Tomek na scenie - tym razem na poważnie

poniedziałek, maja 27, 2019


- Dlaczego założyłaś fioletową koszulę? Nie wiesz, że w teatrze przynosi pecha? - pyta z wyrzutem Mikołaj, kiedy stoimy w holu oratorium czekając na wejście.
- Rzeczywiście... - Moja koszula jest wściekle fioletowa i do tego atłasowa, co tylko podkreśla jej adwentowy odcień. Natychmiast ogarnia mnie wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą z naganą. - Myślisz, że może przynieść pecha Tomkowi?
W odpowiedzi Mikołaj tylko wzrusza ramionami.
...
- Słucha, a nie mogłeś mi tego powiedzieć w domu? Teraz się zestresowałam.
- Nie stresuj się, to tylko tradycja.
- Chciałeś powiedzieć: przesąd!

Moja fioletowa koszula na szczęście nie przyniosła Tomkowi pecha. Spektakl udał się znakomicie. 


Sztuka została wystawiona w starym oratorium, które znałam już z zebrania przed wycieczką do Niemiec. Niezwykłe miejsce, które dodało tylko powagi odgrywanym scenom. Nie była to sztuka łatwa i przyjemna. Spektakl był zlepkiem kilku niby zupełnie oderwanych od siebie wątków. Wątki te opowiadały historie prawdziwe, a ich mianownikiem wspólnym, elementem spajającym było "bycie więźniem" i "wolność" w najróżniejszych znaczeniach tych słów.
Poruszające bardzo. Świetnie zagrane. W kilku momentach byłam wręcz oszołomiona, jak na przykład wtedy, kiedy dwie aktorki popisały się nie tylko recytacją, ale też niesamowitym śpiewem.


Oczywiście zupełnie inaczej odbiera się spektakl, kiedy wśród artystów ogląda się rodzone dziecko. Jeszcze więcej emocji, jeszcze większe poruszenie. To, że Tomek na scenie radzi sobie świetnie, wiadomo nie od dziś. Jednak po raz pierwszy widziałam go w sztuce tak poważnej i jeszcze teraz jestem pod silnym wrażeniem. Mikołaj był jeszcze bardziej poruszony...
- Okropnie jest widzieć własnego brata jako nazistę...


 Na szczęście moja fioletowa koszula nikomu pecha nie przyniosła. Wszyscy byli wspaniali. 
A ja myślę sobie, że to jest dla matki najpiękniejszy prezent - widzieć jak dziecko coraz bardziej rozwija skrzydła... 
W zeszłym roku Tomek brylował na scenie marradyjskiej, w tym roku była Faenza, a co będzie dalej? Wprawdzie mówi, że w przyszłym roku nie będzie w teatralnych zajęciach uczestniczył, bo pochłaniają jednak za dużo czasu, a on przede wszystkim musi się uczyć, ale kto wie ... może za te kilka lat spełni się jego marzenie o zagranicznych studiach i wtedy...
Kto wie co będzie jutro... Ja mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę go na teatralnej scenie.
Tymczasem dziś kolejny spektakl - tym razem dla szkoły, a w sobotę ostatni już poza Faenzą.


Ostatnie majowe dni mijają w deszczu. Na szczęście mimo paskudnej aury udało mi się zrobić dobre zdjęcia i tak oto kolejna sesja komunijna już za mną. Pracowity był ten weekend, a noc przez spektakl lekko zarwana, więc ze zmęczenia podpieram się dziś nosem. Ale nie ma co się za długo nad sobą rozczulać! Nowy poniedziałek, nowe obowiązki, nowy przepis do opublikowania... Buongiorno a tutti!

KOSZULA to po włosku CAMICIA (wym. kamicia)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Tomku, gratulacje! Nie latwo jest grac negatywe role.Ale zeby spektakl sie odbyl, musi byc pelna obsada. Kto wie? Moze to akurat zadecyduje o Twoim dalszym losie? Moze za 10 lat przeczytamy jak rozpoczynal slynny Thomas N. swoja kariere:)) Powodzenia i obojetnie jakie role aktor gra, wazne zeby to robil z pasja, na tym polega rola aktora.
    Malgosia Neuss

    OdpowiedzUsuń