Zobaczyć czas

czwartek, maja 06, 2021

Kasia z Domu z Kamienia, blogerka w Toskanii

Czas na krótki przerywnik we florenckich opowieściach, bo tyle różnych myśli się w głowie nazbierało. 
Przede wszystkim strava podsumowała moją kwietniową aktywność i okazuje się, że choć dystans poprawiłam - 147 km, to wysokościowo Elbrus jeszcze nie zdobyty. Ale za to udało mi się "wejść" na najwyższą górę w Hiszpanii na wulkan Pico del Teide 3 700m. Tak czy inaczej bardzo spodobał mi się przelicznik mojej Czytelniczki, która podzieliła się nim w jednym z ostatnich komentarzy. Ja też od teraz będę skupiać się na dystansie, nie na wysokości. Trzeba tylko wytyczyć sobie cel i do niego zmierzać. Ja oczywiście taki cel mam - Sentiero Italia, ponad 7 000 metrów. 

Druga sprawa - ogródek. 
Nareszcie pomidory przysiadły na grządce, a kwiaty i zioła umaiły kącik wypoczynkowy. Zdjęcia jeszcze byle jakie, bo trzaśnięte telefonem w czasie prac. Może dziś czy jutro zbiorę się w sobie i jak należy udokumentuję jak zacnie się "ogródek" przed Domem z Kamienia za Rzeką prezentuje. 

Dom z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Oczywiście to tak naprawdę namiastka ogródka, ot żeby mieć świeże warzywa latem i kilka słoików pomidorów na zimę. Satysfakcja bezcenna i jak dla nas tyle wystarczy. Jest kilka odmian pomidorów, trzy odmiany cukinii, rukola, natka i zioła oczywiście. Planuję jeszcze ogórki i może bakłażany, jeśli miejsca wystarczy. 
Oleandry po zimie wyglądają nędznie, jakby jeszcze spały, nic w nich życia. Może trzeba je jakoś zasilić?

Dom z Kamienia, blog o życiu w Toskanii

Chłopcom został miesiąc szkoły. Mikołaja "niemiła przygoda z panią od historii" ma niestety ciąg dalszy. Bardzo mnie to smuci i tylko zaciskam kciuki, żeby Mikołaj wyszedł z tego cało i żeby pani w przyszłym roku gnębiła inne klasy, a nie mojego biednego "pasjonata historii". Jeszcze nie wiem czy będę interweniować, ale sytuacja przechodzi ludzkie pojęcie i nerwy mną targają. 

Przez jeden czy nawet dwa dni chodził jak struty, potem wrócił mu humor i znów zaczął sypać swoimi "kwiatkami".
Przy obiedzie pewnego dnia wywiązała się między chłopcami zażarta dyskusja z matematyką w tle. Szczerze mówiąc wyłączyłam się gdzieś w połowie, a może nawet już po dwóch zdaniach, bo co ta moja biedna głowa może na ten temat wiedzieć. Ocknęłam się dopiero, kiedy zaczęli się sprzeczać.
- Jest więcej wymiarów, ale ich nie "zobaczysz".
- Zobaczę! 
- Czas! Czas jest czwartym wymiarem. Czasu nie da się zobaczyć - Tomek coraz bardziej tracił cierpliwość. 
- Ja czas widzę!
- Ja widzisz? Czasu się nie widzi!!
- Ja widzę - powtarzał Mikołaj jak zdarta płyta - patrzę na zegarek i widzę.
Tomek zacisnął zęby i nic już nie powiedział. 

A ja tym razem w całej tej absurdalnej dyskusji w duchu zgodziłam się z Mikołajem. Oczywiście w nieco innym znaczeniu, ale musiałam przyznać, że ja przecież też "widzę" czas. 
Widzę go w twarzach chłopców, które się zmieniają, w coraz bardziej "ostrych" policzkach i podbródkach. Widzę w zielonych drzewach, które dopiero co były łyse. Widzę w poniedziałek i potem zaraz w piątek, które zlały się w jedno. Widzę w archiwum na blogu, które ciągnie się już jak majowa litania i w końcu rano, kiedy patrzę w lustro też widzę czas... 
Czas naprawdę można zobaczyć. 

Marco nigdy nie nauczył się pływać.   Wczoraj wieczorem zjedliśmy za dużo.   Dzwoniłeś do twojej siostry?  Spóźniliście się na pociąg?  Wiesz, że zamknęli restaurację na rogu.  Wystarczyły nam dwa dni!  Jego wujek umarł 2 lata temu.   Śnieg padał przez dwa dni!  Brakowało mi was!  Smakowały wam te spaghetti?  Biegałam cały ranek, teraz jestem śmiertelnie zmęczona.  Zrobiliście już zakupy?   Nie kupiłam jeszcze prezentu dla Franco.  Dlaczego nie zjedliście jeszcze śniadania.   Co się stało?  Zdarzyło ci się kiedyś spóźnić na samolot?   Ile razy byłaś w Rzymie? - Byłam tam wiele razy.   Dopiero co zjedliśmy kolację.   Nigdy nie podróżowałam statkiem.   Wczoraj przyszli mnie odwiedzić starzy przyjaciele.   Nie widzieliśmy się od lat.   O której się obudziłaś? - za późno!  Zaczęłam pracować o 8.00 rano.  Film zaczął się później.   W sobotę pojechaliśmy w góry tak jak zwykle.   Zima skończyła się kilka dni temu.

Czwartek i zaraz piętek i tak to właśnie płynie. Słońce na niebie, kilka grządek jeszcze pustych, kilka lekcji do wypełnienia konwersacjami, obiad do zrobienia... Kołowrotek codzienności. 

Odkryłam, że niedługo chłopcom kończą się paszporty, a zatem zdaje się, że wkrótce czeka nas wycieczka do Rzymu. Mus to mus...

Dobrego dnia!

ZOBACZYĆ to po włosku VEDERE (wym. wedere)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

12 komentarze

  1. Ja bym interweniowała chociażby po to żeby znać argumenty nauczyciela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobie, "uzasadnienie" oceny jest w dzienniku elektronicznym, ale takie uzasadnienie pasuje do innej oceny - w tym problem.

      Usuń
  2. Ja nawet nie nazwałabym tego interwencją, ale pilną rozmową z nauczycielem na temat: mój syn to pasjonat historii, skąd te problemy, co zrobić, żeby się nie zniechęcił. Grzecznie, z troską o dziecko, ale zdecydowanie! Annamaria.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też patrząc w lustro i na zmieniające się twarze dzieci widzę ten czwarty wymiar... Maki, ależ zazdroszczę - tu muszę jeszcze na nie poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje za Teide! Najwyższy szczyt Hiszpanii to wyspiarski wulkan - nie wiedziałam, bardzo ciekawe. Wynik kwietniowy, przy Twoich zajęciach i aktywności „stacjonarnej” jest doskonały, Sentiero na pewno tez się ziści, nie tylko w postaci kilometrażu 😊
    Z nauczycielka chyba bym porozmawiała, nie na zasadzie interwencji, tylko, hm... - moze nawet coś w stylu: co pani sądzi o moim synu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pomysł z kilometrażem jest świetny:) Uściski!
      Ps. z nauczycielką będę rozmawiać.

      Usuń
  5. Kasiu, zrobiłabym tak jak Annamaria zadając nauczycielce dokładnie takie pytanie - w końcu na wywiadówkach czy dniach otwartych rodzice dostają informacje zwrotne na temat swoich dzieci, więc nie wahałabym się dłużej. Chodzi przecież o Twoje dziecko. Pozdrawiam Aneta

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozmowa z nauczycielka w tym wypadku jest konieczna.
    Nauczyciele to ludzie najbardziej zaopiniowani. Ująć to w ten sposób ze dziecko zawsze było pasjonatem historii a w chwili obecnej zauważasz, ze się tym przedmiotem tak nie pasjonuje. Jesteś naprawdę zaskoczona i chciałabyś dziecku pomoc aby utrzymać jego zainteresowania. Historia jest przecież niezbędna dla zrozumienia nie tylko przeszłości ale przede wszystkim przyszłości ludzkich cywilizacji. To jest grzeczna wersja. Teraz będzie mniej grzeczna gdyby pani okazała się arogancka. Najlepsza metoda obrony jest atak. Gdyby pani nauczycielka nie była miła i nadal postępowała niesprawiedliwie, zakończ rozmowę nie wdając się w polemikę. Podziękuj za czas i umów się z dyrektorem ( pryncypałem).
    Nie czekaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że Pani jest wredna, to wiem, bo Tomek przy niej płakał w pierwszej klasie nad łaciną i wtedy poszłam na rozmowę, bo pewne zachowania Pani wobec mojego dziecka były niepokojące. To bardzo trudna osoba - żeby nie powiedzieć wprost!

      Usuń
  7. Kiedy planowałam kupno oleandrów do nas, w ogrodniczym podpowiedziano mi, że bardzo ważne jest używanie do podlewania letniej lub lekko ciepłej wody. A co tydzień dobrze jest też zaaplikować płynny nawóz, przeznaczony do roślin kwitnących. Za to z „domowych” sposobów, to podsypywać wysuszonymi fusami z kawy. Nie wiem tylko czy to wystarczy by pomóc oleandrom od razu po zimie. Szczerze mówiąc takie fusy z kawy wrzucałam pod inne kwitnące kwiaty, ale nie były tak „zmarnowane” po zimowych miesiącach.

    Przytulam Mikołaja... U nas też co jakiś czas niesprawiedliwe traktowanie naszej trójki, komentarze nauczycieli które jedynie demotywują... Rozumiem i Ciebie, Twoje emocje... Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii i trzymam kciuki z całych sił by nauczycielka zrozumiała... Pozdrowienia dla Was Wszystkich.

    PS. Ogródek już prezentuje się cudownie :-) Niech wszystko dobrze rośnie i daje obfite plony.

    OdpowiedzUsuń