Rambo jeden i Rambo dwa, czyli żywcem nas nie wezmą!

sobota, kwietnia 13, 2024

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

- Czy któryś z naszych wspólnych trekkingów poszedł kiedyś "po bożemu", normalnie, bez przygód? - rzuciłam takie pytanie refleksję, kiedy znów znalazłyśmy się na asfalcie. 
O. się zaśmiała i zaraz podsumowała nasze wyprawy, a z podsumowania tego rzeczywiście wyszło na to, że "ZAWSZE COŚ". Czasem małe coś, czasem większe, ale jednak zawsze coś. Tym razem to COŚ było z gatunku pisanych wielkimi literami.

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

- Cholerne psy - rzuciłam kolejny raz wyklinając niespodziankę na szlaku.
- Przynajmniej będziesz miała o czym pisać - mimo morderczego bezsensownego wejścia, a potem karkołomnego zejścia O. nie opuszczało poczucie humoru. - Musimy zrobić pauzę. Potrzebuję zregenerować siły. 
- Ja też. Jestem wykończona i mam zjazd formy.

Czekałam z tą trasą na O., wiedziałam, że z nią mogę realizować najśmielsze fantazje trekkingowe. Plan był taki, żeby wyruszyć z Biforco, wspiąć się morderczym szlakiem do miejsca, gdzie szlak morderczy łączy się z widowiskowym szlakiem na Lozzole. Dojść do kościoła, zjeść, a potem ruszyć na Prati Piani. Z Prati Piani zejść do Crespino, a na koniec jeśli czas pozwoli wrócić przeciwległymi graniami znów do Biforco przechodząc przez monumentalną Pigarę. Plan był bardzo ambitny i wymagał nie tylko mocnych nóg i żelaznej kondycji, ale też czasu. Ostatni etap stał więc pod znakiem zapytania - właśnie ze względu na czas. 
Tak czy inaczej już samo wejście z Biforco, dojście na Lozzole i potem na Prati Piani było z serii "top topów"!

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

Odkryłam tę trasę kilka lat temu, wędrowałam nią już nie raz, ale zwykle jedynie do punktu widokowego, skąd niemal z lotu ptaka można oglądać CasaGallo. Raz jeden doszłam dalej, ale wtedy czasu zabrakło, żeby dotrzeć aż do Lozzole. Był to pamiętny trekking z T., w czasie którego prawie "pożarły" nas owczarki maremmańskie z Gusmano, słynne ze swojej agresywności na całą okolicę. Dzisiejszy wpis dedykuję właśnie T....

Po naszej przygodzie spotkałam pewnego dnia właścicieli posiadłości i opowiedziałam im o całym zajściu. Zapewnili mnie, że psy tylko tak groźnie wyglądają, ale póki człowiek nie znajdzie się blisko owiec, nic nie zrobią.

Tak czy inaczej po tamtych przygodach stwierdziłam, że choćby nie wiem co, to ja już nawet nie zbliżę się do Gusmano, chyba że w ochronie z klatki, w jakiej podgląda się rekiny pod wodą. Poza tym naszym pierwszym celem były - jak już wspomniałam - Lozzole, więc żadnego schodzenia przez posiadłość nie miałyśmy w planach.

Pierwsze podejście jest naprawdę mordercze i nie ma w tym krztyny przesady. Na około 4 kilometrach pokonuje się przewyższenie 500 metrów. Jeśli coś pokićkałam, to O. mnie poprawi. 

To daje porządnie w cztery litery oraz przyprawia wszystko "subtelną" dawką adrenaliny, bo szlak w niektórych momentach jest cienką niteczką na wysokości.

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

Dotarłyśmy w końcu na rozłożystą łąkę na grani, a ja już miałam wizję naszego pierwszego oddechu w okolicznościach przyrody, jakie bardzo lubimy. Zdecydowałyśmy jednak, że zatrzymamy się na postój dopiero jak wbijemy się na główny szlak. Szłyśmy więc nucąc radośnie znane włoskie szlagiery i fotografując na potęgę otaczający nas apeniński świat jak z bajki.

W pewnym momencie usłyszałam dzwonienie. Były to dzwonki jakie zwykle zakłada się zwierzętom na wypasie. 
- Krowy? Tu nie ma krów... - analizowałam w myślach - może konie? Ale koniom nie zakładają raczej dzwonków. Owce... Boże tylko nie owce... 
Kątem oka pomiędzy karłowatymi dąbkami zauważyłam grupkę beżowo brązowych owieczek, jakieś kilkanaście metrów od nas... Szlag! 

Nic nie powiedziałam O., żeby jej nie zarażać moim atakiem paniki, tylko popchnęłam nasz marsz lekko w prawo, żeby oddalić się od zwierząt. Nagle - tym razem dosłownie przed nami -znów zamajaczyły beżowo brązowe plamki. 

- Widzisz tam? Czy to są owce? - upewniłam się.
- No owce. 
W tym momencie rozległo się pierwsze szczekanie psów, a ja poczułam jak włoski stanęły mi dęba.
- Zawracamy, musimy natychmiast oddalić się od tego miejsca.  

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

- K...a... - posypało się trochę niecenzuralnych słów - cholerne psy. 
Wytłumaczyłam O. w czym rzecz i przypomniałam moją przygodę z T.  
- Jeśli zbliżymy się do stada, to one nas rozszarpią. W życiu nie pomyślałabym, że wyganiają je aż tak wysoko! Nie powinno ich tu być... 

Zatrzymałyśmy się na krótki postój, dopiero kiedy znalazłyśmy się w bezpiecznej odległości i szczekanie maremmani ucichło. Byłyśmy jak w pułapce. Z jednej strony wariacki szlak, który o ile jest mordęgą przy wejściu, to przy zejściu w kwestii mordęgi można dodać mu jeszcze jedną gwiazdkę, z drugiej stado owiec z groźnymi psami, a z trzeciej i zawartej stromizny przyprawiające o zawroty głowy, galestro i chaszcze.

Otworzyłyśmy piwo i zaczęłyśmy deliberować, co teraz. Wracać tą samą drogą? - W życiu! 

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

Po krótkiej naradzie zdecydowałyśmy, że będziemy się na skróty zsuwać (zsuwać to bardzo trafione określenie) do asfaltu, mniej więcej do Villi Fantino, a potem zaczniemy znów wspinać się już klasycznym i "nudnym" szlakiem na Lozzole, bo choćby nie wiem co, to na te Lozzole dotrzemy.

Nasze schodzenie na azymut przypominało sceny z jakiegoś Rambo czy Tomb Rider, bo powiedzieć Indiana Jones to zdecydowanie za mało. Zsuwałyśmy się niżej i niżej, a droga wciąż wydawała się tak daleka. Co i raz pod nogami pojawiały się końskie odchody... Chwilę potem zobaczyłam wyłaniające się spomiędzy zieleniejących się już ginestre dostojne zwierzę w pięknym miodowo bursztynowym kolorze. Jakie by jednak piękne nie było, znów poczułam się nieswojo i zasugerowałam O. opuszczenie końskiego terenu. Przetarabaniłyśmy się przez ogrodzenie z kolczastego drutu i dalej, dalej aż do samego asfaltu. 

Kolejne szczekanie psów, rżenie koni i węża umykającego spod nóg pominę już milczeniem. 

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

Przeszłyśmy kilkaset metrów drogą asfaltową i zaraz weszłyśmy na szlak. Tabliczka na Lozzole informowała: 2h. I właśnie w tym momencie poczułyśmy wyczerpanie. Ustaliłyśmy więc, że w pierwszym miłym miejscu, jakie się trafi rozkładamy się z piknikiem. 

Takie miejsce znalazłyśmy po jakimś kilometrze marszu. Rozłożyłyśmy się przy opuszczonym kamiennym domu, wyciągnęłyśmy nasz prowiant i powoli, powoli siły zaczęły wracać. 

Po miłym, dłuższym oddechu zebrałyśmy się znów do wymarszu.

Wchodzenie na Lozzole zajęło nam o wiele mniej niż przewidywała tabliczka - wiadomo! Dotarłyśmy do celu mniej więcej około 15.00.

Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,

Lozzole... 
Zawsze będę mieć do tego miejsca sentyment, zawsze będzie dla mnie magicznym przystankiem w dziczy Apeninów, źródłem siły, zawsze z nostalgią będę wspominać moje pierwsze bycie tu

Odsapnęłyśmy trochę i jeszcze raz przestudiowałyśmy mapę. Przez chwilę kusiło nas, żeby ruszyć na Prati Piani, ale jednak zwyciężył rozsądek i wybrałyśmy powrót przez Passo Carnevale.
Nie dlatego, że nie dałybyśmy rady - phi! - tylko dlatego, że o 20.00 musiałam odebrać z Faenzy Mikołaja, który wracał ze swojej podróży do Francji. 

Doszłyśmy do Passo Carnevale znów podśpiewując, fotografując, śmiejąc się w głos, a potem jeszcze kawałek asfaltową drogą, gdzie wyjechał nam naprzeciw Mario. Chciałam, żebyśmy przez Monte Colombo dokończyły tę wyprawę na własnych nogach, ale o ile można wygrać ze zmęczeniem, to z czasem już tak łatwo nie jest... 
Mikołaj dojeżdżał właśnie do Bolonii. 

To był genialny trekking, mimo momentów grozy i morderczych zejść i wejść, a może właśnie był takim dzięki nim! Dziękuję O. za towarzystwo i wspólnego ducha przetrwania, za możliwość dzielenia determinacji i radości!
Nasza trasa zamknęła się na 22 kilometrach i w ponad 1200 metrach przewyższenia. 

Jeśli chcielibyście zgłębić nazwy miejsc pojawiające się w tym wpisie, niezmiennie zapraszam do lektury - Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc
Pięknego dnia!

https://www.empik.com/nieznane-toskania-i-romania-gdzie-dante-mowi-dobranoc-nowacka-katarzyna,p1295276499,ksiazka-p
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,
Dom z Kamienia, Gdzie Dante mówi dobranoc,


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze