Cyprysy, kukułka i jedna tęsknota

sobota, kwietnia 10, 2021

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi

Żadnego plecaka, żadnych notesów, zapięłam tylko nerkę w pasie, zawiesiłam Nikona na szyi i pomaszerowałam przed siebie. Choć czasu było mało pomyślałam, że jeśli podkręcę krok, to dotrę aż do "moich" cyprysów. 

Do nerki wsunęłam banknot, by zaraz na starcie w Biforco doładować telefon. O tym, że miałam to zrobić przypomniało mi się po blisko kilometrze, kiedy zorientowałam się, że moje wiadomości na whatsappie nie przechodzą. Za daleko już było, żeby się cofać - w czasie sjesty nie ma innego miejsca poza barem, więc upewniłam się tylko czy moja aplikacja działa i poszłam dalej drogą na San Benedetto. 

Szybko zsunęłam z ramion bluzę rozgrzana żwawym krokiem i słońcem, które przypomniało sobie o kwietniowych obowiązkach. Co jakiś czas kucałam tylko nachylając się nad przydrożnym rowem, by fotografować nowych bohaterów wiosny. Jest jeszcze trochę fiori di San Giuseppe, ale teraz zaroiło się też od innych kwiatów - jaskry, mlecze, pokrzywy... 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi

Po trzech kilometrach zostawiłam asfalt i zaczęłam wspinać się ścieżką Dantego. W tym momencie rozległo się jakże przyjemne dla ucha: kuku kuku... Aż mi się buzia uśmiechnęła! Uśmiechnęła mi się tak szeroko jak na japońskich kreskówkach i zaraz sięgnęłam do mojej nerki po banknot. Jak dobrze, że nie doładowałam tego telefonu... 
- Mam, mam! Nie "okukasz" mnie! - pomachałam w powietrzu do kukułki. 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi

Nawet jeśli ścieżka na tym odcinku pnie się bardzo pod górę, nie zwalniałam kroku. Czas się kurczył, a ja chciałam koniecznie dojść do cyprysów. Nie było czasu na notesy, pisanie, medytacje, ale choć dojść, złapać oddech, zobaczyć znów to miejsce. Miejsce, które dla mnie jest jak świątynia. Te cyprysy przy wąziutkiej ścieżce, ta panorama, która rozciąga się z jednej strony i widok na gaje kasztanowe i przede wszystkim to światło, które czeka za zakrętem. Magia. Sakrum. 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi
Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii, Marradi

O 16.00 byłam umówiona przed marketem z Tomkiem. Miał mi pomóc przytachać zakupy. Powrotną drogę musiałam zatem pół dziarsko przemaszerować, pół przebiec. 
Biegnąc po ścieżce czułam się prawie jak Lara Croft, tylko modliłam się, żeby na jakąś szyszkę okrągłą nie stanąć i nie wywinąć spektakularnego orła, bo wtedy to byłaby ze mnie taka Lara jak z koziej d... trąba. 

Tomek dotarł punktualnie równo ze mną. Uwinęliśmy się z zakupami i już krótszą drogą ruszyliśmy do domu.
Szliśmy wzdłuż Lamone, a popołudniowe kwietniowe słońce jakby postanowiło w tamtej chwili cały swój splendor oddać rzece. Tafla lśniła zupełnie jakby była wyszyta miliardem drobniutkich kryształków. 
- Popatrz jak pięknie! - obydwoje aż przystanęliśmy.
- Jak morze... - powiedział Tomek.
- Tak, jak morze... Tak bardzo chciałabym pojechać nad morze...
- Jeszcze za zimno na kąpiel - skwitował praktycznie.
- Ale nie o kąpiel chodzi. Chciałabym po prostu pobyć przez chwilę nad morzem. 

Jestem zdecydowanie stworzeniem górskim, ale od czasu do czasu potrzeba mi morza. Nie widziałam go od września. Nagle ogarnęła mnie ckliwa tęsknota za bezkresem wody, za piaskiem pod stopami, za jednostajnością. Przypomniało mi się też jaki to był cudowny moment, kiedy w czasie naszej wyprawy do Livorno usiedliśmy w porcie i patrzyliśmy na statki, na promy, które odpływały na Korsykę. 
Kiedyś witaliśmy morze po zimie już w lutym, najdalej w marcu, a teraz? 

Dom z Kamienia blog o życiu w Toskanii
Nauczyłam się też kolejnych kwiatów - to aiuga, po polsku dąbrówka.

Dobrego weekendu życzę Wam przeglądem moich najróżniejszych zdjęć, które zmontował Mario. Wkradło się też jedno zdjęcie mojego Brata i oczywiście niektóre zdjęcia, na których ja jestem przed obiektywem robił sam Mario. Dobrego weekendu!

"NERKA", czyli saszetka na pasku to po włosku MARSUPIO (wym. marsupio)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Cudny przegląd zdjęć, dziękuję :) Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście nie znam Kasiu Twoich gór, ale ta ścieżka to również moja ulubiona "krawędź świata". Tak bardzo przypomina trasy w moich kochanych Karkonoszach :) Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń