Sagra delle castagne 2019 dobiega do mety

poniedziałek, października 28, 2019


I tak oto dobiegła do mety marradyjska kasztanowa sagra 2019. Gorąca i słoneczna, jakby to był początek października, a nie jego koniec. Aż wierzyć się nie chce, bo zdaje się jakbyśmy ledwie wczoraj pożegnali wakacje, jakbyśmy dopiero czekali na pierwsze spadające kasztany, a tu znów szast prast i tyle w temacie kasztanów i zaraz listopad i tak dalej... 


Do Marradi znów zawitał starodawny pociąg. Znów na każdym rogu grała muzyka i piekły się kasztany. I choć czwarta niedziela jest zwykle spokojniejsza i mniej tłoczna, to w tym roku miasteczko pękało w szwach dosłownie do ostatniej chwili.


Patrzyłam na puste skrzynki po kasztanach, na wracających powoli przyjezdnych objuczonych lokalnymi przysmakami i zastanawiałam się ile kwintali marroni czy może już ton sprzedaje się w ciągu jednego dnia, w ciągu tylko jednej październikowej niedzieli.


Tomek mimo wcześniejszych postanowień nie poszedł biegać z tacą, zbyt zmęczony był minionym tygodniem, którego intensywność ograbiła go chwilowo z sił życiowych. Zamiast tego snuł się z nami leniwie, podjadał przysmaki, a potem za radą brata bezczelnie zbijał bąki!
Młodszy brat natomiast ustrojony w kelnerski fartuch swoje dzielnie odsłużył.

rankiem
- Ludziom to się musi chcieć - powiedział Paw. 
- Zupełnie inna mentalność... 
Za każdym razem mnie to zadziwia, tym bardziej, że już teraz wiem jak wielki ogrom pracy za tym stoi, a przecież to niedziela i człowiek mógłby mieć wszystko w nosie... 
Tu jednak nie! Przez cztery tygodnie na pełnych obrotach - jeden zbiera, drugi piecze, trzeci sprzedaje. Ktoś produkuje, ktoś śpiewa, ktoś transport organizuje. Każdy, niezależnie od wieku dokłada do tego pięknego wydarzenia mniejszą lub większą cegiełkę.


Teraz pozostało tylko w gajach zagrabić resztki liści i jeżyków, odpocząć po intensywnym miesiącu i czekać spokojnie na grudzień, kiedy to kasztany pojawią się w zimowym wydaniu, w przedświątecznej atmosferze. Nim jednak grudzień nastanie, festami smakowitymi rozkręci się sąsiednia Brisighella!

tuż przed zmrokiem

Przed nami nowy tydzień. Ostatni październikowy poniedziałek i ostatni letni dzień tej jesieni. Niestety nadchodzą deszcze i chłody, nadchodzi paskudna aura nawet do naszej rajskiej Toskanii. 
Ja natomiast postaram się ubarwić Wam szarugę dalszymi opowieściami o kolorowej Florencji.
Dobrego dnia!

MIEĆ COŚ W NOSIE to po włosku FREGARSENE (wym. fregarsene)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze