Świadectwo, sztuka i wyjście poza schematy

czwartek, czerwca 13, 2019


Siedzieliśmy w barze delektując się popołudniowymi lodami. Lodami w pełni zasłużonymi przez chłopców. Mikołaj niechętnie pozował do zdjęcia ze swoim świadectwem. Marudził, że lód mu się w tym czasie topi. Cały Mikołaj! 
Zaskoczył mnie ocenami i chyba siebie samego trochę też... Prof. S. szczerze go pochwalił i rozkładając przede mną duży arkusz, powiedział: to bardzo dobre świadectwo! 
Mikołaj obawiał się niskiej oceny ze sztuki, bo z ocen żadne wyżyny nie wychodziły, co swoją drogą było też dla mnie rzeczą niezrozumiałą... 
Nie znam bowiem osobiście poza Mikołajem innego nastolatka, który "marudzi", żeby zabrać go do Florencji i pokazać mu krucyfiks Giotto, który przy obiedzie spontanicznie ot tak wygłosi elaborat odnośnie różnic pomiędzy Giotto i Cimabue, nastolatka, który na pierwszy rzut oka odróżni kościół romański od gotyckiego, rozpozna styl kolumny, ecc... Stwierdziłam, że jeśli rzeczywiście ocena na świadectwie będzie słaba, świadczyć to będzie o tym, że nauczycielka nie jest pedagogiem z szeroko otwartymi oczami i że potwierdzi się tylko stara prawda, że ocena to tylko ocena i zdarza się, że nie jest odzwierciedleniem prawdziwej wiedzy i umiejętności. 
Na szczęście tak się jednak nie stało. Jak przyznał prof. S. oni to wszystko w Mikołaju dostrzegli, na radzie przedyskutowali i orzekli, że ocena nie może być niska, nawet jeśli ze średniej tak by wychodziło. Jak miło, kiedy ludzie potrafią wyjść poza schematy. 


Siedzieliśmy więc szczęśliwi na tych popołudniowych lodach, a ja nacieszyć się chwilą nie mogłam. Właśnie teraz, właśnie tak, właśnie z nimi jest dobrze...

- Pusia, dlaczego turyści noszą te kapelusze? - zapytał Tomek, kiedy obok nas przeszła rodzina prawdopodobnie z Europy zachodniej.
- Bo może chcą być jak Włosi. 
- Ale Włosi przecież nie noszą tych kapeluszy! 
- Wiem, ale może im się tak wydaje. 
- Myślisz, że nie widzą, że tylko oni - turyści je noszą?
- Pewnie nie.
- Przynajmniej jak widać kogoś w kapeluszu to wiadomo, że to turysta.

***
- O której jutro jedziesz? - zapytałam Tomka przed kolacją, który umówił się na przyjacielskie spotkanie w Brisighelli. 
- Około południa.
- To co my Mikołajku będziemy robić? Może do Florencji pojedziemy?
- O nie! - zaprotestował Tomek. - Zjecie kanapkę beze mnie???
- Ale ciebie krucyfiksy, Cimabue ecc... i tak niewiele obchodzą.
- Ale na kanapkę bym reflektował. I do muzeum paleontologii byśmy poszli!
- Nudaaaa... - wtrącił się Mikołaj. - Ja tam byłem dawno temu.
- Masz piętnaście lat i dalej bawią cię szkielety dinozaurów?
- No i co? 
- Tam nawet nie ma szkieletów - poinformował młodszy. 
- Dobrze, dobrze, zaczekamy z Florencją na ciebie. To może Mikołajku coś dobrego sobie ugotujemy? 
- Chińskie pulpety! - przyklasną z radością. (Mówiąc chińskie pulpety Mikołaj ma na myśli pierożki chińskie). 
- Nieeee! - zaprotestował znów Tomek. - dlaczego chcecie robić takie fajne rzeczy, kiedy mnie nie ma??
I tak oto dziś czeka nas dzień we dwoje, ale tak jak napisałam, plan ostateczny jeszcze się nie urodził. Na hasło, że może zrobimy sobie piknik nad rzeką Tomek też się oburzył... I weź tu człowieku bądź mądry i uszczęśliw wszystkich. Myślę, że nie będziemy zwracać uwagi na jego niezadowolenie, bo on i tak będzie się dziś cudnie bawił. Coś miłego na pewno sobie wymyślimy!

PROTESTOWAĆ - PROTESTARE (wym. protestare)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

4 komentarze

  1. Kapelusze noszą turyści w celu osłony przed spaleniem słońcem głowy, karku i uszu.
    Tak im się przynajmniej wydaje, że tubylcy są przyzwyczajeni do grzania z góry, ci z północnych krajów niekoniecznie.
    W szczerym polu, zwiedzając ruiny świątyń, też noszę.
    Ale spacery po mieście to już bez nakrycia łepetyny ;)
    c-ó

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest upał to noszę kapelusik słomkowy... dodałabym, że szykowny, ale czy on jest rzeczywiście szykowny to nie wiem. Noszę go wszędzie, na moim zadupiu, w Warszawie, w mniejszych miejscowościach słowem wszędzie bo jego zadaniem jest osłanianie mojej łepetynki przed nadmiarem słońca. I nie jestem tubylcem. Wczoraj zdumiałam się patrząc na Warszawiaków jak w tym skwarze twardo i zawzięcie z gołymi głowami :P. A pewna pani zagranicznego pochodzenia z jasnym parasolem takim przeciwdeszczowym szła chodnikiem i najlepiej się dostosowała do znanej sobie pogody, może i turystka?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak ogólnie odpowiem: pora była późno popołudniowa, a na placu o tej porze raczej cień. W tym wypadku więc nie był absolutnie dla ochrony. Ja wiem, że na pełnym słońcu to nakrycie głowy jak najbardziej tak. Ale tu chodziło raczej o sam kapelusz na głowie niezależnie od intensywności słońca i generalnie o typ kapelusza - taki właśnie słomkowy.
    Sama na plaży też lubię mieć kapelusz, ale nie tyle, że słońce mnie męczy, a że ładnie taki z dużym rondem wygląda;)))
    I proszę nie odbierzcie tego jako negatywną krytykę!!! To są takie nasze obserwacje bez złośliwości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też proszę nie odbierać źle bo ja podczepiłam się pod tematykę i napisałam co dusza zagrała i co podpatrzyłam ostatnio - u mnie to są tematyczne myśli rzucone luźno na ruszt słowa - coś z własnego życia :D

      Usuń