Różne "pierwsze razy", czyli kilka powodów do zachwytów

niedziela, kwietnia 18, 2021

Kasia Nowacka, blogerka, Dom z Kamienia

To był bardzo długi i zajmujący dzień, ale koniec końców to był też dobry dzień. 

Nie poszłam na długi marsz, tak jak wstępnie planowałam. Zamiast tego przystałam z radością na propozycję Mario, by kolejne popołudnie spędzić na fotografowaniu. Pokręciliśmy się to tu to tam, zdjęć narobiliśmy całe mnóstwo, do domu wróciłam z całym naręczem bzów, a pierwsze tej wiosny aperitivo - wypite zgodnie z restrykcjami na moście - było jak wisienka na torcie.

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

- Widziałaś guerriero? - zapytał Mario i odwrócił głowę.
Z tyłu nad karkiem miał miniaturowego "irokeza".
- Nowa fryzura na wiosnę? 
- Nie - zaśmiał się - kiedy goliłem dziś głowę tak mi wyszło. To jest miejsce gdzie sam nie sięgam.
Już miałam pospieszyć z ofertą, że przecież pomogę, że żaden kłopot, ale Mario zdawał się być szczerze zadowolony i ubawiony nowym "lookiem".
- Nico będzie zachwycony.  


- Oj - podskoczyłam jak oparzona, fotografując irokeza i zaraz zaczęłam nerwowo rozglądać się co mam pod nogami.
- Co jest?
- Usłyszałam "szszszsz..." 
- Un soffio?   
- Tak! I to jak wyraźnie! 
Odsunęłam się od traw, a Mario buciorem zaczął badać teren. Żadnej żmii nie znaleźliśmy - na szczęście, ale to już niestety ta pora, kiedy trzeba być uważnym. Żmija często ostrzega intruza syknięciami. 

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Nad "Majeeemi", jak fantazyjnie nazywają to miejsce marradyjczycy, było czarująco. Swoją drogą szkoda, że nie można się porozumieć z Anią z Zielonego Wzgórza, żeby wymyśliła jakąś bardziej adekwatną nazwę dla tego zakątka. Już nawet jakieś infantylne nimfy i wróżki byłyby odpowiedniejsze niż to okropne "majeeeemi". 

O tej porze roku jest tu najpiękniej. Potem, kiedy zieleń drzew jest już bardziej nachalna, woda traci ten niezwykły kolor i robi się całkiem pospolita. 

- Popatrz... to wygląda tak jakby ktoś zatopił tu jeden wielki szmaragd. 

Kolor wody był wręcz nienaturalny. Dookoła panowała kompletna cisza. Na mokrym nabrzeżu odcisnęła swoje ślady czapla. Musiała być tu chwilę przed nami, ślady wyglądały na bardzo świeże. Zsunęłam buty i zamoczyłam stopę. 
O! Taki to mój wkład w morsowanie, żeby być na czasie z ostatnimi trendami. Woda nie była jednak aż tak zimna jak myślałam. 

- Pierwsza kąpiel zaliczona! - zażartowałam. 
- Jesteś pewnie pierwszą osobą w tym sezonie, która zanurzyła stopę w Lamone.

Mam ten prymat! Oczywiście jeśli nie będziemy liczyć czapli...

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Tak bardzo byłam wdzięczna za ten moment, za to miejsce, za kolory, za ciszę, za tyle piękna dookoła, za tyle powodów do zachwytu. W takich momentach jeszcze silniej niż zwykle budzi się we mnie "hiperwrażliwość" na bodźce.

Listek, patyczek, pyłek z drzewa, nasionko dmuchawca, które opada mi na spódnicę, mój rozmyty obraz w szmaragdowej wodzie, skała jak rzeźba, ślady na piasku, wir, w miejscu gdzie woda robi się nagle głębsza. 
Nic nie umyka mojej uwadze, obrazy bombardują moją głowę, a to bombardowanie pięknem przyprawia o drżenie serca. 

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Słońce nie było wczoraj łaskawe, to pojawiało się to znikało, więcej znikało niż się pojawiało. Niemniej nawet te jego kaprysy nie mogły uszczuplić mojej wdzięczności. 

Ileż ja tu peanów już wypisywałam, ile mniej lub bardziej górnolotnych słów! I pewnie dalej będę się nimi dzielić, bo kiedy człowiek ma w wielu kwestiach pod górkę, to tym bardziej docenia dobro i piękno, które go otacza. 
I to co otacza mnie tutaj każdego dnia, to zdecydowanie jedna z jaśniejszych stron mojego życia.
Wdzięczność jest zatem naturalna.

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

- Zrób dzióbek - śmieje się Mario strzelając kolejne zdjęcie - o tak! - Wykoślawia komicznie usta.
- Zwariowałeś? Ja i dzióbek? A co ja jestem? - Zamiast tego w odpowiedzi wywalam język jak to się kiedyś na podwórku robiło na znak przekory i pogardy. Gdyby Mario urodził się w Polsce odpowiedziałby mi na pewno, że krowa ma dłuższy i się nie chwali, ale widocznie Toskańczycy na taką okoliczność nie mają żadnej riposty. Nie powiedział nic, zaśmiał się tylko i zaproponował zmianę krajobrazu. 
- To gdzie teraz? 
- Może bzy przy "domu Sycylijczyka"?

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Bzy... 
Kolejny tego dnia powód do zachwytów. Przyniosłam do domu pierwszy w tym roku bukiet! Pachniał tak niemożliwie pięknie, że moja głowa była przez chwilę jakby pijana. 

- To orchidee? - zapytał Mikołaj, kiedy bukiet stanął na stole w wazonie.
- Dziecko drogie! Jakie orchidee?! 
- Bez okularów wyglądają jak orchidee - bronił honoru. 

Potem mnie olśniło, że Mikołaj ma przecież na myśli dzikie orchidee, więc jakieś tam podobieństwo powiedzmy jest. Żeby jednak trochę go oświecić użyłam muzyki, czyli coś co najbardziej do Mikołaja trafia. "Kiedy znów zakwitną, białe bzy...", a potem: "To był maj pachniała Saska Kępa..." 

Fioletu, o którym ostatnio pisałam było więcej. Przy drodze kwitły dziko irysy i wciąż roiło się od szafirków. Poprosiłam Mario, żebyśmy już dali sobie spokój ze zdjęciami, żebyśmy się dla odmiany trochę przeszli. 

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

- To zawsze będzie jeden z moich ukochanych widoków. 
- To prawda - przytaknął - ten fragment drogi jest szczególny. Jeśli ktoś przyjeżdża do Marradi od tej strony, to z wrażenia otworzy buzię. 
Za Passo Beccugiano droga rzeczywiście zaczyna malowniczo opadać do doliny. Jednocześnie stąd otwiera się szeroki widok na Apeniny. Widok, który nie chce mojej głowie spowszednieć mimo upływu lat.

Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Blog o życiu w Toskanii, Marradi
Blog o życiu w Toskanii, Marradi
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Kasia z Domu z Kamienia, blog o życiu w Toskanii
Blog o życiu w Toskanii, Marradi

Zakończyliśmy nasz fotograficzny spacer przy barze. Nie powiem "w barze", ani nawet "przed barem", bo jeszcze wczoraj nie można było sobie na takie cuda pozwolić. Wypiliśmy wino przy kamiennej barierce mostu, pod którym łączy się Lamone z potokiem Campigno. Pierwsze w tym roku wiosenne aperitivo i mam nadzieję ostatnie w takich warunkach. Wieść głosi, że na poważnie zaczynają nas w końcu poluzowywać!
Dobrej niedzieli!

SOFFIO to PODMUCH, DMUCHNIĘCIE. 


Blog o życiu w Toskanii, Marradi

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

8 komentarze

  1. Kasiu, to u Was wiosna na calego. Moj bez nawet listkow jeszcze nie ma! Narazie to kwitna mlecze u mnie w ogrodzie.
    Zdjecia cudne- wszystkie jak ida. Ciesze sie z umiesz docenic piekno. Ja podobnie wszystko w przyrodzie dostrzegam i sie ciesze widokami(no moze oprocz owadow). Moze rok 2022 bedzie tym rokiem w ktorym sama obejrze to co Ty masz na codzien? Mikolaj kocha muzyke jak wiem z Twoich spisow, a czy zna otwor J S Bacha concert d-major na 2 violin w wykonaniu Yehudi Menuhina i Davida Oistraka? Moze na You tube znajdzie.POLECAM.Pozdrawiam Aga T

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowa uznania dla Mario za piękne zdjęcia. Buziaki dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobaczyłem bez i poczułem jego zapach... chyba spragnieni jesteśmy już ciepła i wiosny...
    c-ó

    OdpowiedzUsuń