Pocztówki i mgła

sobota, października 24, 2020



Ranek przywitał nas otulony pierwszą w tym sezonie prawdziwe jesienną mgłą. Gdyby nie lekcje pognałabym już wczesną porą z aparatem, bo fotogeniczności mgły nie da się zakwestionować. Wyglądało to niezwykle, te żółte, stłumione lipy już lekko opadłe z liści w mglistym przydymieniu schyłku października... Taka niemal jesienna bohema, jak lokal lat dwudziestych, kiedy już przygaśnie muzyka i tylko snuje się papierosowy rozleniwiony dym. A te lipy w tym wszystkim jakby zmęczone swoim splendorem letnim i wczesno jesiennym. Ach jakie to było piękne... 

Kiedy lekcje dobiegły końca mgła rozmyła się gdzieś w niebycie i cała poetyka poranka prysła, jakby jej w ogóle nie było. Lubię mgłę, tym bardziej, że u nas w Marradi zdarza się zaledwie kilka razy w roku.

Kiedy okazało się, że pędzić z aparatem nie ma po co, zabrałam się znów za kartony i książki. To już taki mój rytuał. Lepiej mi się je pakuje gdzieś między jednym a drugim, trochę przelotem, niż gdybym miała ślęczeć ciurkiem przez kilka dni z rzędu. I już wspominałam, że  co spomiędzy tych książek wypada to aż zdaje się czasem niewiarygodne. 

Ostatnio wysunęła się stara koperta, w której były między innymi: stara pocztówka Marradi, na odwrocie której Mario zdaje się w 2008 roku naskrobał nam swój adres, potem w tej samej kopercie były inne pocztówki niewypisane, zasuszony kwiatek i jedna pocztówka wypisana z poprawionym nieudolnie błędem. Pewnie dlatego nigdy nie została wysłana. Słowa wypisane przeze mnie brzmią mi znajomo, mam wrażenie, że pamiętam je z moich Toskańskich Notesów. Istotnie kiedyś wysyłałam pocztówki do wszystkich, a pocztówki te nie były z klasycznymi pozdrowieniami, tylko właśnie z moimi prywatnymi zapiskami, refleksjami, wspomnieniami.

"Cień przesuwa się wolno po kamieniach tworzących koryto rzeki, ja przesuwam koc, bo lubię popołudniowe słońce(...)
Zjedliśmy cudowny obiad: pomidory nadziewane czosnkiem i bazylią, cukinię, bakłażany, paprykę, a wszystko to skropione oliwą, oprószone solą i upieczone na ruszcie w cieniu drzew nad rzeką Lamone(...)
Tu żyję i tu żyć będę wiecznie. 
Caterina" 

Jak na ten moment dotrzymałam słowa. 

Czas mnie już goni. Mam zamiar dziś odpocząć, popakować, pogotować, pospacerować, skupić się na tym co tu i teraz. Żeby nie zwariować, żeby nie dusić w sobie złych emocji. 
Dobrego dnia!

POCZTÓWKA to po włosku CARTOLINA (wym. kartolina)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Ja też "obrastam" takimi drobiazgami: widokówka z wakacji, bilet wstępu do zamku z reklamową ulotką, Bilet do metra w NY (córcia), szczegółowy plan zwiedzania Londynu (synuś), długopis i notes z hotelu itp, itd, ale z powodu małego mieszkania, czystkę robię częściej :)) Ale zasuszone kwiatki w książkach (kiedyś przyda się do obrazka) znajduję w książkach często. Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń