że będzie mi tego brakowało jak szkoła znów ruszy z kopyta - niebo powoli zaczęło się zasnuwać. Nie przypuszczałam jednak, że zapowiadany na popołudnie deszcz postanowi zjawić się przed czasem i do tego zamiast być tylko deszczem, zamieni się w prawdziwy armagedon

Najpierw coś jakby jedna, dwie mikro kropelki... Oj chyba będzie padać! 

Tomek jednak nic nie poczuł, więc dalej szliśmy sobie wolniutkim tempem gawędząc beztrosko. Trzecia czwarta, więc nawet Tomek przyznał - oj chyba będzie padać! 

Piąta, szósta i już potem jakby ktoś niebo przedziurawił... Kiedy doszliśmy do Marradi wyglądaliśmy jak obraz nędzy i rozpaczy. Czułam jak kurtka przemokła i aż się wzdrygałam od wilgoci na ramionach. Pomyślałam, że głupio byłoby w tych dniach złapać przeziębienie, bo jak człowiek zadzwoni do lekarza, to zaraz przybędzie ekipa zestrojona jak do Eboli. Zdecydowanie lepiej się teraz z przeziębieniem wstrzymać... 

Zlitowała się nad nami piekarzowa Antonella. Zaraz uzbroiła nas w parasol i tak wyposażeni ruszyliśmy dalej od sklepu do sklepu. 
"Deszczo - coś" to przybierało na sile, to słabło. Wiatr zrywał się coraz silniejszy i już nawet parasol na niewiele się zdawał. Mokre były nie tylko ramiona, ale i stopy, bo kto by pomyślał, że trampki będą złym pomysłem, skoro sprawdziły się cały luty!? 

Na ostatniej prostej spotkaliśmy Mario, który zapakował nas już dobrze przemoczonych do Rangera i odstawił pod furtkę. I wtedy to się zaczęło...
Nadciągnęła prawdziwa burza z piorunami i gradobicie. Niebo jakby rozłupywał ktoś toporem, grad bombardował ile sił. W moment zrobiło się biało. Potem oczywiście grad znów zamienił się w deszcz, rzeka spłynęła burą wodą, a przełęcze wysoko w górach przyprószyło śniegiem... Takiej pogody to my tu od miesięcy nie mieliśmy, chyba od listopada!

Ale!
Skutki tej pogody paradoksalnie były jak najbardziej pozytywne. Przynajmniej dla mnie! Tym razem na kilka godzin bez rozpraszania się głupotami zaległam przed komputerem i e-book został skończony! Alleluja!
Jeszcze tylko przeczytam dwa czy trzy razy dla autokorekty, w weekend przekażę do właściwej korekty i potem nie pozostanie mi nic innego jak zmierzyć się ze stroną techniczną, co mam nadzieję nie przerośnie moich możliwości.  

Nad Marradi wróciło niebieskie niebo. Szykujemy się już powoli do "Światła dla Marca". Temperatura spadła na łeb na szyję nie mamy już wiosennych dwudziestu stopni, tylko ledwie jakieś naście, a to jak dla mniej wieje już Syberią. Ale nie ma co się zamartwiać! Do wiosny już tak blisko! 

DOBREGO DNIA!

PRZEMOKNIĘTY DO SUCHEJ NITKI  to po włosku BAGNATO FRADICIO (wym. baniato fradiczio)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze