Dojrzałość, forma, satysfakcja

środa, kwietnia 28, 2021


We wtorek dopadły mnie na całego najróżniejsze troski, myśli mniej optymistyczne, myśli szaro bure. Przygniotły sprawy zaczęte, sprawy nieskończone, sprawy bieżące i stare. Jakiś taki ten wtorek był nijaki. Ani słońce ani spacer nie wspomogły, bo pogoda była taka sobie i z premedytacją nigdzie nie powędrowałam. Niby mogłam, bo przecież nie żeby lalo, tylko zwyczajnie, po ludzku mi się nie chciało. Trochę pomogła joga - moja nowa miłość, ale tylko trochę. Zdaje się, że tych trosk nawarstwiło się wczoraj za wiele. Choć w sumie nie wczoraj, a w ogóle. Może tylko wczoraj to wszystko poczułam wyraźniej, mocniej, dotkliwiej. A może to ta pełnia, jak powiedziała J.

Za wiele trosk do dźwigania w pojedynkę. Ot co! 
Tak czy inaczej mam nadzieję, że ten spadek formy to chwilowy. Przecież jeśli zawsze jakoś wszystko ogarniam, to i tym razem ogarnę. Jak nie ma innego wyjścia, to tak być musi. 

A co do jogi, to wszystko wina deszczu - kolejny dowód, że deszcz czasem jest dobry.

Ćwiczę od dawna... Dokładnie odkąd skończyłam 19 lat i zaczęłam pracować w biurze. Jak się wtedy po kilku miesiącach siedzenia od rana do wieczora za biurkiem zorientowałam, że "kształty" mi się zmieniły i bynajmniej nie tak jak bym sobie tego życzyła, to zaraz się zabrałam za gimnastykę. 
I tak z maleńkimi przerwami trwa to do dziś - dokładnie ćwierć wieku! Były fazy biegania, tenisa, aerobiku, ale chyba najbliższy był mi zawsze pilates. Od dłuższego czasu miałam swój układ ćwiczeń wyrobiony przez lata oglądania różnych video. Ostatnio jednak w czasie jednego z bardzo deszczowych dni, kiedy nie wymaszerowałam potrzebnych do życia kilometrów, postanowiłam przetestować różne inne programy ćwiczeń. Wraz z wiosną zachciało mi się zmian. 

Czego to ja nie wypróbowałam w to jedno popołudnie... Nic jednak nie było tym, czego naprawdę szukałam. Postanowiłam wtedy spróbować z jogą. Nie tak jak wcześniej elementy jogi, ale joga od a do z. I tak wpadłam po uszy. 
Oczywiście wciąż się uczę i wiem już, że to będzie długa nauka, bo o ile ciało mam silne i nawet z równowagą coraz lepiej sobie radzę, to głowa niechętnie oddaje się "jodze", jeszcze nie tak jak bym sobie tego życzyła. Kto by pomyślał, że tak trudne może być zwykłe oddychanie... 


Patrzę w lustro i widzę zmiany, czas jak to czas - robi swoje, ale szczerze mówiąc lubię te zmiany. Lubię siebie teraz. Poza tym lubię to co autentyczne, nie lubię udawania. Nigdy bym więc nie pomyślała, żeby coś sobie "wyprasować" albo "nadmuchać". Czemu miałoby to służyć?

Kiedyś zadręczałam się tym, by podobać się innym. Dziś robię wszystko, by podobać się przede wszystkim sobie samej. Dziś w słowie dojrzałość widzę to, co najlepsze, z wiekiem naprawdę coraz bardziej siebie lubię. Lubię przede wszystkim swoją głowę i to co w niej, lubię się rano rozciągnąć i wygiąć w łuk, lubię przewędrować kilkanaście kilometrów po górach, lubię mieć świadomość, że moja fizyczność jeszcze mnie nie ogranicza. Reszta nie ma już większego znaczenia.

Wyszła mi dziś z tego pisania niemal spowiedź. Szczerze i bez udawania. Dobrego dnia.

UDAWAĆ to po włosku FINGERE (wym. findżere)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Trwa to chyba ćwierć wieku, nie pół wieku? ;)
    c-ó

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za uwazne czytanie:) oczywiscie przejezyczenie, ktore tylko pokazuje jak ta moja glowa jest zmeczona;)

      Usuń