Dziecięce, toskańskie światy

poniedziałek, stycznia 25, 2016


W sobotę wczesnym popołudniem moje powsinogi pojechały na imprezę urodzinową z noclegiem. Kiedy widziałam ich podekscytowanie, sama miałam ochotę znów na jedną noc stać się dwunastoletnią dziewczynką, której tylko psoty w głowie. Powiecie pewnie - cóż w tym szczególnego, przecież prawie wszystkie dzieci i to o wiele częściej niż moje, bawią się na piżamowych imprezach. I zgodzę się oczywiście, ale gdybyście na własne oczy mogli zobaczyć miejsce akcji, maleńkie miasteczko nad rzeką Lamone i ludzi, wielopokoleniową, radosną rodzinę, która przyjmuje ich w swoje progi, zrozumielibyście czym się tak ekscytuję. Ja sama każdego dnia, przeżywam za sprawą miejsc i ludzi wyjątkowe chwile, ale po tym weekendzie uświadomiłam sobie. kolejny raz z reszta, że jeszcze większymi szczęściarzami są moje dzieci...



 Po takich chwilach, dniach i nocach to i dzieciom z Bullerbyn nie mają czego zazdrościć, a i Kroniki Narnii, wydają się całkiem zwyczajne. Crespino znają jak własną kieszeń, każde tajemne przejście, każde zakole rzeki...
- Zdejmij mamusiu czapkę, bo ten pies nie lubi jak się ma coś na głowie. 
- Bzdura!
Mikołaj mierzy mnie wzrokiem jakby chciał powiedzieć - chyba ja wiem lepiej. Zsuwam więc posłusznie pandę na plecy i idę za nimi, bo sama nie znam drogi do domu dziadka Filippo.
Odprowadzam chłopców do drzwi kamiennego domostwa. Wita nas sam jubilat i zaraz wszyscy znikają w głębi korytarza. W środku gwar i ciepło rodzinne wypełniają pomieszczenie aż po sufit. Zostawiam piżamy, dziękuję jeszcze raz za zaproszenie w imieniu chłopców i wychodzę. - Ależ miły czas przed nimi - myślę sobie - już widzę ich buszujących na strychu starego domu nonny, uciekających przed stworami i walczących z wyimaginowanym wrogiem. Prędko dziś nie zasną, będą szeptać i chichotać nawet wtedy, kiedy zgasną już światła w całym domu.



 Pojechałam  po chłopców następnego dnia. Przez nieporozumienie zjawiłam się za wcześnie, bo przecież jeszcze obiad! - Mamusiu trzy razy brałem pastę i mięsa dwie fette zjadłem - opowiadał potem Mikołaj. - A wczoraj wieczorem jedliśmy pizzę! - relacjonował Tomek. 
O tym, że chłopcy jedzą obiad i żeby dać im jeszcze godzinę dowiedziałam się już w Crespino. Ale nic straconego. Słońce, 12 stopni na plusie i delikatny, ledwo wyczuwalny zapach wiosny w powietrzu zapraszały na spacer. Sfotografowałam więc Crespino z góry, zachwycając się kolejny raz światem dzieciństwa moich dzieci. Tu są wolni, tu nikt na smyczy i w zamknięciu ich nie trzyma. Tu mogą odkrywać, zdobywać, przeżywać każdego dnia nowe przygody. Myślę, że to małe miasteczko nad rzeką Lamone, kiedy już dorosną, będą wspominać z łezką w oku...
Cieszę się też, że Tomek - typ dość szczególny - znalazł w tym toskańskim zakątku pokrewną duszę. Wiem również, że i pokrewna dusza cieszy się z faktu, że właśnie kogoś takiego jak Tomek, los rzucił do Marradi.

Zabezpieczenia na stromych zboczach otaczających miasteczko.
 


A na koniec jeszcze się pochwalę - kiedy odbierałam chłopców, nonna nachwalić się nie mogła jakie to ja mam wspaniałe dzieci. Jaki to przykład dla innych. Znów spuchłam z dumy i oderwałam się od ziemi. Wszyscy po tym weekendzie wrzucamy karteczki do słoika z kolekcją dobrych chwil... 





NONNA to oczywiście znaczy BABCIA (wym. nonna)  a FETTA to PLASTER (wym. fetta).

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Pięknie tam... Zabawa w takim miejscu to musi być coś innego niż typowo mieszczański party. Czas nie tylko nocnych 'imprez' zaczął się także u nas. Ale miejskie klimaty nie porównują Waszym:) Czego zazdroszczę. Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie. Takie ujęcia kocham najbardziej. Wyżej,wyżej jeszcze wyżej. Nie z lotu ptaka,samolotu ,drona i nie wiem czego jeszcze. Tylko z możliwości człowieka. Człowieka,który jest piękną kobietą, stąpającą na mocnych nogach,z wrażliwą osobowością i dobrym sercem otwartym dla innych. Z oczami ,które są zwierciadłem duszy i całe to piękno otaczającego świata widzą. Z umysłem,który tak wspaniale to wszystko opisuje na blogu. Blogu, który aż krzyczy "hej ludzie zobaczcie jaki ten świat jest piękny". Dzisiejsze zdjęcia i wpis tylko w towarzystwie "Il mondo" J Fontana. Pozdrawiam. Miłego tygodnia dla wszystkich.Beata.

    OdpowiedzUsuń