Wątpliwości, porzucone dzieci i lwy - wciąż z serii "Sekretów Florencji"

wtorek, sierpnia 18, 2020

Dom z Kamienia blog Florencja

- To relief czy malunek? - zadałam M. zagadkę, kiedy stałyśmy w bocznej nawie Santo Spirito.
M. popatrzyła chwilę do góry, potem na mnie, jakby chciała odpowiedź wyczytać mi z oczu, to znów do góry i oceniła:
- Relief.
- Aaaa nie, to malunek! 
- Jesteś pewna?
- Tak! Sama miałam kiedyś zagwozdkę, aż w końcu tak mnie to męczyło, że zapytałam kustoszki. Zależy z jakiego punku patrzysz, czasem jesteś pewna, że to malunek, a zaraz potem, że jednak relief.
- Ale zobacz! Tam są nawet cienie, czy ty rzeczywiście jesteś pewna? - M. nie dawała łatwo się przekonać i tak zasiała niepewność i we mnie.
- Masz rację, rzeczywiście są cienie. Może ta pani ot tak mi powiedziała co jej przyszło do głowy...

M. poszła oglądać krucyfiks wyrzeźbiony przez Michała Anioła, a ja postałam jeszcze chwilę, powpatrywałam się w sufit, aż w końcu postanowiłam znów porozumieć się z kustoszką.
- To relief czy malunek? - zapytałam się znów, mając nadzieję, że pyta się o to sporo ludzi i kobieta nie będzie mnie pamiętała.
- Malunek - odpowiedziała zdecydowanie starsza pani.
- Ale czy na pewno? 
- Na pewno! 
Zrobiłam minę jakby do końca jej słowa mnie nie przekonywały, ale kustoszka w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła i rozłożyła ręce.

- To jednak malunek! 
- Pytałaś się? 
- Tak. Znów była ta sama kustoszka. 
- Ale tam są przecież cienie.
- Myślisz, że kłamie? To może idź teraz ty zapytaj, zobaczymy co ci powie, pewnie nas weźmie za wariatki.
- To może ja zapytam tego kustosza przy Michale Aniele?
- Dobra myśl. 

- I co powiedział? - zapytałam, kiedy M. znów pojawiła się przed bazyliką.
- No, że to malunek!
- A jednak... A cienie? Co powiedział na cienie?
- Że właśnie one mylą!

Firenze - Santo Spirito

Inna opowieść, inne miejsce...
Niedawna wyprawa do Florencji z przemiłą znajomą rodziną uświadomiła mi, że sama nigdy nie sfotografowałam dosyć oczywistych miejsc. I tak na zdjęciu poniżej la "finestra ferrata", która znajduje się na lewym boku portyków, zaprojektowanego przez Brunelleschiego Ospedale degli Innocenti (szpital niewiniątek). To tutaj znajdowała się "ruota" (koło), na którym zostawiano porzucone dzieci. Ruota połączona była liną z dzwonkiem, tak by maluch zbyt długo nie pozostawał sam na dworze. Cały mechanizm został zainstalowany w połowie XV stulecia i działał do końca XIX wieku. Szacuje się, że przez 600 lat przewinęło się przez instytut 500.000 porzuconych dzieci. 
Ruota była aktywna do 30 czerwca 1875 roku. Podobno tamtej nocy pomiędzy godziną 22.00 i północą podrzucona została ostatnia dwójka dzieci - chłopczyk i dziewczynka, które dostały jakże wymowne imiona: Laudata Chiusuri i Ultimo Lasciati.

Ruota - Ospedale degli innocenti Firenze

I jeszcze jedna opowieść...

Na lewym boku Duomo stojąc przodem do fasady znajduje się Porta dei Cornacchini potocznie nazywana porta dei leoni. Jej ozdobą jest para lwów - a dokładnie lew i lwica podtrzymujące boczne kolumny. Obydwie figury pochodzą z XIV wieku i dziś niestety wyraźnie widać na nich upływ czasu, zwłaszcza na lwie, z którym to związana jest pewna legenda. 

Legenda di Anselmo opowiada o człowieku, który mieszkał w pobliżu na Via del Cocomero i którego miał podobno prześladować pewien koszmarny sen. W tym sennym koszmarze Anselmo rozszarpywany był przez lwy. 
Lwy w tamtym czasie nie były we Florencji czymś nadzwyczajnym. Ich figury znajdowały się na każdym kroku - choćby słynny Marzocco, ale też żywe zwierzęta, które nie raz ubarwiały spektakle na placach. Do dziś przy Palazzo Vecchio znajduje się via dei Leoni, gdzie w dawnych czasach trzymano zwierzęta. 
Sny nawiedzające Anselmo stały się jego obsesją. Postanowił więc w jakiś sposób odczynić uroki i odegnać strachy. Wymyślił sobie, że wsadzi rękę do kamiennej paszczy lwa właśnie przy Porta dei Cornacchini. 

Pech chciał, że kiedy dłoń Anselma pokonującego swój strach zniknęła w czeluściach lwiej paszczy, zaraz została ukąszona przez skorpiona, który w kamiennym otworze znalazł schronienie. Łatwo sobie wyobrazić finał tej historii - Anselmo zmarł zaraz po tym - choć nie rozszarpany przez lwy, ale od jadu skorpiona. Przeznaczenie dopadło go tak czy inaczej. 

Dom z Kamienia blog Florencja
Czerwone buty

Mam jeszcze dwie ciekawostki w zanadrzu, ale zdaje się, że muszę zostawić je na następny raz. Zrobiło się późno, a ja przecież za chwilę znów wsiadam w pociąg, by kolejny raz w tym miesiącu z nowymi Gośćmi wędrować florenckimi uliczkami... 

Relacje z nowego domu będę zdawać Wam za jakiś czas, kiedy już wyjadą ostatni Goście, a ja będę mogła skupić się na przeprowadzce. Teraz to jeszcze wszystko w takiej rozsypce, że aż boję się myśleć, a ja mam wrażenie, że karuzela, na którą wsiadłam kilka tygodni temu kręci się coraz szybciej...

DOBREGO DNIA! 

ZAMKNIĘCIE to po włosku CHIUSURA (wym. kiuzura)

ZAPRASZAM WAS NIEZMIENNIE DO LEKTURY PIERWSZEJ CZĘŚCI SEKRETÓW FLORENCJI

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

1 komentarze