Kto się bał na kopule Santa Maria del Fiore i komu się za kopułę dostało

środa, grudnia 06, 2023

Wejście na kopułę Brunelleschiego, Dom z Kamienia blog

Ostatni raz na kopule byłam kilka ładnych lat temu. Uwielbiam wszelkie miejsca widokowe, ale niestety jestem cykor z "lekkim" lękiem wysokości, więc każde takie wejście kosztuje mnie trochę nerwów. Muszę jednak przyznać, że za pierwszym razem było zdecydowanie gorzej, może rzeczywiście ten "pierwszy raz" jest najtrudniejszy?

Mikołaj ruszył dziarsko, tak jak dziarsko umie maszerować młody chłopak - powiedziałabym nawet, że wchodził w podskokach. Dziarskość była z nim do pierwszej obręczy. To niższy pierścień wewnętrz kopuły, niczym balkon w kształcie okręgu. 

- Jezu! Ja nie mogę patrzeć w górę! - Trzymał głowę równo, jakby szedł w transie. 
- W górę? Ja nie mogę patrzeć w dół!
- Debil... Brunelleschi... - wymamrotał - po co ja tu chciałem wchodzić. 

Dla ścisłości - Mikołaj Brunelleschiego uwielbia, to właśnie dla niego poprosił o tę wycieczkę, a nieparlamentarne teksty wyciekające z jego ust były tylko rozładowaniem strachu i mam nadzieję, że duch Brunelleschiego, błąkający się z pewnością po Duomo, ich nie usłyszał. 
 
Wejście na kopułę we Florencji - Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę we Florencji - Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę we Florencji - Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę we Florencji - Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Uważam, że właśnie te obręcze wewnątrz Duomo - niższą się wchodzi, górną się schodzi - są najtrudniejszym momentem. Dopiero z tej perspektywy widać ogrom, majestat katedry. Mówiąc kolokwialnie - to wszystko sprawia, że z wrażenia brakuje tchu. 
Potem zaczyna się najciekawszy odcinek - wspinanie się pomiędzy dwiema warstwami kopuły. Człowiek zachodzi w głowę - jak ten Brunelleschi to wymyślił? Jak on to zrobił bez dobrodziejstw technologii, które teraz mamy do dyspozycji? Nawet dziś wydaje się to niezwykłym przedsięwzięciem, a co dopiero 600 lat temu??? 
Ostatni ciąg schodów gnie się tak jak sama kopuła i o ile wejście jest znośne, o tyle zejście już trochę trudniejsze, a wszystko przez to, że jest złudzenie optyczne (przez to wygięcie) jakby schody uciekały mi spod nóg. Przynajmniej moje oczy tak to widziały.

Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

O kopule już nie raz na blogu pisałam, więc tym razem przypomnę tylko, że jest to do tej pory największa murowana kopuła na świecie. Jej czubek jest też najwyższym punktem Florencji, a miejscowe prawo urbanistyczne mówi, że nigdy, żadna budowla nie będzie mogła jej przewyższać. Nie trzeba chyba dodawać, że jest to najwspanialszy punkt widokowy. 

Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Pogodę mieliśmy bajeczną, w oddali widać było nawet ubielone szczyty Alp Apuańskich. To dlatego z rezerwacją czekałam do ostatniej chwili, pogodne niebo w takim miejscu ma jednak znaczenie. 

Pierwsze okrążenie na górze było "nie w dół patrzę, nie w dół", ale przy drugim już się oczy oswoiły i nawet Mikołaj przestał Brunelleschiemu wygrażać. Mało tego - zrobił trochę zdjęć, a chwilę potem wyśpiewał mu nawet laurkę pochwał... 

Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Kiedy znów znaleźliśmy się pod freskami, tym razem na górnym balkonie, rozległ się potężny huk. Ścięło mi w żyłach krew i poczułam jak serce tłucze mi się w gardle. Zatrzymałam się, przystanęłam przyklejona do ściany i czekałam co się zacznie walić. 
Dopiero kiedy wyszliśmy na dwór, zapytałam Mikołaja, który nawiasem mówiąc - w drodze na górę - pokazał mi palcem każde jedno pęknięcie na murze:

- Słyszałeś ten huk? Wiesz, co sobie pomyślałam...? - nawet nie zdążyłam dokończyć pytania. 
- Że to trzęsienie ziemi? Ja też. Aż mi się słabo zrobiło, ale zaraz oprzytomniałem, że przecież Brunelleschi i to przewidział. Brunelleschi był geniusz, nawet jeśli wariat.
- My jesteśmy jeszcze strasznie straumatyzowani, jeśli tak reagujemy na huk. Swoją drogą głupio byłoby przejechać 1600 kilometrów, żeby odmienić swoje życie i zginąć na kopule, której przez 600 lat nic nie ruszyło. 
Mikołaj nawet nie miał żadnej ciętej uwagi pod ręką i zgodził się ze słowami Matki.  

Dla wyjaśnienia - huk zwykle towarzyszy silnym trzęsieniom ziemi. 

- To teraz co? Ma jeszcze siłę na campanile? - zapytałam zwyczajem Mikołaja per "on".
- No pewnie! Ale najpierw podziemia dla równowagi, a dopiero potem znowu w górę. 

Tu muszę się zatrzymać i opowieść o dalszym zwiedzaniu dokończę już jutro. 
Pięknego dnia!

GŁUCHY HUK to po włosku BOATO

A na deser jeszcze rolka, dla tych którzy wolą wersję filmową. 

Wejście na kopułę Duomo, Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Przystojnych masz tych "facetów" w domu. ;) Pozdrawiam. Hanka

    OdpowiedzUsuń