piątek, stycznia 25, 2013
Kiedyś wspomniałam kilka słów o Monte Lavane, ale szczerze mówiąc, bardzo się nie popisałam, o Monte Lavane można przecież napisać książkę!
Był piękny zimowy dzień, koniec stycznia, ziąb nieprawdopodobny, takiego nikt by się pewnie w Toskanii nawet nie spodziewał i ten ziąb chyba najbardziej pamiętam, zawsze będzie mi się nierozerwalnie kojarzył z tym miejscem.
Monte Lavane to najwyższy szczyt Apeninów w rejonie Faenzy, ma ponad 1200m. Na końcu szlaku znajduje się odrestaurowany w ostatnich czasach "szałas partyzanta", choć w tym wypadku słowo szałas jest "lekkim" niedomówieniem:) To wszak mały domek z kamienia. W środku są prycze, na których zmęczeni wędrowcy mogą przenocować, a nawet działający kominek. Szałas znajduje się dość daleko od głównej drogi, a samochodem wjechać nie można, bo tereny wokół są prywatne. Mario na szczęście zna kogoś, kto zna kogoś, kto jest rodziną kogoś... w każdym razie dzięki takiemu łańcuszkowi, na jedno popołudnie znaleźliśmy się w posiadaniu kluczy, które otwierały wszystkie blokady na drodze.
O widokach peanów pisać nie będę, bo ani talentu, ani odwagi by wciąż powtarzać te same zachwyty, dowodem na piękno tego miejsca niech i tym razem będą zdjęcia.
Na koniec posprzątaliśmy, zostawiliśmy wszystko tak jak było. To mnie zawsze zadziwia, widziałam już tyle toskańskich szałasów, w niektórych można znaleźć kawę, nawet alkohol i wszyscy dbają by te małe schroniska były w jak najlepszym stanie i służyły kolejnym pokoleniom wędrowców.
Wpisaliśmy się jeszcze z podziękowaniami do zeszytu, po włosku i po polsku, przejrzeliśmy, kto był przed nami i jakie miał wspomnienia...
Na koniec obiecałam chłopcom gonitwę "z górki na pazurki", bo rdzawa o tej porze roku łąka sama zapraszała do zabawy. I gnaliśmy na łeb na szyję oni - jak to dzieci, ja - jakbym to dziecko znów w sobie obudziła, tak szczęśliwi.... tak wolni ....
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
W Polsce niestety taki "szałas" długo by nie postał. A szkoda... Brak mi słów na te widoki :-) PRZEPIĘKNIE, ale to mało powiedziane :-)
OdpowiedzUsuńciekawi mnie od kiedy uczysz sie włoskiego i jakie są efekty? a moze znasz ten jezyk juz od dawna? bardzo sympatycznie tu u ciebie ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety taka polska rzeczywistość:(
OdpowiedzUsuńUczę się z przerwami od 7 lat. Teraz mogę powiedzieć, że znam język naprawdę dobrze. Niezmiernie mi miło, kiedy w Italii ktoś bierze mnie za Włoszkę, słysząc jak mówię:) To dodaje pewności siebie:)