Mikołaj

Symbol miłości

wtorek, lutego 18, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
 
Było już po 18.00 - kilka minut wcześniej zaczęłam ostatnią tego dnia lekcję. W pewnym momencie z drugiego pokoju dał się słyszeć grzechot monet ze skarbonki. Mikołaj potrząsa puszką za każdym razem, kiedy potrzebuje drobnych na swoje wydatki i kiedy nie chce mnie o nie prosić. Chwilę później usłyszałam, jak wychodzi. Zdziwiłam się, że nawet nic nie powiedział, ale pomyślałam, że być może nie chciał mi przeszkadzać. Nie było potrzeby biec za nim, bo przecież wie, o której jemy kolację...

Nie minęło dużo czasu, kiedy na schodach znów rozległ się dźwięk jego kroków i zaraz otworzyły się drzwi do kuchni. Mikołaj trzymał w ręku bukiet goździków i uśmiechał się od ucha do ucha.

- Dla mojej Mamusi! - nie bacząc na to, że byłam w czasie lekcji, położył kwiaty przede mną i odcisnął mi na czole soczystego buziaka.
Najpierw się zapowietrzyłam, potem rozpłynęłam jak masło zostawione na słońcu. 
- Mikołaniu... Przecież ty jesteś chodząca miłość...

Patrzyłam na pięknego, dorosłego człowieka, któremu ledwie "wczoraj" otrzepywałam ręce z piasku i śpiewałam kołysanki i pomyślałam, że taka jedna chwila jest najbardziej wzruszającym przypieczętowaniem tego, że coś mi się jednak w życiu udało... 

Po lekcji przygotowałam kolację i jak każdego wieczora zasiedliśmy we dwoje do stołu. To jest zawsze nasz święty czas, nie ma nas wtedy dla nikogo. Mikołaj dojadł sałatę i zaczął podśpiewywać
- Znów wrócił na tapetę Lucio Battisti? - zdziwiłam się.
- Tak! 

Mikołaj śpiewał dalej, a ja niewiele myśląc przyłączyłam się do niego. On bardzo lubi, kiedy razem śpiewamy i nic go nie obchodzi to, że kompletnie nie mam głosu i fałszuję koncertowo. 
Śpiewaliśmy tak i śpiewaliśmy, aż w końcu Mikołaj wybrał jeden z ulubionych walców i odsunął na bok krzesła. Było już po 20.00 a my w Kuchni Domu z Kamienia wirowaliśmy sobie w najlepsze, jakby to była prawdziwa sala balowa i był to zdecydowanie najpiękniejszy moment całego dnia.  

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

- Mogę opublikować zdjęcie kwiatów? - zapytałam. 
- Może. 
- Jaką tu muzykę dać... - zastanawiałam się na głos.
- Jak jest sigma to niech da "Przez twe oczy zielone..."
Tu Mikołaj zaintonował pierwsze nuty, naśladując "ikoniczny" głos, przy którym nawet ja jestem Marią Callas...
- W życiu! 
- Jak one się nazywają? - zapytał dotykając delikatnie płatków. 
- Garofani.
- To są garofani?
- Tak. 
- Jest pewna? - Wyciągnął telefon jakby nie ufał mojej botanicznej wiedzy.
- Sprawdzasz mnie? 
- Rzeczywiście... Garofani. Wiedziała, że są symbolem miłości?

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

***
Idzie do nas przedsmak wiosny, w weekend ma być podobno dobre kilkanaście stopni. Jeśli więc już teraz kwitną migdałowce, fiołki i żonkile, to po takim uderzeniu ciepła nastąpi pewnie cała eksplozja rozkwitu. 

Miałam dziś napisać kilka słów o nowej stronie, ale Mikołaja wejście z kwiatami rozczuliło mnie i zmieniło kierunek porannego pisania. Zostawię to na jutro. Dziś tylko przypomnę, że prace przy serwerze trwają, więc lada dzień posty pod starym adresem przestaną się ukazywać. Mam nadzieję, że nastąpi to już wkrótce, bo dubeltowe publikowanie wymaga ode mnie więcej czasu, a tego przecież teraz nie mam jeszcze bardziej niż zwykle, więc żeby wszystkiemu sprostać regularnie zarywam noce...

Pięknego dnia!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

trekking

Co jest "bello" - czyli bez konsternacji - oraz dwa miłe trekkingi

poniedziałek, lutego 17, 2025

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Nawet jeśli niedzielny poranek obudził się cały oblepiony szronem, to wraz z pierwszymi promieniami słońca, chłód odpuścił i po całej dolinie rozlało się przyjemne ciepło. Powietrze pachniało jeszcze zimą, ale w tych oślepiających promieniach czuć już było wyraźnie wiosenną moc. 

Jedyne moje plany na miniony weekend związane były z trekkingami. W ciągu tygodnia teraz jest takie wariactwo, że trudno się ze wszystkim poukładać. Oczywiście nie ma tak że weekend sypie "wczasami pod gruszą", ale jednak staram się za wszelką cenę wyrwać odrobinę przestrzeni i czasu dla siebie. To trochę tak, jak w samolocie - najpierw zakłada się maseczkę sobie, żeby potem pomóc innym...

W miniony weekend zadbanie o siebie wyszło mi całkiem dobrze. W niedzielny poranek stopy odziane w turkusowe buciory postawiłam na szlaku lśniącym drobinkami szronu, wszystko wydawało się inkrustowane kryształkami Swarowskiego, a ja poczułam jak spada mi z ramion ołów i na chwilę robi się lżej. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Poranki dźwięczą teraz ptasim trelem - nawet te zimne i oszronione. To jedna z najpiękniejszych oznak tego, że wiosna jest już prawie u progu. Jeśli niespodziewanie nie nawiedzi nas żaden syberyjski front, to myślę, że powoli możemy już mówić o końcu zimy. 

W niedzielny ranek ptasi trel i odgłos moich kroków były jedynymi dźwiękami, które przerywały ciszę Apeninów. Po dniach pochmurnych i szarawych, wróciło jaskrawe słońce i świat znów nabrał intensywnych kolorów. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Kiedy już schodziłam w dół po poranym trekkingu i myśli moje krążyły wokół obiadu, nagle zabrzęczał telefon sygnalizując nadejście wiadomości - "che fai oggi di bello?" (co dzisiaj robisz) - pisała znajoma. Tak naprawdę powinnam to przetłumaczyć dosłownie: co dziś robisz pięknego? To "bello" jest we włoskim zdaniu bardzo ważne, bo z góry nastraja pozytywnie - Dove sei stata di bello? Cosa mi racconti di bello? (w jakim ładnym miejscu byłaś, co mi ładnego opowiesz, etc...)
Zwracam na to zawsze uwagę moim uczniom, bo ilekroć zaczynałam lekcję od pytania: "cosa hai fatto di bello?" (co pięknego robiłeś/aś), zaraz była konsternacja i najczęściej bezlitosna odpowiedź - "nic pięknego, nic fajnego, nic ciekawego", a to nie o to przecież chodzi... Myślę, że jest to rzecz, którą jest mi najtrudniej polskim uczniom wytłumaczyć, już chyba łatwiej przyswoić zaimki i congiutnivo... To kwestia zupełnie innej mentalności, podejścia do życia i relacji międzyludzkich. 

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

A wracając do wiadomości...
Natychmiast odpisałam, że od rana jestem na trekkingu i tak naprawdę już wracam, ale ponieważ wiedziałam, co kryło się między słowami pytania, dodałam - chętnie pójdę też na trekking poobiedni. 
I tak zostało ustalone...
Elisa podjechała pod mój dom po wczesnym obiedzie i i razem pojechałyśmy w stronę Badii. Z jednej zaplanowanej na niedzielę wyprawy zrobiły się dwie. Nie żadne dalekie wspinaczki tylko bardzo klasycznie i jakże miło dla duszy - najpierw moje samotne Castellone, potem powrót do Świątyni Dumania i na Belvedere. 

Mam nadzieję, że w następnych tygodniach i miesiącach trekkingów będzie więcej, bo najbliższe plany zainspirowały mnie do nowego pomysłu, który mam nadzieję uda się zrealizować, a tymczasem przypominam Wam, że na FB założyłam nawet grupę dla wielbicieli włoskiego trekkingu, która nie wiem dlaczego, ale jakoś nie może wypłynąć na szerokie wody. Tak czy inaczej niezmiennie Was do niej zapraszam

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

Kolejny poniedziałek ustawił się na starcie, a mnie jak zawsze w takich momentach znów przygniotła wizja tego, z czym muszę się mierzyć. Weekendy nawet jeśli pełne zajęć, są jednak lekkim stanem zawieszenia. Potem nadchodzi się nowy tydzień i już nawet sen z niedzieli na poniedziałek jest do niczego... 

Miejmy nadzieję, że druga połowa lutego będzie łaskawa. Pięknego startu w nowy tydzień.  

Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach
Dom z Kamienia, trekking w Apeninach

 

codzienność

Bez śniegu, znów na szlaku i życie, które niezmiennie zadziwia

niedziela, lutego 16, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej 

Tak nas straszyli tymi śnieżycami, które miały nas zaatakować w nocy z piątku na sobotę, że w sobotni ranek bałam się wyjrzeć przez okno. Kiedy jednak leżałam jeszcze w pieleszach z głową w półśnie, nasłuchiwałam odgłosów na zewnątrz. Poza rozczulającym świergotem ptaków, nic nie było słychać. Dobry znak - pomyślałam! Gdyby napadało śniegu na pewno co kilka minut poranną ciszę rozdzierałby hurgot pługów. 
Żadnych pługów, tylko przedwiosenny, słodki trel, a poza nim cisza...

Jak tylko dzień nabrał jasności - ołowianej od chmur, ale jednak jasności - upewniłam się, że moja poranna wizja się spełniła. Śnieg nas oszczędził. Jedynie w wyższych partiach gór zrobiło się biało, ale ani Biforco, ani nawet górujące ponad nim Castellone śniegiem nie zostały skalane.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Na trekking oczywiście poszłabym tak czy inaczej, więc poranna rewizja świata za oknem była ważna jedynie dla duszy, stopom w turkusowych buciorach i tak było wszystko jedno - czy błoto, czy śnieg, czy gruchoczące kamyki...

Trekking dobrze mi zrobił. Czekałam na ten moment cały tydzień. Czułam się jak dzikie zwierzę  wypuszczone w końcu z klatki.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Sobota była też kolejnym dniem wyprawy do szpitala, żeby odwiedzić Mario. Po tej wizycie pomyślałam, że obecność Mikołaja wprawia w dobry humor nie tylko mnie, ale też innych. Coś jest w tym moim Bobasie, co sprawia, że człowiekowi robi się lepiej. 
Kiedy wracaliśmy do Biforco była już czarna noc. W uszach dudniła nam muzyka z koncertu Iron Maiden.  
- O! To Mamy ulubione! 
- Fear of the dark...
Ile przedziwności, ile zwrotów akcji, ile niespodzianek od życia. Nawet nie umiem sobie wyobrazić co bym pomyślała, gdyby mi ktoś w wieku 16 lat, kiedy namiętnie słuchałam tej płyty, powiedział, że za ponad trzydzieści lat będę jej słuchać mknąc toskańską drogą jako pasażer obok mojego dorosłego Syna. Życie nie przestaje mnie zadziwiać. Czasem daje w kość, ale zadziwia niezmiennie.

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Skończył się festiwal Sanremo 2025, a ja po przesłuchaniu pozostałych utworów ostatecznie znalazłam mój typ i wczoraj okazało się, że ten mój faworyt był o włos od zwycięstwa. Artysta jak kolorowy motyl - Lucio Corsi - zaśpiewał piosenkę, która poruszyła mnie najbardziej. Piękny tekst, przyjemna muzyka i też coś niezwykłego w samym artyście. Taka moja subiektywna opinia. 

W niedzielny plan na ten moment wpisał się jedynie kolejny trekking, a co do tego zostanie dopisane, to jeszcze zobaczymy...
Pięknej niedzieli!

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej


codzienność

Codzienności na lutowym półmetku

sobota, lutego 15, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Ranek jeszcze ciemny, jeszcze nic nie widać... Nie wiem czy zapowiadany śnieg rzeczywiście ubielił świat tej nocy. W Biforco bieli ani śladu, tylko czarny jak smoła, jak głęboka noc, mokry asfalt lśni w blasku latarni. Dopiero kiedy wstanie słońce, zobaczę jak wyglądają Apeniny. 

Mam nadzieję, że jednak sroga zima nas oszczędzi, bo krokusy już się prężą w ogródkach, pąki magnolii też napęczniały, a przy Via Francini zakwitł pierwszy migdałowiec! Zatrzymałam się przy nim wczoraj i pomyślałam znów o Mario. Ucieszyłby się bardzo na ten widok. 

W ogródku niedaleko mojego domu znajomy ogrodnik przycinał w tych dniach drzewa owocowe i na ten widok też się rozczuliłam. Jest w tym coś symbolicznego - uciąć "stare", żeby mogło się narodzić zdrowe, silne i owocne "nowe".

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Lekcji przede mną dziś tylko garstka, a to daje nadzieję na złapanie oddechu. Niezależnie od pogody wyruszam na trekking. Tak mi tego wędrowania brakuje w ostatnich tygodniach, że aż mnie wszystko boli z tęsknoty za szlakiem. Poza tym trening jest teraz ważny - za niecałe trzy miesiące wyruszam w mój najdłuższy do tej pory marsz! Muszę też w końcu przymierzyć się z ciężarem plecaka i potrenować z realnym obciążeniem. 

***
- Widziałem cię ostatnio jak szłaś na Castellone - mówi znajomy, kiedy czekamy na murku na popołudniowe otwarcie supermarketu - zmartwiłem się, bo nie widziałem, żebyś wracała. Może zjadły ją wilki - pomyślałem!
- Zazwyczaj robię pętlę. Jeśli wchodzę przy twoim domu, to schodzę na Cardeto, czasem nawet wydłużam wędrówkę i przechodzę nad Giorgini. 
- I nie boisz się wilków? 
- Trochę. Czasami, ale nie aż tak, żeby nie chodzić po górach. 
- Jest ich pełno! Ja bym umarł ze strachu! Wiesz, że ja nigdy nie byłem na Castellone?
- Żartujesz? 
- Serio. 
- To nienormalne! - zażartowałam. 
- Pewnie ładny stamtąd widok...
- Ładny, ale w kwestii widoków znam lepsze miejsca. 
- Ty to pewnie na tej trasie znasz każde źdźbło trawy... - popatrzył na mnie z uznaniem.
- Myślę, że po tych latach nie ma w tym stwierdzeniu przesady. 
- Complimenti! - Michele sypnął jeszcze kilkoma słowami uznania, że przez chwilę poczułam się jakbym zdobywała ośmiotysięczniki, a nie jakieś tam skromne Apeniny.  
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

W Italii trwają karnawałowe zabawy. Przez chwilę nawet kusiło mnie, żeby wyciągnąć Mikołaja na Carnevale Mugellano do Borgo San Lorenzo, ale w niedzielę jest kolejny mecz Fiorentiny, a z tym atrakcja w towarzystwie Mamusi nie ma nawet jak konkurować. 

Poczekam cierpliwie na karnawał marradyjski, a niedzielę wykorzystam na nadrabianie zaległości. Powinnam w końcu doprowadzić dom do ładu, powinnam skończyć książkę, powinnam usiąść do maila i oczywiście powinnam też odpocząć. 

San Valentino

Mizerny San Valentino

piątek, lutego 14, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Ze wszystkich dni specjalnych w stylu San Valentino - który nawiasem mówiąc do mnie chyba nie przemawia - najbardziej lubię Dzień Kobiet, San Giovanni i tutejszy Lume a Marzo. Do tych trzech mam bardzo emocjonalne i osobiste podejście, pozostałe "Dni" i "Święta" są, bo są... Może z tym San Valentino mam po prostu jakiś głęboko zakorzeniony problem?

Poza tym 14 lutego od kilku lat kojarzy mi się przede wszystkim z nieszczęśliwym zdarzeniem w górach, kiedy po raz pierwszy musiałam wzywać pogotowie do Mario. To było dokładnie 4 lata temu. Poszliśmy na wyprawę, żeby sfotografować śnieg, który spadł dzień wcześniej i po tej wyprawie już nigdy nic nie było takie samo. To, że dziś Mario jest w szpitalu, jest tak naprawdę następstwem czy też ciągiem dalszym tamtego zdarzenia. 

Mario w ostatnich dniach, kiedy jest w lepszej formie, uaktywnia się na chwilę na fb, więc kto ma go wśród znajomych, może przy takich okazjach napisać dwa słowa - myślę, że będzie mu wtedy miło. To trudny czas i tak naprawdę nie widać końca tych trudów. Jedyne czego Mario teraz bardzo potrzebuje, to odrobina siły i nadziei. Możecie też pisać tu, a ja na pewno te komentarze i życzenia mu przekażę. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Mimo mojej obojętności względem Walentynek miałam dziś w planie napisać kilka ciekawostek o włoskim San Valentino, ale szczerze mówiąc kolejna wizyta w szpitalu odebrała mi wenę, a zmęczenie po późnym quasi obiedzie ścięło z nóg. Zostawię zatem tę opowieść na inny raz. 
Muszę choć przez chwilę zadbać o siebie, bo jeśli tego nie zrobię, nie będę miała siły dbać o innych...

***
- Zobaczy jaki ładny ten mój "bustino". 
- Bardzo ładny.
- Ja myślałam, że na TEJ stronie to badziew na jeden raz zrobiony chińskimi rękami. 
- Przede wszystkim rękami dzieci - odciął się. 
- Dlaczego mnie dobijasz?
- A co ma powiedzieć? Przecież taka prawda.
- Ja wiem, że to nieetyczne i wstrętne, tylko raz tam kupiłam i więcej nie kupię. 
- To jak powiedzieć "tylko raz strzeliłem do człowieka, oj jak mi przykro" - zadrwił. 
- Trafiony zatopiony, ale już wystarczy, bo teraz jest mi naprawdę przykro. Nie stać mnie było na kupienie elementu przebrania za siedemdziesiąt euro! 
- Ładny bardzo. 

Oczywiście Mikołaj miał rację... Biję się w pierś i obiecuję: już żadnych sklepów za grosze! Po cichutku tylko przyznam, że gorsecik wygląda naprawdę dobrze. 

Weekend tym razem, bez żadnych planów, podobno w ciągu najbliższych godzin sypnie u nas śniegiem, ale sobota i niedziela mają być słoneczne. Oby tak było, bo nawet jeśli żadnych większych planów nie ma, to jednak o niczym tak nie marzę, jak o dobrym trekkingu. 

Pięknego weekendu!

Sanremo

Festiwalowo - przedwczesne osądy i kto śpiewać nie musi

czwartek, lutego 13, 2025

 Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Lata temu, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Polsce, ferie zimowe zwykle spędzaliśmy w Casaluccio. Czasem bywało tak, że wypadały one w czasie słynnego festiwalu w Sanremo. Siedzieliśmy wtedy przy kominku przed telewizorem, razem zachwycaliśmy się, krytykowaliśmy, śpiewaliśmy i oczywiście popijaliśmy wino zajadając coś dobrego. 

Teraz jest inaczej... Przez te lata zmienił się festiwal, a ja przede wszystkim nie oglądam już telewizji - powiedziałabym nawet, że otwarcie ją bojkotuję, a jeśli chodzi o Sanremo to dzięki jednej z moich Uczennic mam zawsze szczegółową relację i na te lekcje czekam szczególnie. 

E. ze swoim muzycznym wykształceniem jest dla mnie niemal jak dawniej Bogusław Kaczyński komentujący opery i inne wydarzenia muzyczne. Sama staram się zawsze przesłuchać wszystkie proponowane piosenki i wybrać mojego faworyta. 
Na takim słuchaniu minął mi właśnie środowy wieczór...

Przede wszystkim, kto mnie zna, ten wie, że na punkcie włoskiej muzyki mam fiksum dyrdum i na mojej play liście jest tylko kilka utworów niewłoskich. Najpierw ucieszyłam się widząc w spisie artystów jedną z moich ulubionych grup - i Moda', która milczała od dawna, ale niestety tym razem ich propozycja zupełnie do mnie nie przemówiła, do bólu nijaka. Jeśli chodzi o tekst - czapki z głów dla Simone Cristicchi, za piosenkę dedykowaną mamie, choć muzycznie to raczej nie moja bajka, nawet jeśli bardzo lubię poezję śpiewaną. Przesłuchałam występ kilku innych artystów i na ten moment nic kompletnie do mnie nie przemówiło. Wszystkie piosenki wydają mi się nijakie, ale - tak jak napisałam - nie wszystkie przesłuchałam, więc może nawet nie powinnam jeszcze się wypowiadać...
 
Na koniec wyskoczył mi gdzieś na social media występ Damiano z Maneskin, który gościnnie zaśpiewał piosenkę Lucio Dalla "Felicità" i jak dla mnie - choć festiwalowych wieczorów jest jeszcze kilka - to było najlepsze, co mogliśmy w tym roku zobaczyć. Przyznam też uczciwie, że jeśli o mnie chodzi, to Damiano wystarczy, że się pojawi na scenie i niech klękają narody, on już nawet nie musi śpiewać...   

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Festiwal trwa dalej, zimowy jaśmin powoli przekwita, a ja wciąż staram się ogarnąć to, co do ogarnięcia, czyli pół świata trosk.  

Na dniach, jak na prawdziwą "ambasadorkę" przystało, będę znów zapraszać do Marradi  mamiąc Was planowanymi atrakcjami, tymczasem chciałam tylko napisać dwa słowa w tej kwestii. Kochani zagęszcza mi się grafik na wiosenno-letnio-jesienny sezon. Jeśli ktoś z Was planuje przybycie do Marradi i dłuższe lub krótsze spotkanie ze mną, nie zwlekajcie do ostatniej chwili. Jest mi potem niezmiernie trudno odmawiać, bezradnie rozkładać ręce, bo czasu niestety nikt nie rozciągnie, ani dni dodatkowych w kalendarzu nie doda.

Wszelkie zapytania wysyłajcie proszę mailem lub z formularza kontaktowego. Przy okazji poproszę też, żebyście nie pisali do mnie przez messengera, bo ten komunikator wyjątków mnie nie lubi. 

Pięknego dnia!

codzienność

Zlepek codzienności bez udawania

środa, lutego 12, 2025

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Niektóre osoby, w tym moja kochana Mama, szepnęły mi do ucha, że jakoś smutno się tu zrobiło... I oczywiście trudno się nie zgodzić. Ostatnio fajerwerkami z rękawa nie sypałam, ale też sytuacja jest naprawdę trudna i niecodzienna, a ja ze zmęczenia najczęściej nie wiem jak się nazywam. Nie znaczy to oczywiście, że już tak zapadłam się w sobie, że nawet kwiatków nie fotografuję i nie zachwycam się otaczającym mnie światem. Zachwycam - i owszem, kwiatki też fotografuję. Jeśli pewnego dnia przestaną to robić, to wtedy można się o mnie rzeczywiście martwić.   

A tak... Jest jak jest, nie pierwszy i nie ostatni raz. Dom z Kamienia nie jest przecież lukrowaną bajką "Pod słońcem Toskanii", tylko prawdziwym życiem, jest dziennikiem prostego toskańskiego życia, w które wpisane jest wszystko to, co życie daje nam w pakiecie i geografia nie ma tu nic do tego. Choć w sumie ma... W niektórych miejscach łatwiej pokonać troski. 

Jeśli więc w ostatnim czasie niektórzy poczuli się zawiedzeni, że zamiast mojej przejaskrawionej czasem euforii wobec zwykłego życia, wylewam morze żali, bardzo mi przykro, ale prawdziwość była zawsze główną zasadą, która przyświecała mojemu blogowaniu. Nigdy nie było tu ani udawania, ani nieprawdziwości i nigdy ich nie będzie, mogą być jedynie niedopowiedzenia, ale te są zupełnie czym innym. 

Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Kurier przyniósł dziś przesyłkę z elementem mojej karnawałowej stylizacji i kiedy założyłam na siebie cudo lila róż, aż się uśmiechnęłam do lustra. Tylko mi księcia brakuje i Disney jak nie wiem co! Czasem wystarczy tak niewiele, żeby uśmiech pojawił się na twarzy. Bal karnawałowy w teatrze już w następną środę i mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi nam w zabawie. 

- Spałeś na lekcji? - pytam Mikołaja przy obiedzie
- O Jezu, napisali coś? 
- Nie nic w registro (dziennik elektroniczny) nie było, ale rano przecież sam mi powiedziałeś, że się zdrzemniesz.  
- Zasnąłem... O tak - tu demonstracyjnie rozsiadł się trochę jak kowboj w starych westernach - głowa mi sama opadła. 
- Ty zwariowałeś? A co na to nauczycielka? 
- Chyba nie zauważyła. Poza tym pytała innych, a ja już wcześniej dobrze odpowiedziałem. 

To, że Mikołaj w ogóle pojechał do szkoły było dla mnie prawdziwym wyczynem. O piątej rano wrócił z meczu Fiorentiny na San Siro, przespał się godzinę, a potem wstał i poszedł karnie na stację.

- Patrzy! - pokazał mi kilka filmów nagranych z dalszych trybun, a widząc moje skonsternowane spojrzenie zaraz dodał - chyba się cieszy, że kocha Florencję. 
- Cieszy się cieszy... Co ma się nie cieszyć... 

Fiorentina niestety przegrała, ale ten fakt pozostawiam bez komentarza, bo ani się na tym nie znam ani mnie tam nie było. Mikołaj tak czy inaczej wrócił ubawiony i zachwycony mediolańskim stadionem, który miał okazję zobaczyć po raz pierwszy w życiu na własne oczy. 

Poza tym z ostatnich poruszających nowości - ten mój mały Bobas zapisał się na TOLC, czyli wstępny test kompetencji na studia, a to znaczy, że znów dzieje się "sajens fikszyn". Nie zdradzę, jeszcze na jaki kierunek wybiera się Mikołaj, bo najpierw musi przecież zdać maturę, ale ja sama bardzo mu w tym wyborze kibicuję. 
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Luty już prawie na półmetku. Przed nami podobno krótki zimowy epizod i mam tylko nadzieję, że naprawdę będzie krótki i bezbolesny, bo żonkili już tyle, i kwiatów świętego Józefa, i fiołków i magnolia puchnie mechatymi pąkami... Żal zawracać z przedwiosennej drogi, ale to w końcu luty i takie jego święte prawo.
Dobrej nocy.

Sekrety Florencji

A we Florencji słodki krem, sztuka, wdzięczność i odbicia w witrynach

wtorek, lutego 11, 2025

Sekrety Florencji  Dom z Kamienia, Kasia Nowacka

W niedzielny plan, w którym pierwsze skrzypce grał karnawał, wpisane było też miłe spotkanie po czterech latach. Tego typu spotkania - spotkania z uczniami, ex-uczniami i czytelnikami są dla mnie niezmiennie bardzo wzruszające. Przygnieciona trudami, burymi myślami, odzyskuję po nich - przynajmniej na chwilę - poczucie sensu tego co robię - mam na myśli lekcje, blogowanie, pisanie, fotografowanie. 

Ostatnimi czasy to poczucie sensu trochę się pokiereszowało. Zwalam to na karb zmęczenia, z którym coraz trudniej jest mi sobie poradzić, codziennie widzę jak zaczyna przejmować nade mną władzę. Teraz już każda drobnostka wydaje mi się murem nie do przeskoczenia. 

Ale wracając do niedzieli...
Był karnawał, było spotkanie i były też długie kilometry - choć jak na moje możliwości nie aż tak długie - przemaszerowane samotnie z własnymi myślami. Nie miałam tym razem żadnego określonego celu. Wstąpiłam na Piazzale, żeby sfotografować obchody Nowego Roku Chińskiego, ale ponieważ akurat trafiłam na przerwę obiadową, ze zdjęć nic nie wyszło i pomaszerowałam dalej. 

Na Sant'Ambrogio drzwi do kościoła zastałam otwarte, więc pomyślałam, że to dobra okazja, aby powtórzyć zdjęcia i przypomnieć jego historię. Opisałam to miejsce dokładnie w pierwszych Sekretach Florencji, ale dziś dla przypomnienia jeszcze raz kilka słów i więcej zdjęć.

Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka

Pierwsze wzmianki o kościele świętego Ambrożego pochodzą z X wieku. Świątynię wybudowana w tym samym miejscu, w którym - jak mówi legenda - Ambrogio został po raz pierwszy przyjęty we Florencji. 
Z zewnątrz budynek wygląda bardzo skromnie, ale nie dajcie się zwieść, to jedna z najstarszych i swego czasu najbogatszych w dzieła sztuki świątyń w całym mieście - Masaccio, Masolino, Lippi, Botticelli, Fra Bartolomeo i inni. Dziś większość z nich znajduje się w muzeach - najcenniejsze powędrowały do Ufizzi, jednak nadal warto się tu zatrzymać. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest to taki mały panteon sztuki - pochowani są tu Verrocchio, Mino da Fiesole, Simone del Pollaiolo i Granacci. 

Dziś najpiękniejszym miejscem jest Cappella del Miracolo del Sacramento udekorowana freskami Cosimo Rosselli oraz z przepięknym tabernacolo autorstwa Mino da Fiesole.  

Moją uwagę przyciągnęła też przegapiona poprzednim razem Ostatnia Wieczerza. Malowidło sprawia wrażenie bardzo wiekowego dzieła, jednak namalowane zostało dopiero w XIX wieku.

Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji Sant'Ambrogio, Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji  Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji  Dom z Kamienia, Kasia Nowacka

Między karnawałem, nieprzyzwoitą bułeczką z kremem i kościołem świętego Ambrożego, pospacerowałam też po Ogrodzie Róż. Krzewy o tej porze są oczywiście łyse, ale miły był mi widok nawet świeżo przyciętych badyli, bo ich surowość teraz jest zapowiedzią upajającej zapachem i kolorem obfitości, która nadejdzie już wkrótce.
Jako informację praktyczną dodam, że po remoncie została już oddana do użytku część słynnej "scalinaty", czyli schodów, które biegną wzdłuż murów ogrodu i prowadzą na Piazzale Michelangelo. 

Sekrety Florencji  Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Sekrety Florencji  Dom z Kamienia, Kasia Nowacka
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Z "Taccuino Marino", Florencja, 9 lutego 2025.

Stałam schowana pod łukiem fasady Santa Maria Novella i czekałam na umówione spotkanie. Delikatny lutowy deszcz wirował w powietrzu i spowijał wilgocią cały plac. 
- Ej! Bionda! Un ombrello? - krzyknął z daleka "akwizytor parasolek", który jak zawsze w takiej sytuacji wyrósł spod ziemi. 
Ja bym nawet tę parasolkę kupiła, ale to "bionda" krzyknięte z daleka wcale mi się nie podobało, więc postanowiłam się obrazić i nic nie kupić, choćbym miała przez resztę dnia moknąć. Dobrze, że deszcz okazał się litościwy i niedługo potem pożałowałam nawet, że okulary przeciwsłoneczne zostały na stole w kuchni.
Na Borgo Albizzi doleciał mnie zapach palonej marihuany, kilka kroków dalej ludzie wysypali się z kościoła i zlepieni w grupki wesoło o czymś dyskutowali, na murze "Signori Otto" przypominali, że nie wolno w tym miejscu robić brzydkich rzeczy, przy barowych stolikach dzwoniły filiżanki, a jeszcze dalej apetycznie wypełniona witryna cukierni przypomniała mi, że nie zjadłam przecież śniadania... 
Zatrzymałam się na chwilę i wzięłam na wynos rogalika z kremem. Waniliowa, żółciutka masa była jeszcze ciepła. Z nieprzyzwoitym wręcz apetytem pochłaniałam solidną porcję cukru i powoli dreptałam dalej przeglądając się co jakiś czas w witrynach sklepów. 
Przed luksusową perfumerią dziewczyna prezentująca nowy zapach rozdawała pachnące paseczki. W moją stronę niestety ręki nie wyciągnęła. Pomyślałam, że muszę wyglądać na kogoś, kto na takie perfumy nie może sobie pozwolić, więc znów spojrzałam na swoje odbicie w witrynie. Ładne poncho, włos filmowy, wyglądałam całkiem do rzeczy... 
Wnętrze perfumerii kipiało od blichtru. Na środku leżał piękny aksamitny puff w atramentowo niebieskim kolorze. Był tak piękny, że gdyby był w kolorze spopielałego różu, to chyba bym go ukradła. Nie wiem jak, ale bym ukradła...
Zrobiło się późno. Na placu zbierają się już przebierańcy, słychać muzykę... 
 
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej
Dom z Kamienia blog Kasi Nowackiej

Po nieprzespanej nocy - nie może być inaczej jeśli dziecko o świcie wraca z meczu na San Siro, postaram się stanąć do pionu. Mnie moja "przejmowalność się wszystkimi i wszystkim" prędzej czy później wykończy! Trudów na ramionach nadal CIUT za dużo, ale kilka drobiazgów mimo wszystko rozpromienia udręczoną głowę. 
Dobrego dnia!