Włoska matura - czyli pierwszy maturzysta w Domu z Kamienia

sobota, lipca 01, 2023

Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

Przede wszystkim to ja się nie nadaję do takich momentów! To nie na moje nerwy. Jakby mi dziś rano ktoś zmierzył ciśnienie, to pewnie zabrakłoby skali. Całe szczęście mój stres był wprost proporcjonalny do Tomka spokoju... 

Łzy na rzęsach dyndały mi od samego rana i momentami trudno mi było się powstrzymać od chlipania, bo każda minuta oczekiwania była wzruszeniem. Dotarliśmy do Faenzy na czas - nawet odpowiednio przed czasem. Zaraz po nas dotarła Tomka publiczność - 4 kolegów. Uściskałam dorosłego człowieka, zamrugałam powiekami, żeby obciachu nie było z tym chlipaniem i poszedł. Biała koszula i krawat w kangury zginęły w przepastnym, zabytkowym gmachu...

Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

- Myślisz, że nie będę wyglądał głupio z tym krawatem? - zapytał wieczór wcześniej. Krawat w kangury i misie koala miał od Mario. Został pożyczony na kolację studniówkową - o ile się nie mylę - i tak się spodobał Tomkowi, że został u niego już na stale.
- Gdybym ja była w komisji i stawiłby się przede mną ktoś tak ubrany, dostałby od razu punkt więcej za fantazję. 
 
Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

Liceo Torricelii... Mam wrażenie, że ledwie chwilę wcześniej przynieśliśmy tu dokumenty po egzaminie gimnazjalnym. To była ta sama pora, bo akurat były matury. Pamiętam to doskonale, bo patrzyłam na tych dorosłych ludzi i myślałam sobie - nas to czeka DOPIERO za pięć lat. 
Taaaa... DOPIERO...
Szast prast. 

Wcześniej było jeszcze większe szast prast. 
W 2007 roku, kiedy w Marradi spędzaliśmy pierwsze wakacje, przyjechaliśmy pewnego dnia na spacer do Faenzy. Zaparkowaliśmy na parkingu tuż obok liceum - na tym samym, na którym zaparkowaliśmy dziś. Wtedy przeszliśmy przed gmachem szkoły - kto wie, może to był nawet ten sam dzień - i nikt jeszcze nie przypuszczał, że za szesnaście lat Tomek tutaj właśnie zmierzy się ze swoim egzaminem dojrzałości.   

Jak się nie wzruszać na wspomnienie tego wszystkiego?? Wzrusza mnie dziś wszystko. 

Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

Czekałam i czekałam, a Tomek w ex-museo - tak nazywa się aula, w której był egzaminowany i w ogóle cała szkoła to prawdziwe muzeum - gadał i gadał. Poszliśmy na kawę, żebym zajęła czymś myśli, a potem na faencki targ - kupiłam nawet dwie patelnie, przy okazji trafiliśmy też na arcyciekawą wystawę (o tym jutro), tymczasem Tomek gadał i gadał... czy też bajał i bajał...
Ile można bajać?

Ostatnie minuty stałam już pod aulą. Dawno minęła godzina od rozpoczęcia egzaminu. Chciałam słuchać i jednocześnie nie słuchać, bo stres mnie zżerał od środka. W pewnym momencie Tomka głos ucichł i załączyła się polifonia komentarzy komisji. Wyłowiłam tylko jeden - "è stato un piacere" (to była przyjemność). Kolejny raz zamrugałam powiekami. 

Tomek wyszedł i zaraz wpadł w objęcia kolegów. Matka dopchała się na samym końcu. 

Oficjalne wyniki dopiero w czwartek, kiedy cała klasa zda egzamin, ale myślę, że już możemy spać spokojnie.

Zdjęć maturzysty oczywiście nie będzie, ale mam zgodę na upublicznienie części pytań. 
Egzamin był nieco inny dla uczniów "popowodziowych", ale oddaje mniej więcej ducha włoskiej matury. 

Tomek, który ukończył liceum językowe w trybie EsaBac (podwójna matura włosko - francuska) zdawał dziś egzamin z literatury włoskiej, literatury angielskiej (po angielsku), literatury niemieckiej (po niemiecku), literatury francuskiej (po francusku), z historii (w dwóch językach - po francusku i po włosku), z matematyki i fizyki. 

Na początek dostał zdjęcie - ręka ludzka trzymająca się więziennej kraty. Ta fotografia miała być punktem wyjścia dla jego swobodnej wypowiedzi, która oczywiście musiała prześlizgnąć się przez wszystkie dziedziny, materiał przerabiany w szkole oraz to, co uczeń sam chciałby powiedzieć. 

Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

Zdjęcie okazało się szyte na miarę, bo Tomek kilka miesięcy temu zaczął udzielać się w więziennym wolontariacie i te tematy są mu bardzo bliskie. 

Kto zna Tomka, ten wie, że od maleńkości moje dziecko lubi iść pod prąd i dreptać swoimi ścieżkami. Na maturze nie mogło być inaczej. Podjął temat zaczynając od strony historycznej zupełnie nieoczywistej - byli Romanowowie, była rewolucja i konstytucja...   
Ktoś z komisji zapytał:
- Tak z ciekawości: dlaczego nie poszedłeś w kierunku Gramsciego i faszystów?
- To byłoby zbyt oczywiste i banalne - odpowiedział Tomek. 

Dalej był angielski i Orwell, potem niemiecki i Zamek Kafki oraz poezja Rilkego, na francuskim Baudelaire, a na historii po francusku mówił o Murze Berlińskim i przemówieniu Kennedy'ego. 

Więcej już nie pamiętam.

Nie raz przy moich wpisach zachwalających szkołę chłopców - nawet po latach - spotkałam się mimo wszystko z nieustającą krytyką włoskiej edukacji - że słaba w rankingach, że niski poziom.

Ale zastanówmy się - komu potrzebne są rankingi? Do czego służą czerwone paski? To wszystko to tylko bezsensowne nakręcanie wyścigu szczurów, którego ofiarami są potem ci młodzi ludzie. 

Cieszę się, że moim dzieciom zostało to oszczędzone. Jedno dziecko kończy dziś szkolny etap ze znajomością kilku języków i z horyzontami tak szerokimi i otwartymi, że mnie w tym wieku nawet się o podobnych kwestiach nie śniło. Wtedy oczywiście wydawało mi się, że byłam bardzo mądra, ale dziś myślę sobie, że moja wiedza o świecie była tak "zachwycająca", jak kolor lamperii szkolnego korytarza. 

Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii
Matura we Włoszech - życie codzienne w Toskanii

Teraz niech tylko Bolonia przyjmie go z otwartymi ramionami, niech rozwija dalej swoje umiejętności i horyzonty, niech nikt nigdy nie zgasi w nim ciekawości świata, ideałów i chęci do działania, by zmienić ten świat na lepszy. 

Jestem tak wykończona, jakbym to ja sama zdawała dziś ten egzamin... Ostatni miesiąc - a nawet więcej, bo w sumie od czasu powodzi, to był prawdziwy matrix. Teraz trzeba się wyciszyć. Dziś wszyscy będziemy spać snem sprawiedliwego. A już jutro pokażę Wam na jaką wystawę wstąpiliśmy zupełnie przypadkiem i co wielkiego działo się dziś w Marradi. 

I w końcu - benvenuto luglio

Witamy lipiec! Niech nam pięknie króluje i przyniesie to, co dobre. 
 

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Jestem pod tak ogromnym wrażeniem Tomka wiedzy , inteligencji ... pod wrażeniem wloskiej szkoly .. Boże , my i nasza szkolna edukacja ... Ciągłe korepetycje niemal ze wszystkiego . Język obcy przez cztery lata z ciągle zmieniającym sie profesorem i dalej nic poza opanowaną TEORETYCZNIE gramatyką .. Myslę ,że należy sie też a może przede wszystkim wielkie uznanie i szacunek dla mamy , dla Ciebie Kasiu . Stworzyłas piękny , mądry dom dla swoich chlopców . Oddanie , miłosć i ogrom pracy owocuje tym , co dzisiaj otrzymujesz . Z zachwytem czytam o opisywanych przez Ciebie cudach Florencji ale z równym zachwytem , jesli nawet nie większym czytam o Waszych dniach powszednich . O świetnych rozmowach , o byciu razem , o czułości .. Wychowałaś cudownych młodych ludzi ! Gratulacje Tomeczku , gratulacje mamma Kasia !! marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu, napisalas wszystko co ja chcialam napisac.Pozdrawiam serdecznie.
      Malgosia Neuss

      Usuń
    2. Ciesze sie i tez serdecznie pozdrawiam Małgosiu !

      Usuń
  2. Też się popłakałam czytając.
    Gratulacje dla Tomka i Mamy. Brenda

    OdpowiedzUsuń