Wyprawa Wszystkich Świętych - akt II - Asyż

niedziela, listopada 03, 2019


Asyż przywitał nas jeszcze większymi tłumami niż Perugia. Również tu rozstawione były stragany, przy których posmakować można było lokalnych specjałów. Ludzie sunęli wszystkimi uliczkami, wylewali się z parkingów, ale podobnie jak wcześniej - zdecydowana większość to byli Włosi. 
Zaraz na początku - co oczywiste - skierowaliśmy nasze kroki do San Francesco. Nie mogłam się doczekać, by zobaczyć wnętrze bazyliki. Po kilku zdjęciach na placu, zniknęliśmy w mroku chiesa inferiore - niższego kościoła. Wnętrze było niskie, ciemne, masywne, ale przy tym kolorowe, zachwycające... 
Wyciągnęłam aparat, żeby to wszystko sfotografować, ale strażnik natychmiast mnie upomniał - niente foto
Z bólem serca zostawiłam więc Nikona w spokoju. Zasada "niente foto" obowiązywała w większości miejsc jakie odwiedziliśmy w Asyżu. I choć było mi oczywiście żal, to też pomyślałam sobie, że ludzie są tu, bo chcą to zobaczyć, poczuć atmosferę, a nie zrobić zdjęcie na instagrama. Potem napotkałam tylko dwie osoby, które tę zasadę złamały - dwie zakonnice przy grobie świętej Klary.
Inny dźwięk, jaki co i raz wydobywał się z ust strażnika to - śśśśśś... Uciszał każde nieco głośniejsze słowo zwiedzających.
Obeszliśmy dookoła sugestywny grób świętego Franciszka. Obok jakaś mama szeptem opowiadała dziecku o świętym i zwierzętach. Mimo ogromnego tłoku atmosfera była niezwykła. 
Czytałam, że mocno spłaszczone łuki są porównywane do człowieka pochylonego w modlitwie... 


Z dolnego kościoła przeszliśmy wyżej. Chiesa superiore znajduje się dokładnie nad niższym kościołem i to również miało być podobno swego rodzaju alegorią - alegorią dwóch etapów ludzkiego życia oraz aluzją do idei franciszkanizmu. 
Mikołaj przepytywał mnie ze stylu, zwracał uwagę na detale, tłumaczył architektoniczne rozwiązania, a ja tylko oczy szeroko otwierałam ze zdumienia i przed tym co widziałam i przed wiedzą jaką posiadł mój rodzony syn. Rozmawialiśmy o arcydziełach Giotto i o gotyku, szeptem oczywiście.


Przed bazyliką święty Franciszek na koniu - i Francesco i koń jakby strudzeni, może ranni, ale zwycięscy. Przemawiał do mnie tak nietypowy wizerunek świętego. 

Miałam ochotę wspiąć się na górę aż do "rokki", by zobaczyć bazylikę z najciekawszej perspektywy, ale reszta wycieczki na taką propozycję tylko popatrzyła na mnie krzywo. No nic! Będzie dodatkowy pretekst, by kiedyś znów tu wrócić, może o innej porze, bo przy całej swojej podniosłości, przy niekwestionowanej urodzie miasta, miałam wrażenie, że jest trochę jak religijna wersja San Marino. Nie można odmówić mu zachwycającej urody, ale powiew komercji na ulicach, natłok sklepików z pamiątkami mniej lub bardziej świętymi, trochę burzył ten idealny wizerunek. I ta rzeka ludzi...
Może jestem surowa w osądzie, ale ja mam osobiście problem z tak bardzo znanymi miejscami kultu religijnego, chyba właśnie z przekory do Asyżu zawitaliśmy dopiero teraz.

Dawna świątynia Minerwy - dziś kościół Matki Bożej
kościół świętego Rufina

Asyż to oczywiście nie tylko bazylika San Francesco, ale też całe mnóstwo innych świątyń, kościół Matki Bożej, świętego Rufina, świętego Damiana i oczywiście świętej Klary. 

Po sacrum - odrobina profanum
Santa Maria Maggiore - pierwsza katedra Asyżu
Mikołaj przybliża ojcu postać świętego Franciszka
kościół świętej Klary
Nie wszyscy wiedzą, że Asyż wydał jeszcze jednego świętego - a dokładnie świętą. Santa Chiara, czyli po polsku święta Klara - założycielka zakonu klarysek. 
Przyznaję, że do tej pory o jej życiu wiedziałam tyle co nic. Dopiero Mikołaj, kiedy staliśmy w kolejce (tak w tłocznej, ciasnej kolejce!) do grobu Klary, rozjaśnił mi umysł, a ja sama resztę wyczytałam na tablicach informacyjnych rozwieszonych w krypcie. Co ciekawe tablice te przygotowane zostały w trzech językach - włoskim, angielskim i polskim. 

Poza grobem, w krypcie kościoła znajduje się gablota z "pamiątkami" po świętych. Sznur, szata, kawałek zgrzebnego płótna...

Ponoć ludzie już za życia świętego Franciszka chcieli mieć coś, co do niego należało. Oczywiście jak wiadomo święty nic kompletnie nie posiadał, a poza tym nie do końca zgadzał się z takim kultem, prosił zatem mnichów, by kiedy obcinane miał paznokcie, te były zaraz wyrzucane. 


Asyż to oczywiście nie tylko kościoły. To też plątanina stromych uliczek, kamień, rocca, stare łuki... Chciałabym tu kiedyś wrócić! Wrócić o innej porze, może o świcie, kiedy pierwsze promienie słońca spacerują po jasnym, pustym jeszcze placu przed bazyliką...

Asyż jest przepiękny - nie można tego kwestionować, ale w moim prywatnym "rankingu" Gubbio jednak wygrywa. Minimalnie wysuwa się przed Asyż. Może dlatego, że jednak tam to sacrum nie jest tak skomercjalizowane, może to sacrum tam jest jednak bardziej przyziemne, skromne? Sama nie wiem. 

Do naszej wyprawy Wszystkich Świętych pozostał do dopisania trzeci akt, ale to będzie już tylko czyste profanum. Jutro pokażę Wam miejsce w polu, gdzie warto zjeść gdybyście zaplątali się kiedyś w bezdroża pomiędzy Perugią i Asyżem.

DOBREGO DNIA! 

 KULT to po włosku CULTO (wym. kulto)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Dzisiejszy wpis to moje cudowne wspomnienia widziane Twoimi oczami, inaczej ale w tym wszystkim równie piękne emocje.. Na podstawie artykułu stwierdzam, że zdecydowanie za mało widzieliśmy i....musimy wrócić. Asyż kojarzy mi się z lekkim zachmurzeniem mimo, że był lipiec ale dla nas było to zbawienne, bo utrudzeni marszem trzydniowym górami Umbrii pragnęliśmy odpoczynku i mniejszego upału i tak się stało. Co niesamowite było mniej ludzi niż na Twoich zdjęciach no i byli to turyści. Kiedy idzie się szlakiem św. Franciszka to Asyż jest widoczny już z bardzo daleka i nogi wtedy niosą niesamowicie. Przepiękne zdjęcia Kasiu! Przepiękny wpis.
    Pozdrawiam wszystkich "czytaczy".
    Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wspięłaś się aż do "rokki"? Masz rację. Widocznie jeszcze będziesz miała powód, aby tam wrócic. Ja też tam się nie wspięłam z dwu powodów.
    - pielgrzymka grupowa
    = brak sił
    Ale raczej już nie mam szans na powrót do Asyżu...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń