O chodzeniu, wrześniowych kolorach i pierwszych prawdziwkach

niedziela, września 08, 2019


Tak dobrze iść z nimi noga w nogę, ramię w ramię, krok za krokiem słowo za słowem... Nic mi wtedy więcej do szczęścia nie trzeba. Mogłabym tak iść i iść w nieskończoność... Rozmawiamy o tym i o tamtym, a ja kolejny raz upewniam się czy oni to wszystko doceniają. Czy doceniają to, że dwa kroki za furtką są już na górskim szlaku, a za kilometr są już gdzieś w górach na łące, wśród ciszy, zieleni, natury. 
Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek na to zobojętnieli. 
Idziemy przez długie kilometry, a ja w ciszy błogosławię ich chęć do chodzenia! To dla mnie bardzo ważne. Trzeba dużo chodzić, wtedy nie tylko ciało ale i głowa jest w formie. Kiedy człowiek maszeruje, głowa się uspokaja, a myśli płyną wolniej. Niech im to dobrze zrobi przed wpadnięciem w szkolny rytm. 


Tak pięknie jest teraz w gajach kasztanowych, gdzie cyklamen, zimowit, prawdziwek, mech pachnący nocnym deszczem, niedojrzałe kasztany, które strąciła burza, gdzie ważki i motyle latają nad głową. 
Wrześniowe kolory ładniejsze są od sierpniowych. Jakby znów nabrały blasku, jakby delikatne deszcze tchnęły w nie życie. I ten wszechobecny fiolet...



- Poczekajcie tylko zerknę czy się jakiś prawdziwek nie przyczaił. 
- A potem zjemy? 
- Tak, potem zjemy, wybierzcie miejsce. 
Po grzybach ani śladu. Kierujemy się więc na znajomą łąkę i zaraz rozkładamy z kanapkami, bo choć południa jeszcze nie ma, to myśl o smakowitościach w plecaku i spacer pobudzają skutecznie apetyt.


Schodzimy do Biforco, kiedy jest już dobrze po obiedzie. Ściągam na chwilę buty, by dać stopom odetchnąć. Odpoczywam zaledwie moment, bo zaraz Mario podjeżdża i ruszam na kolejną wyprawę. Ciężko w domu usiedzieć, kiedy wszyscy wokół trąbią o porcini
Jedziemy w pierwsze miejsce i skucha! Nic z tego. Grzybów ani ani! Tu trzeba wiedzieć co i jak, słuchać wskazówek starych grzybiarzy. Grzyby mogą być na Lavane, a już na Gamberaldi nie. Chyba nigdy tego nie pojmę. Oni tu wszystko mają rozpracowane - kwestie wysokości, gatunku drzew - bo najpierw w kasztanach, a potem to tu i dopiero na koniec tam. Weź bądź mądry człowieku i to wszystko spamiętaj! 
Dobrze mieć więc przyjaciół grzybiarzy, co to podpowiedzą i naprowadzą i tak trafiamy późnym popołudniem do odpowiedniego gaju i zaraz z mchu wyciągam sześć młodziutkich prawdziwków! To sukces po całym dniu, kto wie ilu grzybiarzy już tędy przedreptało. Po całym dniu chodzenia padam z nóg, ale na kolację mamy smakowite risotto ze świeżutkimi porcini!


I oto przed nami niedziela. Niedziela, po której nadejdzie ostatni wakacyjny tydzień, a zatem trzeba ten czas dobrze wykorzystać. Mamy plan, ale czy się ziści? To dzień pokaże. Tak czy inaczej nogi odpoczęły przez noc, więc znów można ruszyć przed siebie.
Dobrej niedzieli!

GRZYBIARZ to po włosku FUNGAIOLO (wym. fungaiolo)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze