Co będzie, co minie, na co mam nadzieję...

poniedziałek, października 12, 2020

 Biforco Toskania Dom z Kamienia

- Jest tęcza? - zapytała sąsiadka z różowego domu po drugiej stronie rzeki widząc mnie przystającą na moście z telefonem wyciągniętym w stronę Marradi. 
- Nie, nie ma - odpowiedziałam.
- A powinna być! Po takim dniu, słońce powinno nas jakoś udobruchać.
- To prawda, może jeszcze będzie. Tymczasem to granatowe niebo też pięknie wygląda w jaskrawym świetle.
Niebo rzeczywiście było imponujące, złowrogie, mroczne, posępne, ale z drugiej strony wreszcie po całym deszczowym dniu słońcu udało się przebić i tak na niebie rozgrywała się spektakularna walka światła i cienia. Oczywiście pojedynek ten - tak jak przewidziała sąsiadka - zakończył się tęczą. 

Po całym dniu spędzonym głównie na kanapie, który i tak kręcił się wokół pracy, bo przygotowanie lekcji zajmuje teraz wiele godzin, jak tylko zobaczyłam przebłysk słońca zaraz zarzuciłam na grzbiet "kufajkę" i poszłam przed siebie. Zatoczyłam po Biforco kilka okrążeń i zaraz lepiej mi się zrobiło, nawet tlący się od rana ból głowy zelżał, że prawie udało się o nim zapomnieć. Co to znaczy ruch i dawka tlenu...


Przez większą część dnia lało. Żal mi było sprzedawców, którzy tkwili z kasztanami na placu, jak też i przyjezdnych, którzy naszych marradyjskich rarytasów chcieli posmakować. Pogoda dała popalić. 
Dopiero późnym popołudniem wypogodziło się, ale też nie na długo, bo w nocy znów przyszedł deszcz i ma nam towarzyszyć przez cały dzisiejszy dzień. Październik w tym roku jest zupełnie NIEtoskański.

Nowy październikowy tydzień, w którym miesiąc dobije do półmetka. Tak szybko uciekają te dni, że aż trudno uwierzyć. Mam nadzieję, że najbliższe dni przyniosą galopujący postęp prac za rzeką, że jutro będzie podłączony gaz, że również jutro Mario, tak jak obiecał pomoże nam hurtowo przenosić kartony i może uda nam się definitywnie opróżnić górny apartament i że wyprawa z Ellen po meble też będzie owocna. Mówiąc krótko: MAM NADZIEJĘ. 

Nim ucieknę do zajęć i powiem Wam "dobrego dnia", jeszcze jedna informacja, a raczej sprostowanie. 
Znów przez całe covidove zamieszanie zaczęłam podczytywać wiadomości z Polski i znów się we mnie troszkę zagotowało, przez to jak pewne wiadomości o Italii są przedstawiane. 
Sytuacja aktualna we Włoszech jest taka, że rzeczywiście jest wzrost zachorowań, codziennie waha się w granicach 5 tys nowych przypadków, ale też warto pamiętać, że codziennie robione jest około 130 tysięcy testów! Są testy, są wyniki. Jednocześnie zapewnieni jesteśmy, że nowego lockdown nie będzie, ale wracają ograniczenia co do spotkań, zagęszczeń, o maseczkach natomiast już pisałam wcześniej. Oczywiście są grupy młodzieży nie do końca odpowiedzialnej, większe miasta mają problem z movidą, ale ogólnie Włosi są w obecnej sytuacji bardzo zdyscyplinowani. 
Pozacierały się już oznaczenia, jak ustawić się w kolejce, żeby zachowany był dystans, ale teraz już każdy sam z siebie staje tak, by drugiemu na kark nie chuchać. 

Mam nadzieję, że to się kiedyś skończy. Wiecie czego mnie jest najbardziej brak? Odkrytych twarzy, włoskich uśmiechów. Oczywiście uśmiechać można się też oczami, ale we włoskiej mentalności kontakt z drugim człowiekiem, wylewność, bliskość są jednak bardzo ważne. 
Kiedyś to minie, MAM NADZIEJĘ. 

MAM NADZIEJĘ to po włosku SPERO (wym. spero)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

6 komentarze

  1. Wszędzie jest tak samo Kasiu, nie ma się co podpierać cudzymi przykładami, żebyśmy to akurat MY wypadli lepiej na tle innych (mówię tu o porównaniach z z Włochami i innymi krajami na zasadzie: tam jest gorzej u nas całkiem nieźle dajemy radę). Tak że głowa do góry, ja też mam nadzieję na lepsze jutro. Przez ten COVID jestem odcięta od wizyt dzieci i u dzieci, na szczęście są technologie, dzięki którym możliwy jest codzienny kontakt z "widzeniem się". Pozdrawiam i uśmiecham się do Was oczami :)) Hanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to mi chodzi. Żeby każdy skupił się na sytuacji własnego kraju. A nie podpierać się, że ktoś ma gorzej (ile gorzej!). Włochy raczej nie robią wyliczanki kto jak sobie radzi, tylko przede wszystkim analizują szczegółowo sytuację w kraju. Haniu też oczami uśmiech wysyłam uśmiech :))) I obyśmy jak najszybciej wrócili do dawnego życia.

      Usuń
  2. już raz dodawałam komentarz, ale się chyba nie dodał, więc go ponawiam:) Lubię czytać Towjego bloga, Kasiu. Dzięki plastycznym opisom i pięknym zdjęciom można poczuć namiastkę Italii. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. A co do sukienek, od dzawna zwróciłam na nie uwagę, nie sądziłam, że są polskiej produkcji, podejrzewałam, ze raczej pochodzą z lokalnych butików. Wszystkiego dobrego. A.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Belgii też wzrost zakażeń, natomiast lekarze twierdzą, że pacjenci przechodzą covida (generalizując oczywiście) łagodniej, co świadczyłoby o tym, że wirus słabnie. Jest dużo zachorowań, bo dużo robi się testów, praktycznie na życzenie. Żyjemy normalnie, bez histerii. Z autopsji znam 6 osób, u których stwierdzono covid, z czego połowa przeszła naprawdę ciężko. Ja miałam podobne objawy już dwa lata temu, myśleliśmy, że całą rodziną zejdziemy na grypę. Na długo straciliśmy węch i smak. Ale nasza grypa nie robiła na nikim takiego wrażenia, mimo, że byliśmy naprawdę krok od śmierci - cała trójka jednocześnie. A może to już wtedy był covid, kto wie :) Znam też jedna ofiarę śmiertelną w swoim otoczeniu, u którego domniemywano covid, choć nigdy tego nie stwierdzono, to wujek naszych sąsiadów (Włochów, nawiasem mówiąc), miał 92 lata i od dawna był osoba leżącą i schorowaną, zmarł w domu opieki. Mam nadzieję, że nie zamkną granic, bo chciałabym wyskoczyć na tydzień do Polski. W Belgii musimy nosić jedynie maseczki na ulicach handlowych, w środkach transportu, no i w zamkniętych pomieszczeniach, jeśli nie ma możliwości zachowania odległości. Ja organizuję kobiece spotkania i warsztaty - ciągle mogę to robić do 10 osób z zachowaniem odległości i środków bezpieczeństwa. Obiecują, że nas nie zamkną w domu, bo poprzedni lockdown się ponoć nie sprawdził. To tyle raportu z Belgii :) Pozdrawiam Italię :)

    OdpowiedzUsuń