Nędzny poniedziałek i nędzne marca początki...

wtorek, marca 03, 2020


Poniedziałek zdecydowanie nie należał do dni udanych, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Nic nie szło tak, jak powinno z pogodą na czele. Przed południem ruszyliśmy z Tomkiem do Marradi tradycyjnie po zakupy, bo niebo zdawało się jakby spokojniejsze, ale kiedy wychodziliśmy z ostatniego sklepu zaniosło się na dobre i świńskim truchtem przedzieraliśmy się przez deszczową zasłonę, byle szybciej znaleźć się pod domowym dachem. 
Potem rozkręciło się na dobre!

Lało tak niemiłosiernie, a wiatr dodatkowo targał strugami deszczu jak umiał najmocniej, że w ogóle strach było wyjść z domu. Lamone szybko się zakotłowało, wodą napęczniało i kiedy kładliśmy się spać, Tomek, który jako ostatni zerknął za okno, powiedział z niepokojem:
- Pusia, ty widziałaś jaka woda wysoka? 
- Widziałam wcześniej. Znów urosła?
- Dotyka murka po drugiej stronie.

Postanowiłam już nie wstawać i nie nakręcać się przed snem, bo z nakręcania się nic dobrego nigdy nie wynika. Mój sen jednak nie był spokojny i już o trzeciej kręciłam się z boku na bok, aż w końcu wzięłam telefon, by pooglądać jakieś głupoty dla zmęczenia oczu i pech chciał, że pierwsza informacja, jaka rzuciła mi się w oczy, to komunikat na jaskrawym tle, że przekroczony jest alarmowy stan rzeki w Marradi. Bosko! Grunt to przywołać spokojny sen...
Wygrzebałam się zrezygnowana z ciepłych pieleszy, by podejść do okna i zbadać sytuację, bo inaczej w życiu już bym nie zasnęła. 
Rzeka była pełniejsza, jak to przy deszczu, ale bez ekscesów. Widocznie już wcześniej w nocy jej poziom musiał się zdecydowanie obniżyć. Tak czy inaczej do kitu z taką nocą, do kitu z takim spaniem. 

Poza tym w poniedziałek Mario zadzwonił i "pochwalił się", że noc spędził w szpitalu z podejrzeniem kolejnego zawału... Na szczęście po dokładnych badaniach okazało się, że Mario ma się dobrze, ale lepiej byłoby gdyby przestrzegał zasad brania wszystkich lekarstw, a nie próbował być mądrzejszy od lekarza. Ot cały Mario...

Tomek siedzący w domu na przymusowych wakacjach zmartwił się, kiedy zaczęto rozpatrywać lekcje on line, bo nasz internet nie udźwignie dwóch połączeń jednocześnie, a ja przecież z lekcji nie mogę zrezygnować, bo z czego będziemy żyć??? Mam nadzieję, że niedługo skończy się zamęt z tym zakichanym - nomen omen - wirusem. W każdym razie lekcji on line chyba jednak nie będzie, ale nauczyciele zarzucili dzieciaki lawiną prac domowych, tak że Tomek zamiast kręcić sceny i dopisywać kolejne do swojego scenariusza, przez pół dnia biedził się nad francuskim. 

Ja między lekcjami dalej próbowałam znaleźć najlepszy sposób na wydanie e-booka, napisałam do jeszcze kilku wydawnictw, do portalu, przez który występuje się o ISBN z prośbą o wyjaśnienie kilku wątpliwości, ale nic, cisza... Nic nie wskórałam, niczego nie wymyśliłam, nic nowego się nie dowiedziałam. Ogarnęła mnie rezygnacja... 
Do tego jeszcze na deser, nie wiedzieć czemu nagle przestał działać telefon do operacji bankowych. Wszystko wróciło do normy dopiero po kilku godzinach, ale o moich nerwach w tym czasie to nawet szkoda gadać...

Dziś pogoda nadal nie ma zamiaru nas rozpieszczać, choć już powinno obejść się bez armagedonów. Ranek wcale nie jest taki brzydki. Może nawet całkiem ładny i dosyć ciepły. Jutro w każdym razie wciąż jeszcze "bez szału" i tak naprawdę na konkretną poprawę możemy liczyć od weekendu, kiedy to znów wiosna ma się zacząć "rozgaszczać". 

***
Dziś rano:
Mikołaja kudłata głową leży na stole obok herbaty i biscotti
- Nie, że jestem chory, czy coś mnie boli, ale jestem tak straaasznie zmęczony, że na nic nie mam siły.
- Dziś dopiero wtorek, przedwczoraj był weekend! Nie możesz być zmęczony!
- Jak to nie?

Fakt. Może. Ja też jestem. Jakoś źle nastawił mnie ten beznadziejny poniedziałek. Może wtorek będzie nieco łaskawszy.


ŁASKAWY to po włosku CLEMENTE (wym. klemente)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze