Historia florenckiego wynalazcy, Caterina raz jeszcze i wiosna na pół gwizdka

środa, kwietnia 14, 2021


O pogodzie ostatnich dni nie ma co mówić... 
Choć wczoraj gdybym naprawdę chciała, to bym wyszła. Już aż tak mocno nie lało. Z drugiej strony też nie żeby zapraszało na spacer... A zatem postanowiłam zrobić pauzę, a ruch i gimnastykę zaaplikować sobie w domu w podwójnej dawce. Tym sposobem bez wyrzutów sumienia resztę wolnego czasu między lekcjami mogłam spożytkować na pracę przy Sekretach Florencji.
Pomyślałam, że jeśli zaraz zrobi nam się ciepła i stabilna wiosna, to zdecydowanie trudniej do tego komputera będzie mi usiąść.   
Między jednym pisaniem a drugim wyczytałam wczoraj znów ważną ciekawostkę, o której przyznaję z pokorą - pewnie ja jedna na świecie nie miałam pojęcia.

Okazuje się, że 13 kwietnia we Florencji, tylko w innej epoce przyszła na świat inna ważna persona. 
W jednym z domów na San Frediano - najbardziej charakternej dzielnicy toskańskiej stolicy urodził się Antonio Meucci - wynalazca telefonu! 

Do tej pory byłam przekonana, że to był Bell, ale oto wczoraj doczytałam, że sprawy miały się nieco inaczej. 

Antonio Meucci wyemigrował do Stanów i tam mniej więcej w połowie XIX wieku skonstruował prototyp telefonu. Wynalazek miał pomóc Antonio w komunikowaniu się z jego chorą żoną, kiedy wynalazca przebywał w swojej pracowni. Niestety walczący nieustannie z problemami finansowymi, nie miał wystarczających funduszy na opatentowanie wynalazku. Jedyne na co mógł sobie pozwolić to patenty tymczasowe - można je było wykupić na rok. 

I tu na scenie pojawia się Bell, który - jak twierdził sam Meucci - podejrzał jego projekty i opatentował podobny wynalazek kilka lat później, dokładnie w 1876 roku. Stał się tym samym oficjalnym wynalazcą telefonu. "Tytuł" należał do niego przez ponad sto lat. Dopiero w 2002 roku Amerykanie uchwalili ustawę, która odnosi się do sprawy sprzed ponad wieku i uznali oficjalnie, że jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości zawdzięczamy florentyńczykowi - Antonio Meucci.

A wracając do wczorajszego tematu... 
O tym, że to Caterina de' Medici zawiozła do Francji cebulową zupę, lody, buty na "obcasie" i widelec już wiedziałam, ale nowością był dla mnie fakt, że zawiozła też majtki, naleśniki i karczochy. Człowiek uczy się całe życie... 

Po trzech dniach ołowianego nieba, dziś słońce znów wprowadziło się do doliny. Nadal jednak ciepłem nie grzeszy...


Trudny czas. Dziwny czas. Chyba potrzebny jest spacer. Wiem, że kawa dawno już wystygła, ale tak czy inaczej dobrego dnia!

TELEFON to po włosku TELEFONO




Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze