Tryptyk

wtorek, lutego 20, 2024

Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi

O tym jak z obrazu pod tytułem "piątkowa tradycja" zrobił się prawdziwy tryptyk "makaron, pizza i dzik"...

W piątek był obiad do znudzenia już opiewany słowami i rolkami w social media - słynna pasta fatta a mano w wykonaniu Mario z moim grzybowym ragu'. W sobotę natomiast po zachwytach nad prostotą życia w zakamarkach niepopularnej Toskanii i po wcześniejszych nerwach spowodowanych rozdygotaniem ziemi, "dyplomatycznie" namówiłam Mario na pizzę. Z racji tego, że w sobotę marradyjskie lokale pękały szwach, postanowiliśmy wziąć pizzę na wynos i zjeść w cieplusiej i milusiej, kuchni w Domu Bez Imienia. To był też mój instynkt samozachowawczy - odłożyć moment pójścia spać jak tylko się da. W niedzielę natomiast...

Dom z Kamienia, blog Kasi Nowackiej o życiu w Toskanii

Już w czasie naszego piątkowego spaceru, kiedy to sami siebie komplementowaliśmy za królewski obiad, Mario pochwalił się, że ma w zamrażarce jeszcze jedną porcję dzika i trzeba byłoby go znów przygotować... Niewiele myśląc chwyciłam piłkę w locie i bezczelnie zaproponowałam: 
- A może w niedzielę na obiad? Przyszłabym z Mikołajem...
- Niech będzie niedziela - Mario nie pozostało nic innego, jak tylko przystać na moją propozycję. 
Niedzielny dzik był więc ustalony już w piątek przed wieczorem. Ta pizza w połowie drogi wpadła potem spontanicznie, przypadkiem.  

Tym sposobem weekend - jeśli przymknąć oko na dygnięcie ziemi - udał się bajecznie, a rozpusta kulinarna była wręcz nieprzyzwoita. I tu znów w nawiązaniu do wczorajszych słów, dwa słowa o prostocie... 

Można zjeść dobrze w różnych wykwintnych czy mniej wykwintnych lokalach, w restauracjach i trattoriach, ale są takie rzeczy, których kupić nie sposób. To serce, troska i ciepło, jakie dostaje się wraz z podstawionym pod nos parującym talerzem. Za każdym razem, kiedy siadam przy stole w Domu Bez Imienia, czuję jak to ciepło wypełnia mnie po końcówki włosów. 
Wdzięczność, wdzięczność, wdzięczność... 

Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi

Przez cały weekend pogoda była nieprzyzwoicie wiosenna. Kiedy w niedzielne południe szliśmy z Mikołajem do Mario, co kilka kroków zdejmowałam kolejny element garderoby. Na słońcu było chyba ponad dwadzieścia stopni, na co Mikołaj nie omieszkał powygrażać, że kto to widział takie rzeczy w lutym! 

Po obiedzie zakończonym tym razem deserem, bo Mario postanowił uszczęśliwić jeszcze bardziej najmłodszego biesiadnika, Mikołaj wrócił do domu, a my znów... Ranger, bezdroża, poszukiwanie nowych dróg i dróżek, aperitovo, słońce, śmiech i radość.

Mieliśmy zamiar odnaleźć pewną drogę, ale ostatecznie kręciliśmy się w kółko gdzieś na granicy Toskanii i Romanii, a kręcenie to nie zaowocowało tym razem żadnym spektakularnym odkryciem, choć... cały ten dzień bez wątpienia był spektakularny.  

Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi
Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi
Najlepsze potwierdzenie lutowej wiosny - Mario w wersji bez czapki!
Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi

I tak nastał nowy tydzień. Poniedziałek w tym tygodniu bił rekordy w kwestii ilości lekcji i czasu na dreptanie było tyle co nic. Ani na dreptanie, ani na kucharzenie. 
Nim usiadłam do drugiej tury lekcji, zaliczyłam szybki przystanek w markecie, korzystając z tego, że Mario zaoferował się z podwiezieniem mnie. 

- Jak już tu jestem, to też coś wezmę na kolację - powiedział i sięgnął do lodówki po gotowego burgera. 
Widząc moje karcące spojrzenie, zaraz pospieszył z tłumaczeniem:
- Dziś nie mam ochoty stegamare - można to przetłumaczyć jako "stać przy garach". 
- Masz już dosyć po tym weekendzie... - przez chwilę poczułam się winna, że moimi zachciankami wykończyłam biednego Mario. 
- Nie, tylko dziś nie ma mojej "muzy", więc nie chce mi się wymyślać. 

Kasia Nowacka, Dom z Kamienia blog o życiu we Włoszech, Toskania, Marradi

Kulinarna "muza" poczuła się miło połechtana i już zaczęła myśleć po cichu jakie inspiracje podrzucić na najbliższy piątek. 

Tymczasem do piątku jeszcze chwila, przed nami kolejny wiosenny dzień, luty zaczyna swoją ostatnią w tym roku dekadę. 

Pięknego dnia!

STEGAMARE - tak jak wyżej, to kucharzyć, mieszać w garnkach.

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

8 komentarze

  1. Dom spotkań, jak ja bym chciała taki mieć. Smacznego Wam życzę i zazdroszczę. Pozdrawiam.
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak - dom ciepła, serdeczności, ostoja i królestwo dobrych smaków ❤️

      Usuń
  2. Może w końcu czas aby to nazwać domem Mario :)
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Casa Mario na przykład :)

      Usuń
    2. Tak ! Żeby to było takie bardzo Mariowe ! marysia

      Usuń
    3. Nieeee to musi być bardziej ikoniczne:)

      Usuń
  3. A mnie się bardzo podoba "Dom bez Imienia". Pozdrawiam.Hanka

    OdpowiedzUsuń