Kłopot z kolorami, święta od przysłowia i optymizm naruszony

sobota, grudnia 12, 2020


Przez ostatnie dni nie miałam czasu na nic. Do tego ogarnął mnie jakiś przedświąteczny stres związany przede wszystkim z tym czy zamówione rzeczy dotrą na czas czy nie. Mam wrażenie, że poczta teraz jeszcze bardziej niż zwykle nie działa jak powinna. No nic... Jeszcze dwanaście dni. Mam nadzieję, że choć część rzeczy dotrze i że ja do tego czasu nie wykończę się nerwowo. Nie ma nawet opcji, żeby osobiście ruszyć na awaryjne zakupy, bo Toskania okazuje się dalej być zamknięta w pomarańczowym kolorze. Odbiło się to wielką polemiką i oburzeniem. Toskańczycy są wściekli, bo wskaźnik zachorowań jest wyraźnie niższy niż w kilku żółtych regionach, a jednak nie wiedzieć czemu kolory rozdysponowano tak, a nie inaczej. Mówi się, że na takie decyzje wpłynęła polityka. Trudno mi to komentować, bo o polityce to ja wiem tyle, co o równaniach różniczkowych. Tak czy inaczej, może i coś w tym jest, bo jak to inaczej wytłumaczyć? 


Miejmy nadzieję, że jakoś to będzie! Zaciskam kciuki, żeby przede wszystkim te nieszczęsne paczki dotarły! Żeby jakoś te święta udało mi się w tym natłoku ogarnąć z jak najmniejszym stresem. 
W piątek mimo wielu zajęć udało się urwać kawałek czasu na długi spacer. Wyciągnęłam nas z domu całą trójką. Może nie w żadne piękne góry, tylko po asfalcie, ale kilka kilometrów w nogach jakkolwiek i po czymkolwiek zawsze dobrze człowiekowi robi. 

Cuda prawdziwe napotkaliśmy w czasie tej naszej asfaltowej wędrówki. I owce puchate i nutrię i "mózg", który wykwitł na pniu ściętego drzewa... Na koniec zahaczyliśmy o Marradi i do domu wracaliśmy obładowani zakupami, wśród których pierwsza w tym roku baba pandoro

- O! Marradi rozświetlone! - rozpromienił się Tomek i zaraz dodał smutniejszym głosem - szkoda, że Faenzy bożonarodzeniowej w tym roku nie zobaczę...
- Szkoda. Ale może nam się uda wyskoczyć przed 21 grudnia choć na chwilę - pocieszyłam, bo jeszcze nie miałam pojęcia o tym, że wcale nie będą chcieli nas na żółto przemalować.
- To co innego. Tak zawsze miło było iść do szkoły wśród tych wszystkich światełek. Piękna jest Faenza przed świętami. 
Piękna rzeczywiście i w tym roku nie będziemy się cieszyć jej widokiem, ani jej szopką ruchomą, ani szopkami w Portico, ani plażą w Nowy Rok.  
Taki to przedziwny rok.
 

Przed nami "pół weekend" z Santa Lucia. Włoskie przysłowie mówi: "Santa Lucia, il giorno più corto che ci sia", czyli Święta Łucja, dzień najkrótszy ze wszystkich. Nie jest to oczywiście prawdą, bo dni skracać się będą jeszcze przez tydzień, a dopiero od przesilenia 22 grudnia, nocy zacznie ubywać na rzecz dnia.
Siły, cierpliwości, optymizmu - Wam i sobie samej na te dni! Przede wszystkim optymizmu, który u mnie ciut osłabł na sile. 
Dobrego dnia!


Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze