Żeby się nie bać i białe fiołki dla duszy

piątek, marca 05, 2021

 Białe fiołki - wiosna w Toskanii

Wieczorem padam już przed dziewiątą. Utrzymać otwarte powieki wydaje się nadludzkim wysiłkiem. Dlatego też nasze wspólne wieczorne oglądanie to teraz zaledwie jeden odcinek Friendsów i do widzenia - Matka idzie spać, choćby pękła to więcej nie da rady... 
A potem kiedy przed piątą dzwoni budzik to czasem potrzebuję dłuższej chwili, żeby załapać, że to budzik, żeby poskładać w myślach po co w ogóle dzwoni i jaki mamy dzień tygodnia. To chyba jakieś przesilenie wiosenne, bo jestem tak zmęczona, że momentami potykam się o własne nogi. 

Poza tym ze mną jest tak, że generalnie dobrze radzę sobie ze stresem, ale to nie jest tak, że on spływa po mnie jak po kaczce. Gdzieś tam sobie narasta i jest jak bomba z opóźnionym zapłonem. Dokładnie tak jak teraz - wydaje mi się, że to całe zmęczenie spowodowane jest też tym, że dopiero schodzi ze mnie napięcie ostatniego miesiąca. 

Nawet się cieszę, że jutro ma być gorsza pogoda, bo przynajmniej odpocznę bez wyrzutów sumienia. Nie będę sobie sama zarzucać, że mogłabym w tym czasie zrobić trylion innych użytecznych rzeczy. W samym domu tyle zaległości, że aż wstyd. Zdjęcia miodów zamówione już ponad miesiąc temu czekają na odesłanie, a e-booka nie otworzyłam od dobrych kilku tygodni. Mam wrażenie, że gdzie nie spojrzę tam piętrzą się zaległości, ale... w nosie z nimi!

Ostatnio mimo stresów i zmęczenia coraz intensywniej telepie mi się po głowie trochę myśli różnych. Rodzi się kilka planów co do mojej działalności i życia w ogóle, tylko znów trzeba wyjść ze strefy komfortu, a z tym to wiadomo, że różnie bywa. W każdym razie mam w sobie silną potrzebę rozwijania się, szukania nowych możliwości, rzucania sobie ciekawych wyzwań, podejmowania nowych prób. Wszystko, byle wycisnąć z tego życia jak najwięcej, żeby nie stać w miejscu z założonymi rękami. Czas przestać się bać... 


Znów mimo zmęczenia i opadających powiek wyławiam to co najlepsze z dnia! Po drodze do Pianorosso tyle białych fiołków! Wiosenne zatrzęsienie! Kwintesencja delikatności wśród zeschniętych, zeszłorocznych liści. Oczy się nasyciły, dusza uradowała, jakby ją ktoś cudownym balsamem potraktował. 

Mario dziś zaczął badania i mam nadzieję, że będzie to krok ku lepszemu. Trzymajmy kciuki za pozytywne wieści. 

Choć weekend za progiem, nie mam jeszcze żadnych planów. Może uda się w niedzielę dłuższy trekking? Z jednej strony bardzo bym chciała, tylko sama sobie muszę dać kopa w cztery litery. Czas pokaże co się urodzi i na ile chęci wystarczy.
 
Z ZAŁOŻONYMI RĘKAMI to CON LE MANI IN MANO (wym. kon le mani in mano)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Bravo Bravo Bravissimo tak trzymać :)
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiosna idzie dużymi krokami,będzie więcej słoneczka.CZasem trzeba też chwilę odpocząć by móc iść dalej.Iwona

    OdpowiedzUsuń