W cieniu kasztanowców - Pigara

poniedziałek, września 29, 2014


28 września 2014, Biforco, Z Nowego Toskańskiego Notesu

Cudowny, ciepły dzień... Rozpieszcza nas ten wrzesień niemożliwie. Mimo, że jesień rankiem i wieczorem daje się odczuć, to potem wraz ze słońcem pokornie schodzi ze sceny.
Znów idziemy do Marradi, ot tak na spacer, na lody, by nogi zmęczyć przed obiadem. W miasteczku gwarno, ludzi wszędzie pełno i w barach i na placu, witają się serdecznie, radośni, uśmiechnięci, sączą południowy aperitif.  



Potem wracamy do domu, improwizuję z głowy szybki obiad - fusilli z kurczakiem i brokułami. 
- Mamusiu zrobiłaś zdjęcie? - pyta Tomek. 
Dzieci blogerki, bidule moje - myślę sobie - nie tkną dania, póki mamusia talerza nie obfotografuje.
- Nie kochanie, nie przypuszczalam, że to takie dobre wyjdzie. 
- To ty to sama wymyśliłaś?
- Sama, sama - przytakuję.
- To ty musisz iść do "master szefa" - kwituje Mikołaj.


widok na Crespino

Po obiedzie przyjeżdża Mario.
- Wiesz co? Ludzie w barze mówili, że grzybów teraz nie ma, że trzeba poczekać kilka dni, więc może zamiast bezskutecznie szukać porcini, pokażesz nam słynną Pigarę?
- Świetny pomysł - przyklaskuje Mario.

Jedziemy w stronę Crespino. Za tablicą Valbura skręcamy w lewo i za chwilę zatrzymujemy samochód. 
Ruszamy w górę polną drogą.



- To tam! - pokazuje Mario na najwyższy szczyt - musimy się wdrapać na tę górę.
- Co?? - zapowietrza się Mikołaj, a ja śmieję się pod nosem.

Mijamy kamienny dom, jeden zakręt, drugi, potem droga zapada się, tworząc niby wąwóz.  Po obu jej stronach strzelają w górę monumentalne kasztanowce. 
- To tu - mówię do chłopców ze śmiechem zadowolona z żartu. 
- Eeeee!! To łatwiejsze niż monte Lavane - podsumowuje Mikołaj.



Pigara... Jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych gajów całego Mugello. Wzmianki o nim znajdziemy nawet w lokalnych przewodnikach. Teren się tu rozpłaszcza łagodnie, tam gdzie kończą się drzewa, zaczynają się zielone połacie łąk. Dookoła góry, pagórki skąpane w słońcu i zieleni. 
Doskonałość Natury. 




 - Mamusiu! One wyglądają jak Enty - patrzy Tomek z podziwem.
- Zgadza się, mam zawsze to samo skojarzenie. Tolkien wymyślając je musiał chyba zaczerpnąć inspirację z kasztanowych gajów.
- Ile mogą mieć lat? - pytam Mario. - Te najgrubsze.
- 500...,600...
- Niesamowite! Ileż one musiały widzieć...


pod świętym drzewem
W oddali na horyzoncie widać zarys kościoła Lozzole. Przysiadam na zwalonym pniu i nadziwić się nie mogę. Chciałoby się pochylić głowę nad tym geniuszem, przed tymi cudami Natury. 





Dzieci chowają się w pustych drzewach, gdzie pioruny wydrążyły wyrwy i tunele. Potem łapią kijki i na starych pieńkach grają jak na perkusji.
- Ciiii ..... Proszę, cichutko... Posłuchajcie ciszy.



 PERFEZIONE  to znaczy DOSKONAŁOŚĆ (wym. perfecjone)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

5 komentarze

  1. Kasiu!
    Twoje zdjęcia są tak piękne dzięki słońcu, które je nie tylko oświetla ale ociepla. Widoki wspaniałe doznania pewnie piękne. Łapmy chwile nam dane.
    Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak słów... I chyba nawet ich tu nie potrzeba. Tylko natura potrafi stworzyć coś tak wyjątkowego :-)

    Asiu op. jak urlop w Toskanii? ;-)

    Pozdrawiam słonecznie :-)

    PS. U nas też ostatni dni piękne, chociaż rano i wieczorem zdecydowanie czuć jesień. Nie miałabym nic przeciwko gdyby cała jesień taka była ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mojej Warmii pogoda bardzo podobna. Rano lekki chłodek a potem już tylko cieplej i cieplej, no i to cudne słoneczko. Ach chce się żyć! Ale takich gajów kasztanowych to tu nie uświadczysz :-( Nadal zachwycające te Wasze krajobrazy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu jeśli pozwolisz na prywatę do Asi Lavanna ...
    Wakacje w Toskanii zdecydowanie za krótkie, bo tylko cztery dni. Było zwiedzanie - Florencja i smakowanie gór Monte Gomito ale niestety w deszczu. Miejsce gdzie mieszkaliśmy urokliwe i bardzo serdeczni gospodarze pobyt we Włoszech określiłabym jako zadziwiający i pełen nowych wrażeń i bodźców. Kasia chyba o mnie pisała mówiąc w którymś poście, że niektórzy już planują co za rok, zawsze to robiłam w grudniu, styczniu w tym roku już. Mąż się nie zraził i to też dobre. Dziewczyny nasze chcą znów i ja też tylko inne miejsce, żeby zobaczyć więcej.
    Kasiu dzięki za możliwość przekazania informacji/.
    Asia op.
    P.S. Te nasze poranki to nie chłód tylko zimno okrutne 4 stopnie!!! Nie lubię!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiu op. to koniecznie musisz wrócić tam na dłużej. Prawda Kasiu? :-)
    My byliśmy dwa tygodnie i wciąż mi mało. Tyle chciałabym jeszcze zobaczyć, tyle doznać i już zawsze czuć tę radość, sympatię jaką czułam od osób spotykanych na polnej drodze. Bardzo mi tego brakuje tutaj...

    Ściskam Was dziewczyny bardzo mocno.
    Może kiedyś uda nam się spotkać? ;-) Nigdy nic nie wiadomo :-)


    OdpowiedzUsuń