Kiedy coś się kończy...

piątek, sierpnia 05, 2022

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Była połowa sierpnia 2006 roku. Pamiętam dokładnie tamten moment, kiedy już po weselu czy nawet poprawinach Anki i Brata, stanęliśmy przy ich samochodzie gapiąc się na załadowany bagażnik - Anka i Brat za kilka godzin wyjeżdżali w podróż poślubną do Chorwacji. Za kilkanaście dni natomiast Młodszy wyruszał na irlandzką emigrację. Jego wyjazd wypadał jeszcze przed powrotem Anki i Brata, więc wtedy przy tym bagażniku wyładowanym po brzegi widzieliśmy się wszyscy troje po raz ostatni przed długim rozstaniem, jakiego nigdy wcześniej w naszym życiu nie było. Jeden Brat miał już żonę, drugi rozpoczynał swoje życie w innym kraju. 

Oczywiście teoretycznie niewiele się zmieniło, mieliśmy się nadal widywać, nawet irlandzka emigracja też miała się kiedyś skończyć, ale jeśli o mnie chodzi, tamten moment był symboliczny. Pozostał w mojej pamięci jako ten, w którym zamknął się pewien rozdział. Ostatni przestali być już dziećmi, każdy z nas ruszał swoją drogą. 

***
W sierpniowy wieczór siedzę na dywanie w Tomka pokoju, Mikołaj wyciągnął się na jego łóżku, jakby chciał nacieszyć się jego zapachem, bliskością. Tomek puszcza muzykę, coś w stylu folk. 
- Wiesz kto to?
- Nie mam pojęcia. 
- To Leonard Cohen. 
- Serio? W życiu bym nie pomyślała. 
- Serio. Każdy kojarzy Cohena z tymi znanymi kawałkami, a tak naprawdę jego muzyka to przede wszystkim to, ta nieznana i zupełnie inna. 

Tomek kołysze się przy muzyce, a jego piękne, bose stopy wystukują rytm na kolorowej, kamiennej posadzce. Jakie on ma te stopy śliczne. Nie wiem po kim. Na pewno nie po mnie. Zupełnie jak stopy greckiego posągu, doskonałe w swej formie. Szkoda tylko, że tak szybko te stopy dorosły. W jednej chwili porywa mnie fala tęsknoty za maleńkimi stópkami, które mogłam całować do woli i robić im "pierdzioszki". 

Siedzę i myślę, że za kilkanaście godzin rozjedziemy się w różnych kierunkach. Przez jakiś czas będziemy każdy w innym kraju. Po raz pierwszy rozstaniemy się na tak długo. Z jednej strony jesteśmy podekscytowani, bo nowa sytuacja jest dla każdego z nas nową, wyczekaną przygodą, ale z drugiej... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że znów coś się kończy, jakiś rozdział się zamyka. 

Tomka na początku nie będzie tylko tydzień, Mikołaja przez trzy tygodnie, ale kiedy wróci Tomka znów nie będzie, bo wyruszy na swoją wymarzoną wyprawę. W międzyczasie ja wyskoczę na moją ekspresową samotną eskapadę. 

- To ile ja Tomka nie będę widział? 
- Prawie cztery tygodnie.  
- Oj... 

Tomek najpierw musztruje brata:
- Złaź z mojego łóżka! - Ale zaraz potem siada na brzegu i przytulają się tak, jak wtedy gdy byli mali. Szybko wyciągam telefon i dyskretnie staram się zrobić im zdjęcie. Tomek mrozi mnie wzrokiem.
- To nie na bloga, to tylko dla mnie - usprawiedliwiam się szybko. 

Leonard Cohen dalej śpiewa. Bose stopy wciąż wystukują rytm. Bose stopy dorosłego człowieka, które ruszają w podróż już beze mnie. Siedzimy sobie we troje w jednym pokoju i przypomina mi się to pamiętne rozstanie z braćmi w 2006 roku. Te same emocje, niezwykłe podobieństwo chwili. 
Niech każdy z nas bezpiecznie dotrze tam, dokąd zmierza i niech wróci z głową pełną pięknych wrażeń. Tego nam dziś życzę. 

PO RAZ PIERWSZY to po włosku PER LA PRIMA VOLTA (wym. per la prima wolta)

Ps. Wiem, że czekaliście na opowieść o pięknej willi, ale teraz tak spontanicznie wykluły się inne słowa. O willi opowiem już jutro. Pięknego dnia!

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Opowieść o willi będzie z pewnością wspaniałą uczta ale , TA OPOWIESC nie ma konkurencji ! Żadnej. Poruszyła serce i w oczach zrobiło się mokro . Dziękuje Kasiu za to poranne wzruszenie. Marysia

    OdpowiedzUsuń
  2. I to są właśnie te najważniejsze i najpiękniejsze chwile w życiu!

    OdpowiedzUsuń