Z ciężką głową i ołowianymi ramionami

środa, marca 27, 2019


I tak po obiedzie ślad po nocnych wybrykach pogody widoczny był już tylko w górach. W Biforco wszystko wróciło do normy. Jedynie temperatura nie rozpieszczała i tak niestety ma być jeszcze dziś, ale od jutra na szczęście termometry będą coraz łaskawsze. Glicine i tulipanom nic się nie stało, a tych ostatnich naliczyłam w ogródku aż czternaście!
Zakwitły też moje ogródkowe poziomki, a ich białe kwiatki już zapowiadają obfite plony.

Tak jak pisałam wczoraj starałam się przekuć moje nerwy śniegowe w "coś". Czy mi się udało, tego jeszcze nie wiem, ale byłam z siebie zadowolona - przynajmniej ten jeden raz - i kiedy wieczorem Ellen wpadła na kolacje, zdałam jej ze wszystkiego relację, a ubaw przy tym miałyśmy przedni. 
Przekopałam dokumenty, znalazłam nowe informacje, rozjaśniłam sobie w głowie, napisałam do kogo trzeba, a teraz pozostaje tylko czekać. To akurat potrafię!

*** 
Puk... puk puk... puk... Tomek delikatnie stuka palcami w stół. 
- Pusia, zobacz jakie to sprytne - gdyby uczniowie nauczyli się alfabetu Morse'a, mogliby ściągać od siebie bez stresu i nikt by się nie zorientował. O tak sobie niby pukam, bo to mi się pomaga skoncentrować, a tak naprawdę proszę o pomoc lub podaję informacje innym. 
- Sprytne. Wątpię, czy ktoś już na to wpadł. Poza tym nauczyć się alfabetu Morse'a to nie takie znowu hop siup.
Następnego dnia rano Mikołaj zaszył się w drugim pokoju i coś bardzo skupiony "skrobał" w notesiku.
- Co to? Co robisz?
- Uczę się alfabetu Morse'a.
Kurtyna.

***
Za tydzień będę się zbierać do drogi. Chciałabym, żeby już było "po". Rozmyślanie o tym co mnie czeka i o podróży Tomka zaczyna mnie wykańczać. Moja głowa rozpaczliwie potrzebuje spokoju i odpoczynku. Nawet wyjście w góry nie bardzo teraz pomoże, pomijając fakt, że i tak czasu brak, bo na ramionach dźwigam za dużo spraw, za dużo zmartwień i stresów. Najchętniej zamknęłabym wszystko: dom, komputer, wywaliła telefon i ruszyła z chłopcami na krótkie wakacje, ale takie rzeczy jeszcze długo pozostaną w sferze marzeń. 

Powinnam chyba skończyć przekopywać ogródek, może to da ujście stresom. 

SPRYTNY to po włosku FURBO (wym. furbo)

foto Mikoła

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze