Trzykrotni zwycięzcy wygrywają też z pogodą!

sobota, sierpnia 24, 2019


Przez cały piątek chmury i pomrukiwania burzowe krążyły nad Biforco. Zupełnie jakby pogoda wystawiała nas na próbę. Jakby chciała wyzwać nas na pojedynek: wycofają się z imprezy przestraszeni taką aurą czy nie? Taki niby challenge! 

Ale wystawiać na próbę nas? Nas - trzykrotnych zwycięzców? Trzykrotnych triumfatorów złotego rusztu? Dobre sobie! Nie przestraszyły nas grzmoty, ani ołowiane chmury sunące ze wszystkich stron, ani nawet popołudniowy deszcz, który zmoczył stoły i ławki. 
Wręcz przeciwnie - ktoś przykazał, żeby na fejsbuku dla przypomnienia jeszcze raz udostępnić ogłoszenie, że Biforco deszczu się nie boi i festa tak czy inaczej się odbędzie.
I co? I deszcz ustał, a chmury złagodniały. Można powiedzieć, że to niemal jak czwarte zwycięstwo. 
Było ciepło i przyjemnie, a nasze obawy, że jednak pogoda ludzi wystraszy, rozwiały się jak ten deszcz i po 19.00 uwijaliśmy się jak w ukropie - nomen omen - pomiędzy garami bulgoczącej wody z makaronem, sosem i skwierczącą smażoną na oleju piadiną. 
Przybyli pobili zeszłoroczny rekord. Oszacowaliśmy, że przybyłych było około 250 osób, a impreza trwała do późna, jakby nikomu nie chciało się kończyć tak miłego wieczoru. 
Tak oto Biforco przypieczętowało swoje trzecie zwycięstwo, a ruszt znów powrócił do baru.  


I na koniec takie moje małe przemyślenia - roztkliwienia. 
Już zawsze będę cudzoziemką. To się wie. Będę nią w Italii nawet za sto lat, ale będę nią już zawsze też w Polsce. 
Jednak w tym wszystkim Biforco stało się takim moim mikroświatem, gdzie czuję się jak w domu. Jest mikroświatem, którego po tych kilku latach i ja stałam się częścią. 
Mario zdziwił się wczoraj widząc mnie uwijającą się wraz z innymi "niebieskimi koszulkami" przy polencie i słodkościach i nie wiem czy zrozumiał moje tłumaczenie jak wiele mam z tego radości. Obawiam się, że nie... 
A radość miałam naprawdę wielką - ze wspólnej pracy, ze wspólnej radości, ze wspólnych wspomnień, z toastów, żartów, z bycia tu i teraz. 
W takich momentach czuję wyraźnie, jak ciepło Biforco przytuliło nas do serca.


I tak oto przedostatnia letnia festa już za nami... Po drodze czeka nas wprawdzie jeszcze jedna "camminata" po górach o zachodzie słońca i fasolowa uczta, ale jakby nie było już dokładnie za tydzień wystrzelą nad Lamone fajerwerki obwieszczając koniec wakacyjnego rytmu. A lato?
Lato mam nadzieję, że mimo wszystko zostanie z nami jeszcze co najmniej przez miesiąc.

Ja tymczasem zmykam dziś do Florencji, będę mamić legendami i faktami, będę opowiadać o Michelangelo i Brunelleschim, będę znów czerpać radość z zachwytu moich Gości.
Dobrej soboty!

WYZWANIE to po włosku SFIDA (wym. sfida)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze