Świeżość, radość i śniadanie obowiązkowe.

piątek, maja 08, 2020


W dzień było tak ciepło, że chyba po raz pierwszy w tym roku mieliśmy ochotę na zimny obiad. Ukochana pasta fredda, którą latem wcinamy do znudzenia! 
Tym razem na rozpoczęcie letniego sezonu przygotowaliśmy penne na zimno ze słodkimi pomidorami, młodą cebulką "tropea", bazylią i rukolą z ogródka. Co za zapach! Co za smak! Co za moment cudny! 
Cudny, bo ma taki piękny zapach powietrza i smaki niezapomniane, tak bardzo nasycone kolory, taką świeżość w sobie i całe lato przed sobą. Jak się ma do tego na przykład taki listopad? Z czym tu do ludzi?!

***
- Jadłaś śniadanie? - pyta K. zaraz po serdecznej wymianie grzeczności jakimi zaczynamy lekcje włoskiego.  
K. tak się biedna przejęła, kiedy napisałam na blogu, że nie mam czasu na śniadanie, że zaraz zarządziła: 
- Na naszych lekcjach będziemy jeść śniadanie. To będzie "włoski ze śniadaniem"! - I zaraz na poparcie swojego pomysłu zaprezentowała swój chlebek i słoik dżemu, na co ja w odpowiedzi wyciągnęłam, "spod lady" miseczkę przygotowanych mi przez Mikołaja płatków owsianych. I tak w czwartkowy ranek plotłam o prezposizioni articolate i razem z K. delektowałyśmy się wspólnym śniadaniem. 
Już nie wspomnę o tym, że na popołudniowych lekcjach z O. popijamy czasem wino... Cicho sza! 

***
- Chodź pomożesz mi posadzić pomidory! - zawołałam, kiedy Mikołaj pojawił się na tarasie.
- Muszę? Ja mam zaraz gimnastykę! 
- Tym lepiej rozgrzewkę sobie zrobisz przy łopacie.
- Ale my na lekcji robimy rozgrzewkę.
- Powiedzmy zatem, że zrobisz rozgrzewkę do rozgrzewki!

Więcej już nie protestował. Zabrał się dzielnie za kopanie grządek, a ja sadziłam jedną roślinkę po drugiej, podsypując swojskim nawozem i ciesząc się przy tym jak dziecko. 
Oczywiście Mikołaj marudził dla zasady, bo tak naprawdę ten ogródek już w kwarantannie to  przekopał sam z siebie z pięć razy. Ogromną ja mam teraz pomoc ze strony chłopców! Jak dobrze mieć duże dzieci!

***
Przy kolacji znów rozmawialiśmy o filmach, ale tym razem przy stole był również Mario.
- A ty widziałeś "Co się wydarzyło w Madison County"? - zrobiłam po włosku kalkę polskiego tytułu.
- Co się wydarzyło? Nic nie słyszałem?
- To film ma taki tytuł! Mogłoby być "Co się wydarzyło w Marradi?" 
Chłopcy mieli ubaw. 
- Pusia - mówi Tomek - to po włosku ma inny tytuł. 

Okazało się, że w tym wypadku włoski tytuł był wiernie przetłumaczony z oryginału, co nie zmienia faktu, że Mario potrafi "zaskoczyć" w rozmowie. 
Poza tym wyeliminowali mnie lekko z rozmowy, bo uczepili się tych westernów i jeden za drugim dalej cytować i opowiadać.

***
Dziś znów lekko na wariata. 
Piątek weekendu początek, choć dla mnie wolne jeszcze nie teraz. Plany tak czy inaczej mam ambitne, a co z nich wyjdzie to zobaczymy. Dobrego dnia! Samych cudnych momentów!

SADZIĆ to po włosku PIANTARE (wym. piantare)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze

  1. Wow!!! Na taką miskę kolorowych, świeżych warzyw to nawet i ja bym się skusiła /pora- nie widzę;)/ same pyszności, mniam:)
    A na sam smak pomidorów sadzonych na swoich grządkach, już mi ślinka cieknie... i to są cudne momenty!
    Pięknego i udanego weekendu Kasiu!
    K.

    OdpowiedzUsuń