Adrenalina, satysfakcja i zmiana planów

sobota, lutego 22, 2020


W piątek pobiłam lekcyjny rekord. Dziewięć godzin konwersacji, rozjaśniania przyimków, utrwalania imperativo, tłumaczenia condizionale, zaimków i już sama nie pamiętam czego. Dotelepałam się do wieczora ostatkiem sił, ale i tu radości nie brakowało. 

To jest tak, że czasem głowa ze zmęczenia odmawia mi posłuszeństwa, ale kiedy słyszę moich uczniów składających pierwsze niepewne wypowiedzi i tych, którzy konwersują już na bardzo zaawansowane tematy, kiedy słyszę, że K., który przy pomocy lekcji ze mną miał tylko nadgonić materiał i wyrównać z resztą klasy, teraz dostaje z kartkówki 16 punktów na 16 możliwych, kiedy J. przyjmuje na stałe do wiadomości, jak zachowują się zaimki przy trybie rozkazującym, kiedy każdy w swoim rytmie robi wyraźne postępy, to wtedy nawet zmęczenie odchodzi, a jego miejsce zajmuje ogromna radość i duma!

Do piątkowego zmęczenia na pewno przyczyniła się też adrenalina, która odpłynęła wraz z wyjazdem Gości. Za każdym razem, kiedy ktoś pełen ufności powierza mi "zorganizowanie wakacji", kiedy prosi o wspólny spacer czy po górach czy po miastach, działam na pełnych obrotach, a wysokie stężenie adrenaliny daje mi zastrzyk nadludzkiej energii. Powiem więcej - im większe zadowolenie Gości, tym bardziej rozbuchana moja euforia. To wszystko niesamowicie mnie nakręca. Nie zwracam wtedy uwagi na zmęczenie, w ogóle nie zdaję sobie z niego sprawy. Dopiero kiedy Goście odjeżdżają, czuję jak wszystko we mnie słabnie. 

I właśnie w piątek nagle poczułam taką słabość, że z godziny na godzinę coraz poważniej myślałam nad zmianą sobotnich planów, a plany te pierwotnie były bardzo ambitne...
Ostatecznie tę zmianę przypieczętowała prośba Mikołaja, który po cichutku, niemal bez słów poprosił, bym została w domu...
Mogę odmówić każdemu, chadzam własnymi ścieżkami, robię to co uważam za słuszne, kierując się przede wszystkim tym, co w mojej głowie. Są na świecie tylko dwie osoby które, w tej kwestii mogą coś zmienić, które mają na mnie wpływ, z których zdaniem liczę się na poważnie. Tymi osobami są oczywiście moje dzieci.

A zatem zostaję i nigdzie dalej się nie ruszam. Na pewno dziś lub jutro wyjdę w góry, ale góry to przecież tak jak dom. Może tak będzie sensowniej, może odpocznę, naładuję akumulatory przed kolejnym intensywnym tygodniem. Może lepiej nic na siłę...

Pogoda w weekend ma nas jeszcze bardziej rozpieszczać. Mamy mieć jeszcze cieplejszy przedsmak wiosny i tak sobie myślę, że może czas na pierwszy w tym roku obiad pod gołym niebem? Coś pewnie kulinarnie wyczaruję, coś słodkiego karnawałowo chłopcom zakręcę i tyle...

Drzewa owocowe kwitną coraz śmielej. Magnolia przy markecie otworzyła już pierwsze pąki i uśmiecha się lila fioletem. Niech to będzie dobry dzień!

SŁABOŚĆ to po włosku DEBOLEZZA (wym. debolecca)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze