Refleksje w połowie świątecznego czasu...

sobota, grudnia 26, 2020

Wigilia w Toskanii - Dom z Kamienia blog 

- Pierogi raz, kapusta dwa, kompot, ryba, sałatka jedna, druga... - wyliczam to, co jest na wigilijnym stole i nijak, nawet licząc wodę i opłatek nie wychodzi nam 12 potraw. - Nie jest wam przykro, że nie jest tak tradycyjnie? 
- A kto by to zjadł? Ja już i przy tym jestem pełny. W ogóle to po co się tak obżerać? - Mikołaj skwitował wprost. 

Rzeczywiście, pomyślałam sobie - tak jest zdecydowanie lepiej. Zjedliśmy to co było, bez musu, a ze smakiem, z prawdziwym apetytem i bez trzymania się za brzuch. Kto to wymyślił te dwanaście potraw?? A co mają powiedzieć ci, którzy w jeden wieczór "obskakują" dwie, a nawet trzy wigilie? Przecież to się wykończyć można. U każdego trzeba zjeść, bo się babcia/ciocia/teściowa/szwagier (niepotrzebne skreślić) obrażą. 

Wigilia udała nam się pięknie, nawet jeśli byliśmy w skromnym gronie. Bez pośpiechu, na spokojnie, choć bez spaceru wcześniej, bo pogoda była pod psem. Z ucztowaniem ale, bez obżarstwa i nawet Mario sceptyczny zajadał wszystko ze smakiem. Z prezentami, choć nie wszystkie dotarły. Z ciepłem domowym, ze spokojem. Tak jak być powinno. 
Kiedy po kolacji zadzwonił dzwonek do drzwi, stanęliśmy na baczność. Nikogo się nie spodziewaliśmy. Tymczasem to nasi nowi sąsiedzi przyszli złożyć nam świąteczne życzenia i podzielić się domowymi słodkościami. Odwdzięczyliśmy się i my naszymi pierniczkami.

Dobrze będziemy wspominać tę pierwszą wigilię w nowym miejscu. Wigilię i święta. 
Dzieci się starzeją i może za jakiś czas nie będzie nam dane usiąść w święta razem do stołu, nawet jeśli dziś chłopcy zarzekają się, że to byłoby nie do pomyślenia. Życie pisze różne scenariusze, a ten rok pokazał nam to wyjątkowo obrazowo. Dlatego cedzę te minuty z nimi jak to zacne Amarone do świątecznego obiadu. Najdroższy czas, bezcenny. Nie zamieniłabym tego na nic innego.

 

Powiedzieć o naszym obiedzie bożonarodzeniowym, że był królewski, to nic nie powiedzieć. Mikołaj, który z pasją śledzi poczynania niektórych znanych kucharzy, już latem wypatrzył przepis na polędwicę Wellington. Roboty było przy tym na dwie godziny, ale ucztę mieliśmy naprawdę niecodzienną. Mario choć nie znał menu, przyniósł butelkę Amarone, więc wpasował się tak, że lepiej nie można było! 
Objedzeni do nieprzyzwoitości, po słodkościach każdy rozszedł się do siebie i nikt z obecnych na spacer nie dał się wyciągnąć. Zarzuciłam kapotę na grzbiet i dalej przed siebie, byle tlenu łyknąć, byle górami choć ciupkę odetchnąć. 
Po dwustu metrach złapało mnie gradobicie. Po kilku minutach mokra była nie tylko kurtka, ale i to co pod nią. Nim doszłam do domu, wszystko się uspokoiło, więc wymieniłam mokre odzienie na kapotę Mikołaja i znów ruszyłam przed siebie. Po kilku kilometrach marszu wróciłam do domu zdecydowanie lżejsza - w każdym tego słowa znaczeniu.  


Przez całe popołudnie siedzieliśmy już w kuchni i graliśmy w to ,co się nawinęło: planszówka, "zgadnij kim jestem" - a wśród wymyślonych postaci byli: baby Joda, Hugo Boss, Adam Słodowy, mistrz Shifu, Rasputin, Ennio Morricone czy Jacqueline  Kennedy, potem w "państwa miasta", a śmiechu było do rozpuku, do łez...

- Roślina na "G"?
Mikołaj: gałąź!
- Roślina na "O"?
Mikołaj: O! popatrz! liść!
Itp... Itd... 


Miałam nic jeszcze nie pisać, tym bardziej, że i tak pewnie niewielu tu teraz zagląda, ale to pisanie jest też trochę dla mnie. To pisanie ja przecież tak bardzo lubię, więc jeśli jest czas na spokojne pisanie i zbieranie myśli  czemu miałabym sobie tej przyjemności odmawiać? Zwłaszcza w święta. 
Dobrego dnia! Buon Santo Stefano!


Ps. Coś Wam powiem. Mikołaj chyba uznał w tym roku, że byłam bardzo grzeczna. Na górską wyprawę, nawet kilkudniową jestem już prawie gotowa! Dziękujemy wszystkim świętym Mikołajom!

PRZEMOKNIĘTA DO SUCHEJ NITKI - BAGNATA FRADICIA (wym. baniata fradiczia)

Dla odmiany: dzisiejszy poranek obudził się tak:



Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Zagląda Kasiu, zagląda, w końcu nie samym jedzeniem człowiek żyje :)
    Dobrego drugiego dnia Świąt ! U nas od rana podobna sceneria, no może troszkę mniej biało - my wtedy mówimy, że "zabieliłosie" z akcentem na "łosie" ;)- ot takie domowe słowotwórstwo
    Uściski Aneta (mama) z rodziną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekny dom , piękni ludzie i piękne Świeta . Kasiu , jasne ,że zaglądamy a wpis / nie lubię tego slowa/ czy raczej myśli opisane i zdjęcia piękne . Pod wszystkim sie podpisuję. Dobrego dzisiejszego świątecznego dnia dla Wszystkich , z Mariem rzecz jasna, wlącznie ! Marysia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodzinnie,ciepło,pięknie.Bardzo mi się to podoba. Życzę Wam wszystkiego dobrego na cały następny rok.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze świątecznie, wszystkiego co najlepsze dla Was wszystkich :-) Zdrowia (bo to jednak najważniejsze), spokoju, miłości i spełniania kolejnych marzeń. Prostowania ścieżek (tych administracyjno-urzędowo-technicznych) i jak najwięcej możliwości wędrówek, i przez "słodkie manowce", i po ukochanym mieście ;-)

    Serdecznie pozdrawiam,
    Anka T.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie <3 Takie pierwsze święta w nowym domu się potem pamięta...
    U nas też nie ma 12 dań :D Jest nas trochę więcej, ale i tak dzieci by nie zjadły :P U nas barszcz, pierogi, karpik i jakieś ciasto to podstawa, reszty może nie być.
    Wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń