Spacery, szkoła, kulinaria, czyli styczeń na finiszu

sobota, stycznia 25, 2020


- Pusia, a wiesz co to jest hokej?
- Wiem, ale na pewno nie o taką odpowiedź ci chodzi. A zatem co to jest?
- Banda ludków z nożami przy butach i długimi kijami, którzy kłócą się o ostatnie oreo.
- O! To fajne!
Uwielbiam Tomka abstrakcyjny humor - to trochę nasza cecha rodzinna, choć jednocześnie muszę przyznać, że bywa i tak, iż nawet ja za jego żartami nie nadążam...

Dziś rano wyszedł do szkoły z parasolem nad głową. Jak mi go szkoda w te soboty! My z Mikołajem mamy filmowe poranki w ciepłych pieleszach, a on biedny musi wyjść o świcie, a potem przez kilka godzin siedzieć w szkole. Z drugiej strony on sam nawet jakoś bardzo na taki stan rzeczy nie narzeka. Ciężka jest pobudka - jak każdego szkolnego dnia, ale potem to już jakoś idzie. Pewnie dlatego, że Tomek naprawdę lubi swoją szkołę i klasę. Przed chłopcami ostatni tydzień pierwszego semestru. 

Prognozy się sprawdziły. Deszcz przyszedł punktualnie w nocy. Za deszczem idzie na szczęście jeszcze wyższa temperatura i podobno kolejny tydzień ma nas rozpieszczać prawie wiosną. Co ważniejsze, co cieszy szczególnie - nawet nocne przymrozki mają odpuścić. 

I jeśli rzeczywiście tak będzie, to dopiero cała przyroda ruszy z kopyta! Choć już teraz momentami jest jak w marcu. Zapomniałam wczoraj dopisać, że kiedy wędrowałam z Ellen po górach motyle fruwały nam nad głowami, a ja - co do tej pory mnie zadziwia - z tej wyprawy przyniosłam sobie kleszcza! Kleszcz w styczniu??? 


Przez tą pogodę na dziś specjalnych planów nie mamy i wyjątkowo mi z tym dobrze. Mam nadzieję nadrobić braki w pisaniu. Po południu pewnie  konsekwentnie niezależnie od pogody na kilka kilometrów się ruszę, bo w ostatnim czasie oprócz wydłużonego czasu porannej gimnastyki, postanowiłam sobie, że codziennie muszę przedreptać około 10 kilometrów. Jest mi to niezbędne do dobrego funkcjonowania głowy. Nie stroję się specjalnie na tę okoliczność, nie obwieszam miernikami tętna, nie cuduję. Zakładam buty, kurtkę i idę przed siebie. Jeśli ktoś zaczyna wymyślać - nie mam gdzie, nie mam butów, pada deszcz, itd. - to znaczy, że mu się po prostu nie chce i tylko szuka pretekstu, by zostać na kanapie. Ja na szczęście jestem z tego drugiego obozu... 


Na pewno deszczowy dzień wykorzystam też w części na zaawansowane kulinaria. Zachęcona wczorajszym, oszałamiającym sukcesem, po którym znów sama siebie całuję po rękach, dziś też mam zamiar coś wyczarować. Tymczasem zapraszam Was już teraz do KUCHNI W KAMIENNYM DOMU - już za chwilę nowy przepis. 

I znów zrobiło się późno. Czas już na mnie. Dobrego weekendu! 

NA PEWNO - SICURAMENTE (wym. sikuramente)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze