Podróż NIEZWYKŁA, pełna uprzejmości - Akt I - Trebiano w Ligurii

niedziela, czerwca 23, 2019


Z Koronkowego Notesu 
22 czerwca 2019, w drodze z Trebbiano do Pietrasanta

Nad ranem przyszła wielka i głośna burza, rudy kot pod drzwiami domu obok miauczał i miauczał dopominając się wpuszczenia do środka, ale właścicielka była nieugięta. Paw mówi, że wołała go wieczorem, ale się powsinoga nie pojawił. Zdaje się, że dopiero po nocnym łajdactwie, zmoczony ulewą zatęsknił za domem.  
Jaśmin pachnie tak intensywnie... Na jego listkach dyndają jeszcze kropelki wody, pamiątka po porannej burzy. Właścicielka b&b, w którym zatrzymaliśmy się na nocleg pożegnała nas wylewnie. Komplementowała moją malinową sukienkę w groszki i z rozrzewnieniem wspominała swoje młode lata. Przy śniadaniu podzieliła się ze mną swoim przepisem na naleśniki i opowiedziała o wypiekach, którymi uraczyła nasze podniebienia. Jednocześnie żałowała, że nie mieliśmy okazji posmakować jej kolacji. "Wrócimy i będziemy polecać" - zapewniłam. 
Burze przesunęły się na północ, deszczowe chmury zawisły też częściowo nad "Apuanami", zmieniamy więc plan i zostawiamy Ligurię. Będziemy się przesuwać w dół, wzdłuż morza, ale najpierw na dobry początek dnia - Pietrasanta!


Oto kilka refleksji ze środka naszej króciutkiej podróży. Choć podróż była rzeczywiście krótka, to jednak zobaczyliśmy bardzo wiele, posmakowaliśmy dobroci, odpoczęliśmy i co najważniejsze przywieźliśmy ze sobą worek cudownych wspomnień o ludzkiej życzliwości i to właśnie to ciepło i uprzejmość napotkanych osób sprawiły, że mogę bez cienia przesady napisać, iż była to naprawdę NIEZWYKŁA podróż. 


Na nocleg zatrzymaliśmy się w maleńkiej osadzie u stóp zamkowych ruin. Trebiano jest senne, leniwe i niestety już chyba "na wymarciu". To zaledwie sześć kilometrów od morza i zachwycających: Tellaro i Lerici, ale już trochę poza światem. Legenda mówi, że został tu ukryty manuskrypt Boskiej Komedii...
Natomiast ja właśnie tu znalazłam miejsce na nasz nocleg i od razu uczciwie przyznam, że głównym kryterium wyszukiwania była cena. Lekko zmroziły mnie kwoty w innych, bardziej znanych miejscowościach i tak naprawdę jedynym akceptowalnym miejscem było b&b da Giuse'. Oczywiście jeśli człowiek w wyborze miejsca kieruje się takimi kryteriami, nie może oczekiwać zbyt wiele i my również, choć opinie w sieci były bardzo pochlebne, nie spodziewaliśmy się Bóg wie czego...


Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że pokoik jest naprawdę bardzo przytulny, że roztacza się z niego widok na Alpy Apuańskie, dolinę rzeki Magra i morze, że na śniadanie właścicielka przygotowuje zawsze świeże wypieki, że woda z "barku" kosztuje mniej niż w najbliższym supermarkecie, że kawa smakuje jak w domu, że w ogóle wszystko ach i och!!!
Kiedy dotarliśmy tam późnym popołudniem, równo z nami pojawili się też inni goście. Przybyła kobieta zaraz zapytała o miejsce parkingowe - tak jak gwarantowano w opisie na portalu internetowym - a właściciel beztrosko odrzekł, że miejsca są tylko dwa i już zajęte, więc spokojnie może zaparkować na ulicy. Poirytowana kobieta nie do końca uprzejmie zaczęła się rozwodzić jak to nieładnie jest wprowadzać gości w błąd. Nie widzieliśmy w tym żadnego dramatu, bo na szczycie góry, życie było jakby wymarłe, nie byliśmy w centrum wielkiej metropolii, gdzie parking to rzecz podstawowa. Właściciel poinstruował Pawia, gdzie ma tymczasowo zaparkować samochód, by rozładować rzeczy, a potem...
- Potem wam wskażę miejsce - powiedział szeptem - w Trebiano zawsze jakieś się znajdzie, ale tamta kobieta była bardzo niegrzeczna. 
Uprzejmość popłaca. 


Rozpakowaliśmy się, zmyliśmy z siebie sól, pamiątkę po morskiej kąpieli i ruszyliśmy na spacer po miasteczku, wśród kwiatów, zapachu jaśminu, w dół i w górę kamiennymi uliczkami, aż dotarliśmy do ruin zamku. Chciałam wierzyć, że naprawdę gdzieś tu ukryty jest manuskrypt Dantego... 

Widok z okna
Ruiny zamku
Inspiracja 

Ponieważ w na pół opuszczonym Trebiano nie było nawet baru, tym bardziej próżno było szukać restauracji. Zapytałam więc właściciela czy poleci nam coś lokalnego, dobrego, co nie zrujnuje kieszeni. 
- Old Bridge! - odpowiedział bez zastanowienia - na głównej drodze, zaraz w lewo i restauracja jest dokładnie za sto metrów po prawej. Trzymaj - wcisnął mi w rękę wizytówkę - powinni z tym coś urwać od rachunku. 

Old Bridge - swoją drogą "medal" za nazwę - okazał się miejscem niezwykłym. Paskudnym z zewnątrz i przesmacznym na talerzu. W życiu sami z siebie byśmy się tam nie zatrzymali. Takie też opinie krążyły w sieci. Od: stare, brzydkie, po bardziej finezyjne - styl vintage, ale wszyscy byli zgodni co do wyjątkowej kuchni. 
I tu właściciele byli przemili, a po pokazaniu wizytówki prze-przemili. Skusiliśmy się na typowe danie tych okolic - testaroli z liguryjskim pesto. Testaroli to makaron przygotowany ze swego rodzaju naleśników. Smakował obłędnie. Nauczyliśmy się też, że piadina fritta w tych okolicach nazywa się "sgabei". 

Testaroli z pesto
Śniadanie w B&B
Sala śniadaniowa w B&B
Właściciele B&B "kilka" lat temu
Poranek po burzy, Alpy Apuańskie i dolina rzeki Magra
Domowa kawa!
Trebiano, widok z dołu

CDN...

UPRZEJMOŚĆ to po włosku GENTILEZZA  (wym. dżentilecca)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze