Dziki lokator, poranna panika - czyli pierwsza w 2016 dawka codzienności

sobota, stycznia 09, 2016



Kontynuacja debaty karnawałowej:
- No to może czas na serio zastanowić się za kogo lub za co się przebieracie w tym roku? 
- Za szopa?
- Za borsuka?
- O matko! A wy znowu!!! Może coś co łatwiej mi zrobić? Mikołaj Indianin byłby z ciebie fajny.
- Nieeee. Nie chcę. 
- Tomek, a Olaf? Nawet czapkę masz!
- Podoba mi się. 
- Pomyślmy jeszcze...
- Za człowieka z Mazury? - proponuje Mikołaj.
- Za kogo??? 
- Za człowieka z Mazurka? - próbuje się poprawić, a  ja nie mogę opanować śmiechu i zaraz łapię za notes. Robi się coraz ciekawiej. 
- Chyba za człowieka z Mazur, ale jak niby masz się za niego przebrać?
- On ma takie buty... no takie... wiesz jakie i ubranie takie niby w... kropki i w koguty.
Matko! Co to moje dziecko plecie! Swoją drogą - jak dobrze mieć go blisko, zawsze potrafi rozweselić. Nasz domowy kabareciarz, nawet jeśli często mimo woli. 
Wynotowaliśmy najciekawsze (i możliwe do zrealizowania) propozycje przebrań. Pomysłów było zatrzęsienie, jeden ciekawszy od drugiego. Niektóre choć oryginalne zostały odrzucone na starcie z różnych względów. Dobrze, że mamy jeszcze trochę czasu. 




Kilka miesięcy temu pod zasłonką na szybie drzwi wejściowych zamieszkał dziki lokator. Wskoczył po cichutku, przysiadł skromnie i zasnął. Spał tak przez długie tygodnie, nie ruszając się i nie przemieszczając nawet o milimetr. Myśleliśmy, że zakończył swój żywot, ale jednak nie. Na początku czułam się nieswojo wiedząc, że w salonie mieszka konik polny wielkości mojego kciuka. Okazało się jednak, że lokator jest całkiem niekłopotliwy. Nie hałasuje, nie imprezuje, nikomu nie wadzi. 
Obudził się w końcu przed Sylwestrem i zaczął leniwie dreptać po szybie. Pomyślałam, że aura niezimowa zmyliła go i cieplejsze promienie słońca kazały wrócić do aktywności. Otworzyliśmy nawet drzwi, by mógł się wyprowadzić albo choć znaleźć coś do jedzenia i picia. Ale nie było mowy, nasza szyba stała się dla niego bezpieczną przystanią, którą ani myślał opuszczać. Minionek - jak nazwały go dzieci, tak, tak - szczyt oryginalności - mieszka u nas od listopada, może czas pomyśleć nad tym, by do zakwaterowania dodać też wikt? Czy ktoś wie, jak długo mogą przeżyć koniki polne bez wody???? 




Czwartek jest dniem, kiedy pracuję do późna, piątek natomiast to jeden z tych, kiedy wstaję już po piątej. Wczoraj więc, tak jak zawsze budzik zadzwonił o 5.30. Wyłączyłam go i zerknęłam na wiadomości, czy aby nic się w planie lekcyjnym nie zmieniło. Pierwsza lekcja o 6.30 odwołana. - Pośpię godzinę dłużej - pomyślałam, po czym przestawiłam budzik na godzinę później i zamknęłam oczy, nie wierząc jednak, bym zdołała jeszcze zasnąć. Ot tak, pobyć chwilę w miękkim cieple nocy. 
Kiedy otworzyłam oczy, przez szparę niedomkniętej okiennicy wpadało do sypialni jasne światło dnia... Zmroziło mnie i z przestrachem zerknęłam na telefon. 7.35....
- ZASPALIŚMY!!!! - Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, zaraz też na równe nogi stanęli chłopcy. - Szlag! Jasny gwint! Cholera jasna! (autocenzura). Antonia jest po Was o 7.40!!!!
To jak się uwijaliśmy w ciągu następnych pięciu minut, nadawałoby się idealnie jako gotowa scena do filmu. Kiedy już wypchnęłam dzieci za drzwi, rzecz jasna bez śniadania, fundując sobie tym samym wyrzuty sumienia na cały dzień, olśniło mnie, że przecież zaraz 8.00 i ja mam kolejną lekcję. Zerkam do lustra - na głowie wichrowe wzgórza, na policzku odcisk, rzecz jasna brak makijażu - trudno, wizerunku już się nie da uratować. Siadam przed komputerem tak jak jestem, bez korekty.

Miłego weekendu Wam życzymy! 

CAVALLETTA to znaczy KONIK POLNY (wym. kawalletta)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Kasiu koniki polne lubia owoce mozesz ukroc kawalek np gruszki oczywiscie malutki i w zakretce od butelki troche wody powinnien sie skusic Pozdrawiam i milego weekendu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to sie stalo, ze wczesniej do Ciebie nie zagladalam? a w dodatku nalezymy do tego samego klubu Polek na Obczyznie! Kuzynka odkryla Twoj blog dla mnie i od razu poczulam, ze jest taki w "moich" klimatach. bede tu zagladac, tylko jak juz wroe do Belgii po swietach, wlasnie sie pakuje :) ciekawa jestem co z tym konikiem polnym? karmicie go czyms? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń