Świeczki, przyjaciele, przeistaczanie...

środa, lipca 08, 2020


To był dobry dzień. Najważniejsze w tym dobrym dniu było to, że Tomek był szczerze uradowany. Uradowany tym, co zaplanowane i tym, co całkiem niespodziewane. Nawet kurier z ważną przesyłką, na którą oszczędzał od długiego czasu zjawił się właśnie w jego urodziny. Szczęście nie do opisania! 

Wszystkim Wam w imieniu Tomka jeszcze raz dziękuję za życzenia. 

Dzień był dobry, bo w końcu znów w przyjacielskim gronie usiedliśmy do stołu. Po długich miesiącach do Marradi powróciła Ellen i na jednym torcie stanęły świeczki dla dwóch jubilatów - po jednej na jedną pełną dziesiątkę. Oczywiście znów zapomniałam o numerkach. Jedna świeczka dla Tomka, sześć dla Lexa. To nic, że do kolejnej dziesiątki już bliżej jak dalej - Ellen stwierdziła, że nie będziemy nikomu lat dodawać. 

Jak niesamowicie plecie się czasem życie. Siódmego lipca '54 roku gdzieś w Holandii przychodzi na świat Lex. Dokładnie pół wieku później 7 lipca w Warszawie rodzi się Tomek. Ich ścieżki spotykają się jakieś dziesięć lat później w Italii.   


To nic, że ze świeczkami było cudowanie i tworzenie "logarytmów", najważniejsze, że tort smakował, że wspólny czas minął wspaniale, że w ogóle jest obok ktoś z kim można świętować urodziny. Odśpiewaliśmy "sto lat" w kilku językach. Podzieliliśmy się różnymi opowieściami, powspominaliśmy porodowe - przedporodowe  - noworodkowe i późniejsze czasy. Oj dużo, bardzo dużo wspominaliśmy... 
Aby było ciepło i rodzinnie - nie zawsze muszą być więzy krwi.     
Grazie Ellen! Grazie Lex!


Trudno mi uwierzyć w te szesnaście lat Tomka. Trudno czasem nadążyć za galopowaniem czasu. Patrzę jak dorasta człowiek. Człowiek, który wykluł się z mojego brzucha. Człowiek, którego skrzydła robią się coraz bardziej kolorowe, którego skrzydła rozkładają się coraz szerzej i szerzej, coraz pewniej, coraz śmielej... Człowiek, który ma wiele do powiedzenia. Człowiek ciekawy świata, pełen nadziei, marzeń, ambicji. Człowiek mówiący kilkoma językami, człowiek kreatywny, myślący. 
Mój syn.
To dla mnie wielki zaszczyt stać obok i podziwiać tą niesamowitą metamorfozę, przeistaczanie się z dziecka w mężczyznę.


Tymczasem lipiec ma się dobrze. Zapach lip zgasł już niestety całkowicie. Moja głowa zmęczona i rozkojarzona, cały czas myśli, kalkuluje, analizuje. Część wrześniowych rezerwacji się odwołała, więc myślę, że przyspieszymy odrobinę naszą przeprowadzkę. Taką przynajmniej mam nadzieję...

DOBREGO DNIA!

RODZIĆ SIĘ to po włosku NASCERE (wym. naszere)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

2 komentarze

  1. Bardzo wzruszający wpis Kasi - Mamy .. bardzo . Cudowni wszyscy a dobrzy przyjaciele to przecież najprawdziwsza rodzina ! Maria

    OdpowiedzUsuń